W sobotę 12 lipca br. Wrocław nawiedziła katastrofalna powódź, która nie ominęła obiektów Uniwersytetu. Dzięki działaniom Uniwersyteckiego Komitetu Przeciwpowodziowego, powołanego przez JM Rektora przed powodzią, i dzięki dużej ofiarności pracowników uczelni oraz mieszkańców miasta udało się zminimalizować szkody, bowiem większość zagrożonego wyposażenia i zbiorów przeniesiono w bezpieczne miejsca, a zbudowane zapory odparły napór spiętrzonej wody.
JM Rektor, prof. Roman Duda, kierując 16 lipca słowa
podziękowania do tych, którzy stawili czoło klęsce powodzi na
Uniwersytecie i tych, którzy się z nimi solidaryzowali - dokonał na
gorąco przeglądu skutków powodzi.
Foto: Jerzy Katarzyński (Pracownia Reprograficzna Uniwersytetu Wrocławskiego) |
Wzdłuż głównego nurtu Odry, przeciskającej się kilkoma
odgałęzieniami między Ostrowem Tumskim a Starym Miastem, leżą
budynki Uniwersytetu Wrocławskiego, niektóre tuż przy rzece, inne
w niewielkiej od niej odległości. Wszystkie były zagrożone wielką
falą powodziową i niemal wszystkie ucierpiały, w nierównym jednak
stopniu.
Tuż za Mostem grunwaldzkim, naprzeciwko Urzędu
Wojewódzkiego, znajduje się Instytut Matematyczny, a nieco niżej
Wydział Chemii. Oba budynki były przygotowane na wielką wodę,
ale zagroziła ona tylko Wydziałowi Chemii, wdzierając się od
nabrzeża i zalewając piwnice. Pracownicy Wydziału i okoliczna
ludność, która spontanicznie zareagowała na apel radiowy -
wspólnie obronili budynek.
Na pierwszej linii zmagań znalazła się Biblioteka
Uniwersytecka na Wyspie Piaskowej, na którą szła cała potęga
żywiołu prącego głównym nurtem. Dla każdego było jasne, że
Wyspa będzie w trudnej sytuacji, przygotowano się więc do jej
obrony i przy ogromnej, samorzutnej pomocy mieszkańców Wyspę,
a wraz z nią i Bibliotekę obroniono. Woda przedostała się jednak
do piwnic, ale nie spowodowało to większych strat, ponieważ
magazynowane tam książki jeszcze przed nadejściem powodzi
zostały wyniesione. Bardzo cenny księgozbiór, w tym rękopisy,
inkunabuły i starodruki - ocalał. Zniszczeniu uległ magazyn tego
księgozbioru.
Tuż za Wyspą Słodową znajduje się mała wysepka Tamka, a
na niej Instytut Biochemii i Biologii Molekularnej z niezwykle
cennym wyposażeniem laboratoryjnym. Najbardziej wartościowy
sprzęt został przed nadejściem fali powodziowej wywieziony i sam
budynek, pod osłoną Wyspy Piaskowej, wyszedł stosunkowo
obronną ręką: zalane zostały piwnice, w których był ciężki sprzęt
zamocowany na stałe.
Po lewej stronie głównego nurtu na wysokości Wyspy
Piaskowej znajduje się stary budynek poklasztorny, w którym mieści
się Instytut Filologii Polskiej. Przygotowywał się on na przyjście
fali uderzeniowej budując imponującą zaporę przed swoją bramą i
zabezpieczając inne otwory wlewowe, ale woda tak wysoko nie
podeszła. Zalało piwnice.
Za Instytutem Filologii Polskiej znajduje się Ossolineum,
następnie budynek farmacji Akademii Medycznej, a za nim gmach
główny Uniwersytetu. Żaden z tych budynków nie był bezpośrednio
zagrożony falą powodziową (choć byliśmy przygotowani i na taką
ewentualność), we wszystkich jednak woda zalała piwnice.
Odgrodzony od rzeki budynkiem głównym Uniwersytetu
znajduje się gmach Wydziału Prawa i Administracji. Także i tu nie
było fali powodziowej, jednakże woda wdarła się kanałami
burzowymi i zalała magazyn wydziałowej biblioteki.
W
przewidywaniu takiej możliwości magazyn ten został opróżniony z
książek znajdujących się na dwóch najniższych półkach i z
cenniejszych pozycji na wyższych półkach. Trudno było w krótkim
czasie zrobić więcej, biblioteka liczy bowiem ok. 180 000 pozycji, a
jedyna komunikacja z parterem biegnie wąskim korytarzem.
Napór wody był jednak tak silny, że zostały podtopione książki na
trzeciej półce. Przed całkowitym zalaniem magazynu uratowała nas
Ochotnicza Straż Pożarna z Trzebnicy, która wypompowywała
wodę. Zamoczeniu uległo jednak ok. 3 tysięcy woluminów, z czego
znaczna część jest jednak do odzyskania.
Bardzo ucierpiały Instytuty Fizyki Teoretycznej, Fizyki
Doświadczalnej oraz Geologii znajdującej się poniżej opisanych
wyżej budynków, po prawej stronie ramienia Odry. Woda podniosła
się tu wysoko i uderzyła z impetem na gmach, zalewając piwnice i
podtapiając parter. Paniczna reakcja okolicznych mieszkańców i
zbudownie tamy w poprzek strumienia pogorszyło jeszcze sytuację,
podnosząc dodatkowo poziom wody.
Ten wyższy poziom wody
spowodował zalanie i zniszczenie pawilonu dydaktycznego,
zbudowanego z drewna i płyt gipsowych. Tutaj straty są duże:
zniszczony pawilon, naruszona statyka budynku, zniszczone
podłogi, zatopione zbiory geologiczne itp.
W trudnej sytuacji znalazły się też budynki Biblioteki
Uniwersyteckiej przy ul. Szajnochy, gdzie bezpośredniego
zagrożenia falą powodziową nie było (ulica znajduje się kilkaset
metrów od nurtu Odry), ale woda zaczęła się wylewać ze studzienek
burzowych i zalewać piwnice, a w nich magazyny książek. Także i te
magazyny były rozładowywane wcześniej, ale nie udało się w porę
wynieść wszystkiego i ostatnie wolne woluminy wynoszone były już z
wody. Zamoczeniu uległo ok. 1, 5 tys. woluminów, tj. mniej niż 1
proc. zbiorów. Ofiarności mieszkańców, którzy stojąc w wodzie
wynosili książki i starodruki i strażaków, którzy uruchomili pompę
zawdzięczamy, że straty nie były większe.
Na ul. Kościuszki została w ciągu 10 minut zalana baza
transportowa, a w niej warsztaty i kilka samochodów, a także
uwięzieni ludzie. Tam się powodzi nikt nie spodziewał i dlatego
straty są duże.
Ucierpiały dwa domy studenckie, a mianowicie "Ul" przy ul.
Komuny Paryskiej 21 i "Wagant" przy ul. Krętej 1/3, które zostały
zalane do wysokości I piętra.
Ucierpiał Instytut Astronomiczny przy ul. Kopernika, gdzie
są zalane piwnice i podtopiony pawilon.
Pozostałe budynki Uniwersytetu nie zostały silniej dotknięte.
Nie udało się jednak uniknąć strat w budynkach najbardziej
narażonych, o czym pisałem wyżej. Ofiarność pracowników,
którymi z wielkim poświęceniem kierował Uniwersytecki Komitet
Przeciwpowodziowy z prof. Wł. Dynakiem, prorektorem
Uniwersytetu na czele, niezwykła ofiarność ludności, reagującej na
każdy apel radiowy i telewizyjny i nie szczędzącej swych sił, a także
strażakom z Trzebnicy, skierowanych do nas przez Rejonowy
Komitet Przeciwpowodziowy, zawdzięczamy, że straty nie są
większe.
Bardzo ucierpiało wielu pracowników Uniwersytetu,
zwłaszcza ci, których mieszkania znalazły się pod wodą. Dla nich
organizujemy mieszkania zastępcze i uruchomiamy specjalny
fundusz powodziowy.
Wielka woda ustępuje i Uniwersytet przystępuje do
przywracania swoim budynkom pierwotnego stanu, by móc wznowić
pracę naukową, a w październiku przyjąć studentów. Dziękujemy
wszystkim za pomoc w ratowaniu naszej substancji materialnej i
liczymy na dalszą życzliwość.
Ta ludzka ofiarność w obliczu rozszalałego żywiołu
pozostanie najsilniejszym i najpiękniejszym wspomnieniem tych
groźnych dni. W pewnej chwili w drzwiach Uczelnianego Komitetu
stanął pan z kanistrem w jednej ręce, pompą w drugiej i
przewieszonym przez ramię wężem, powiedział, że jest ze Strzelina i
że może się przyda. Przydał się i to bardzo. Jak się później
dowiedzieliśmy był to Pan Zygmunt Pomirko. Takich przykładów
ofiarnej i bezinteresownej pomocy było więcej i to nas szczególnie
cieszy, bo ludzie robili to przecież nie dla nas, a dla swojego
Uniwersytetu.
Jeszcze w trakcie trwania wysokiego zagrożenia zgłaszały się
także instytucje: Ministerstwo Edukacji Narodowej, Komitet Badań
Naukowych, Fundacja na Recz Nauki Polskiej, a także uczelnie,
m. in. Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza, Akademia Górniczo-Hutnicza - z ofertą pomocy.
Jak mówi poeta, prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie. W trudnej chwili dla nas wszystkich, w walce z rozszalałym
żywiołem, okazało się, że Uniwersytet Wrocławski ma wielu
przyjaciół. Im wszystkim najserdeczniej za tę pomoc dziękuję.
Tym, którzy chcieliby nas wesprzeć finansowo, podaję numer
konta:
Bank Zachodni IV 0/Wrocław 11201779-26-131-1010 z dopiskiem "Powódź"