LIST DO REDAKCJI

W marcowym numerze "Gazety", w "Witrynie samorządu studenckiego" wystawiono bukolikę pt. "Arkadia" pióra p. Szymona Rocha oraz wywiad, który z twórcą przeprowadził p. Tomasz Głogowski. Oba teksty dotyczą Osiedla Akademickiego w Ligocie, gdzie przewodniczącym studenckiej Rady był do niedawna p. Szymon, dziś już - kapelusze z głów - wiceszef samorządu uczelnianego. Sielanka sielanką, ale fragmenty interview proszą się o polemikę. Będąc w miarę zorientowanym "w temacie", pozwolę sobie zatem parę rzeczy sprostować i dopowiedzieć. Po kolei:

"Firma, która wygrała przetarg na prowadzenie (... ) klubu z tygodnia na tydzień przesuwa termin rozpoczęcia działalności, ale (... ) wierzymy, że na przełomie lutego i marca "Straszny Dwór" ruszy i zaspokoi oczekiwania studentów". Faktycznie, jeszcze na początku lutego można było tego oczekiwać, jednakże zwycięzcy przetargu bez podania przyczyn nie przystąpili do uzgodnionej prawie w 100% umowy. Obecnie zbieramy nowe oferty mając nadzieję (choć niestety nie pewność) znaleźć pewniejszego partnera. Być może w chwili, gdy Państwo czytają te słowa, ponowne otwarcie "Strasznego" staje się już faktem nie tylko prasowym.

Mówi jeszcze p. Roch: "... likwidacji uległa także "Tawerna", klub "Skansen" nie działa (... )". W istocie, Skansen" na razie nie działa, bo akurat powstaje w nim kino (za który to pomysł należą się Radzie Osiedla autentyczne gratulacje), a gdy ono ruszy to i bar ruszy. Natomiast "Tawerna" w ogóle nie uległa likwidacji, co więcej, prowadząca ją firma z początkiem marca rozszerzyła działalność, właśnie o tak wyczekiwany i rzeczywiście potrzebny sklep. Na razie skromny, ale rozwojowy.

Właśnie w sprawie sklepu: p. Głogowski ubolewa nad decyzją Prorektora ds. Studenckich "... która doprowadziła do tego, że 2 tysiące studentów pozbawionych jest możliwości dokonywania elementarnych zakupów na terenie osiedla", a interlokutor twórczo rozwija wątek bijąc na trwogę, że "... wielką bolączką ostatnich kilku tygodni są meliny (alkoholowe - M. P. ), których liczba wciąż wzrasta, w każdym akademiku jest ich przynajmniej kilka".

Wreszcie jesteśmy w domu (akademickim), bo od jakiegoś czasu, gdy nie wiadomo o co chodzi w Ligocie, to zwykle chodzi o gorzałkę. Po pierwsze, co do przybytków z kontrabandą to, według doniesień Miarodajnych Czynników, informacja o ich rozkwicie jest co najmniej przesadzona. Po drugie, jak celnie zauważyła moja działowa koleżanka Dorota, dla zapewnienia studentom możności poczynienia elementarnych sprawunków, pod nieobecność sklepu spożywczego winny powstawać raczej meliny z pieczywem, nabiałem, wędlinami, tudzież artykułami sypkimi i ziemiopłodami....

Szkoda, że p. Przewodniczący elegancko milczy w pewnej istotnej kwestii ("... Poprzedni ajent uzyskał wymówienie z wielu względów, których nie będę omawiał"). Znając relacje pracowników Osiedla, płacze okolicznej ludności, słysząc jak często musiała fatygować się policja i straż magistracka trudno podzielić niezmącone przekonanie Rozmówców, jakoby "... wieloletnie funkcjonowanie sklepu (oferującego m. in. "twarde" trunki - M. P. ) nie prowadziło (... ) do żadnych ekscesów". Otóż prowadziło do całego szeregu ekscesów, a sklep, "kawiarnia" i przyległa do nich zieleń były wręcz kultowym miejscem dla gromadnie ściągających z całego miasta miłośników procentów, tłuczonego szkła i wszelkiego molestowania. Posługując się stylistyką wywiadu, bliżej było wtedy do Detroit czy Wołomina niż dziś do Las Vegas. Gdyby nie to, pewnie nie zapadłaby wymuszona, choć kontrowersyjna i kosztowna decyzja o wynajęciu firmy ochroniarskiej. Arkadia* co się zowie! Właśnie dlatego, po wielkim rozbijaniu flaszek na ostatnich Juwenaliach, musiało dojść do bolesnego rozstania z naszym zasłużonym kontrahentem, puszczającym mimo uszu prośby i ostrzeżenia władz uczelni. I co? Odkąd nie stało monopolowego, okolica zrobiła się w ocenie większości indagowanych przyjemniejsza.

Panie Szymonie, Panie Tomaszu! Pewnie, że studenci są dorośli i napić im się wolno. Pewnie, że to nie z nimi (choć i dla nich) był kłopot pod pawilonem. Jednak mamy też znaną wszystkim ustawę, smutną acz prawdziwą, zakazującą spożywania tego i owego w akademikach. Czy nie mógłby ktoś zapytać: jakże to, w deesie zakaz, a w sklepie wynos?

A tak poza wszystkim, piwa można się w Osiedlu napić bez specjalnego kłopotu i niech ten rozsądny kompromis między restrykcją i tradycją nadal Arkadyjczykom służy. Na zdrowie!