"Program Powszechnej Prywatyzacji - totalne bzdury, system burżuazyjnej dyktatury" - to jedno z przewodnich haseł Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, Grupy Inicjatywnej Partii Robotniczej, Polskiej Partii Socjalistycznej. Członkowie tych partii to także studenci Uniwersytetu Śląskiego. 1 maja manifestowali oni swoją niechęć do uchwalonej dzień wcześniej ustawy o "Narodowych Funduszach Inwestycyjnych", do czego walnie przyczynili się posłowie SLD, którzy w sile ponad 20 głosów wsparli koalicję rządową. Przemarsz 1 majowy nabrał więc szczególnego smaczku.
"Program prywatyzacji do kasacji", "Co to za lewica, która popiera prywatyzację, co to za lewica" skandowali studenci z GIPR, PPS, NLR. Tuż za nimi maszerowali posłowie oraz sympatycy SLD. Dwóch parlamentarzystów Ireneusz Sekuła i Wacław Martyniuk – miało szczególnie markotne miny: to oni właśnie poparli ustawę.
Zdarzył się moment historyczny: 1 maja lewica podzieliła się na dwa obozy - lewicy oraz centro-lewicy. Z jednej strony jest to podział polityczny, z drugiej zaś odwieczny spór młodzi kontra starzy "wyjadacze" polityczni. Warto także zwrócić uwagę na inny aspekt: lewica, chyba zresztą jako ostatnia, zarzuciła swe obietnice z kampanii wyborczej.
A studenci? Nie znoszą kompromisów. Ale im to minie.