Kiedy znajomy Aleksandry Janduły-Jendrzok poprosił ją o namalowanie obrazu swojego muzycznego idola, po kilku pociągnięciach pędzla wiedziała już, że chce spróbować czegoś innego. Wtedy po raz pierwszy sięgnęła po stare gazety i skrupulatnie nakładając kolejne warstwy, stworzyła niezwykły, papierowy kolaż. Oryginalna technika i piękne efekty pracy sprawiły, że niedługo potem przygotowała pierwsze wystawy swoich „gazetowych” obrazów oraz została wyróżniona przez magazyn „K MAG”.
Jestem człowiekiem ciekawym świata. Nie koncentruję się tylko na jednej dziedzinie, muszę ciągle mieć w zanadrzu nowe wyzwania. W życiu nieustannie mnie coś inspiruje i zachwyca, dlatego, chociaż mam sporo zainteresowań, od najmłodszych lat niezmiennie towarzyszy mi moja ukochana sztuka. Dzięki niej mogę utrwalić świat taki, jakim go widzę, przelać na płótno wszystkie moje zachwyty.
Jako dziecko ciągle wymyślałam sobie zajęcia (głównie plastyczne). Nigdy się nie nudziłam! Plany na przyszłość zmieniały się jak w kalejdoskopie… Na etapie szkoły średniej myślałam o studiowaniu architektury, później był plan, aby skierować swoje kroki do ASP, tym bardziej, że przez kilka lat uczyłam się rysunku, malarstwa i grafiki w katowickim Pałacu Młodzieży. Nadmiar obowiązków sprawił jednak, że nie zdążyłam przygotować teczki z pracami. Aby nie tracić czasu, zaczęłam pracować i pomyślałam, że trzeba sobie znaleźć nowe zajęcie. A jakże! Wiedziałam, że będę zajmować się sztuką, bez względu na wybór kierunku studiów. Kończyłam profil humanistyczny w liceum ogólnokształcącym i doszłam do wniosku, że wybiorę najbardziej wymagające studia. Wybór był prosty – prawo! Zanim komukolwiek zdradziłam swój plan, odebrałam telefon od siostry, która niespodziewanie oznajmiła mi: Olka! Powinnaś studiować prawo! Taki zbieg okoliczności utwierdził mnie, że to dobra myśl.
Studia rzeczywiście okazały się trudne, ale i fascynujące zarazem. Pracę magisterską pisałam w Katedrze Publicznego Prawa Gospodarczego pod czujnym okiem profesora Rafała Blicharza. Wszyscy uwielbiali pana profesora. Prowadził świetne wykłady, które przybierały w pewnym sensie formę naszpikowanego wiedzą stand-upu. Miejsca na seminarium magisterskim rozeszły się jak świeże bułeczki, a potem... okazało się, że tematy były trudne i wymagały sporo pracy. Nie było żadnej taryfy ulgowej (śmiech). Oczywiście, mimo że było niełatwo, bardzo miło wspominam zarówno seminarium, jak i obronę pracy magisterskiej. A najlepsze obrazy tworzyłam podczas sesji egzaminacyjnych (śmiech). Znalazłam pracę w swoim zawodzie, z czego się bardzo cieszę. Znajduję również czas na sztukę, na swój artystyczny recykling.
W zeszłym roku spełniło się jedno z moich marzeń. Wiedziałam, że muszę zrobić chociaż jedną wystawę w życiu! I znów, zanim komukolwiek o tym powiedziałam, marzenie się ziściło! Ktoś zobaczył obrazy na stronie internetowej i zapytał, czy chciałabym je pokazać. Tak powstała pierwsza wystawa moich prac. Przygotowanej ekspozycji nadałam tytuł „Exotic”, a tematem wiodącym były kolorowe kobiece portrety.
Obraz, który dał im początek, przedstawiał kobietę w różowym pióropuszu trzymającą na kolanach kota. Zobaczyłam kiedyś przepiękną fotografię z sesji dla „Vanity Fair” i to ona zainspirowała mnie do stworzenia kolażu. Ten obraz jest mi bardzo bliski i na pewno się z nim nie rozstanę.
Mój mąż żartuje czasem z mojego nietypowego podejścia do gazet, w których bardziej od treści interesuje mnie kolor, zapach, piękna czcionka albo jakość użytego papieru... Patrzę na wydanie „Gazety Uniwersyteckiej UŚ”... Bardzo dobry, pięknie pachnący papier! Nie za sztywny, może niewiele kolorów w środku, ale z pewnością mogłabym go wykorzystać w swoich kolażach.
Gazetowa makulatura to trudny materiał, trzeba czekać, by kolejne nakładane warstwy dobrze wyschły, by nie przebijały, by odpowiednio wycieniować kolory. Sporo czasu zajmuje także znalezienie na papierowych stronach odpowiednich odcieni. Wbrew pozorom to żmudna praca. Ale opłaca się! Szczególnie, gdy słyszę: Naprawdę to tylko gazety?! Żadnych farb?!
Moje plany na przyszłość? Chciałabym przygotować cykl „gazetowych” kolaży pokazujących kultowe sceny z polskich filmów z okresu PRL, które zresztą uwielbiam! Kto wie, może pewnego dnia stworzę także portrety profesorów z Wydziału Prawa i Administracji UŚ…