Zdaniem członków Koła Naukowego Studentów Filologii Klasycznej termin "Młodzi klasycy", jakim się ich często podsumowuje, nie ma zabarwienia oksymoronicznego. Pasjonat literatury antycznej wcale podobno nie musi być zgrzybiałym staruszkiem, oderwanym od rzeczywistości współczesnej już z racji samego wieku.
Zdaniem P. B. Shelley`a wszyscy jesteśmy Grekami, chodzi tu więc o ogólnoludzkie dziedzictwo kulturowe. "Chcemy stworzyć choć cień szansy na odnowienie zainteresowania dla korzeni nowoczesności". (Mój przemiły rozmówca nie przepada jednak za górnolotnymi frazesami).
Katedra Filologii Klasycznej istnieje na Uniwersytecie Śląskim od zaledwie pięciu lat. Studenckie koło naukowe natomiast od pierwszych jej dni istnienia. Siedzibę Katedry stanowią dwa skromne pokoiki na IV piętrze Wydziału Filologicznego, z czego jeden przekształcono na podręczną bibliotekę. Kulturoznawcy studiujący w tym samym budynku najczęściej nie zdają sobie sprawy z istnienia Katedry. Atmosfera wewnątrz jest wyciszona i niezmiernie przytulna. Prowadzący zajęcia na wylot znają swoich nielicznych studentów. Dużym plusem tak skromnej liczebności jest otwarty i bezpośredni kontakt między pojedynczym studentem a wykładowcą, co ma niezaprzeczalny wpływ na sposób i wyniki nauki. Nic nie da się ukryć, a problemy wyjaśniane są natychmiast.
Rok temu, dzięki usilnym staraniom członków koła (wśród których przodował Zbigniew Kadłubek) powstała fundacja Pallas Silesia, która wydawać ma periodyk poświęcony antykowi na Śląsku wczoraj i dziś. (To właśnie cecha szczególna młodych klasyków: odniesień najbardziej aktualnych rzeczywistości szukać w czasach najbardziej antycznych). Pierwszy numer ujrzał światło dzienne podczas konferencji "Familok", zorganizowanej na Wydziale Filologicznym w dniach 14 - 15 maja br.
W 1997 roku zarząd koła naukowego przejęli studenci lat młodszych filologii klasycznej: Katarzyna Nitka, Henryka Mościcka, Aneta Sala, Przemysław Marciniak. Koło przechodzi więc właśnie okres próby ogniowej: młodzi z wielką energią przystąpili do rozszerzenia granic jego działalności próbując wcielić w życie swoje ambitne plany.
Niedostatki liczebności pragną zdyskontować jakością dokonań (obawiając się straszliwie choć cienia posądzenia o nieskromność, mój uśmiechnięty interlokutor wyraził jednak zdanie, że to właśnie owa jakość powinna liczyć się przede wszystkim, "a o liczbach lepiej wcale nie mówmy" dodał zaambarasowany).
Naczelnym zadaniem koła jest popularyzacja literatury i kultury antycznej oraz uświadomienie jej istnienia i oddziaływania tym, którzy zdążyli już zapomnieć co było "na początku" (a nie był to chaos). Pierwszym krokiem jest więc obalenie egzystujących w potocznej świadomości stereotypów: "nieprawdą jest jakoby literatura antyczna była taka układna, grzeczna i świątobliwa jak się ją często postrzega. Może nie powinienem nazywać jej w ten sposób, ale jest to chyba jedna z bardziej perwersyjnych poezji. Antyczne tragedie to z kolei rzeczy tak przerażająco krwawe, że mogą konkurować ze współczesną powieścią kryminalną".
"Mnóstwo pracy przed nami" (tu przeciągłe westchnienie). Tak wiele tekstów pozostaje nadal dziewiczych, nie tkniętych przez żadnego tłumacza, nie znanych polskiemu czytelnikowi. Nowoczesne techniki badawcze pozwalają z kolei na ponowną analizę utworów rzekomo dobrze znanych z zupełnie innego punktu widzenia. "A poza tym każde pokolenie potrzebuje przecież własnego przekładu Iliady i Odysei" (któż śmiałby wątpić? ).
"Zainteresowanie ludzi klasyką jest możliwe". Członkowie koła starają się nawiązać współpracę z zagranicznymi ośrodkami, a także o uzyskanie corocznego, wakacyjnego stypendium na kursy łaciny i greki od Joint Association of Classical Teachers. Spotykają się na nich studenci filologii klasycznej a nawet absolwenci szkół średnich z całego świata. Zderzają się ze sobą różne metody pracy z tekstem. Niektóre doprawdy kontrowersyjne.
Studenci zachodnich uczelni traktują bowiem języki antyczne na równi z nowożytnimi. Znają olbrzymią ilość słówek, tłumaczą szybko, "na kolanie", nie wnikając specjalnie w gramatyczne zawikłania czasów i składni. Odwieczną domeną klasyków była natomiast każdorazowo drobiazgowa analiza poparta wiedzą wycedzoną z opasłych i nieodłącznych tomisk słowników. Luźny "młodzieżowy" stosunek do uświęconych długowiecznością tekstów graniczy więc prawie z profanacją. "Jeśli jest to jednak jedyny warunek popularyzacji łaciny i greki, to warto tę cenę zapłacić" - kompromisowo zgadza się mój rozmówca.
"Praca filologów klasycznych mogłaby być przydatna także dla innych dyscyplin naukowych... i vice versa, oczywiście". Znajomość języków antycznych stanowi po prostu dodatkowy instrument badawczy, sposób na uniezależnienie się od przedawnionego lub nieprecyzyjnego tłumaczenia. "Rola nasza w tym, aby jak największa ilość polonistów i historyków przede wszystkim, odczuwała potrzebę operowania tymi językami". Pożądane byłoby wobec tego nawiązanie współpracy z innymi studenckimi kołami naukowymi naszego Uniwersytetu. Uprawianie nauki w sposób interdyscyplinarny jest bowiem niezaprzeczalnym wymogiem naszych czasów, coraz częstszą praktyką na codzień.
W październiku br. młodzi klasycy chcieliby zorganizować zjazd kół naukowych studentów filologii klasycznej z całej Polski przy udziale Polskiego Towarzystwa Filologicznego, a w 1998 roku zjazd filologów klasycznych z Europy Środkowej i Wschodniej. Brakuje, ich zdaniem, i to coraz dotkliwiej jednej ogólnopolskiej organizacji łączącej w jakikolwiek sposób młodych klasyków. Ci katowiccy chcą wiedzieć ile i gdzie istnieją jeszcze "bratnie" koła naukowe. Nawet europejskie środowisko klasyków wydaje się jakby trochę nieposkładane. "Z niezmierną przyjemnością my, katowiczanie, przyczynimy się do niezbędnego procesu konsolidacji".
Czas w końcu nadszedł najwyższy, aby przedstawić także mojego sympatycznego rozmówcę: Przemysław Marciniak nie musiał zdawać egzaminu wstępnego na filologię klasyczną. Miejsce gwarantował mu regulamin olimpiady, w której wziął udział będąc jeszcze uczniem szkoły średniej. Dzięki swoim zdolnościom i rozległym zainteresowaniom nie tylko nawiązał kontakty z wieloma zagranicznymi specjalistami z Nicei, Wiednia, ale zdał egzamin do Collegium Invisible, gdzie z kolei trafił prosto "w ramiona" prof. Jerzego Axera. Indywidualny tok studiów przyznano Przemkowi już po pierwszym roku studiów (czyli o rok wcześniej niż wymaga regulamin studiów).
"Ja tego nie powiedziałem. Najwięcej zawdzięczam przecież życzliwości wszystkich wykładowców - dr Tadeuszowi Aleksandrowiczowi, opiekunowi mojego indywidualnego toku studiów, dr Józefowi Budzyńskiemu (opiekunowi Koła) i, życzliwości Pani Dziekan; także prof. Axer okazał się nie tylko wybitnym filologiem ale i wspaniałym człowiekiem. To dzięki nim przebrnięcie przez deklinacje i koniugacje jest tylko wstępem, kluczem, którego trzeba tylko mądrze użyć aby wejść do przebogatego skarbca. Moja praca daje rozmaite efekty, choć ciągle staram się i staram. Cieszę się tym co robię. Potrzeba nam oczywiście wielu ekonomistów i prawników... ktoś jednak musi zająć się i tymi, zapomnianymi starociami. One wcale nie straciły swojej wartości...
... I znowu mówię frazesy... ale to przecież prawda".