Według Biblii Gwiazda Betlejemska była jasnym i dobrze widocznym obiektem na nocnym niebie, który doprowadził Mędrców ze Wschodu do miejsca narodzin Jezusa Chrystusa w Betlejem. Astrologowie od wieków poszukiwali odpowiedzi na pytanie, czym tam naprawdę była Gwiazda Betlejemska. Kometą? Meteorytem? Supernową? A może świetlistym zastępem aniołów?
W III wieku naszej ery jeden z ojców Kościoła, Orygenes, stwierdził, że Gwiazda Betlejemska mogła być kometą i zaznaczył, żeby nie uważać jej za nadprzyrodzone zjawisko. Z kometą nie wiązało się nic dobrego, raczej postrzegana była jako zapowiedź nieszczęścia.
– W kronikach dalekowschodnich czytamy o komecie z 4 roku p.n.e., która pojawiła się w konstelacji Orła (słaba i krótkotrwała). Wcześniej pojawiła się w 5 roku p.n.e. w gwiazdozbiorze Koziorożca. Była bardzo jasna, świeciła przez 70 dni od marca do maja, a dalekowschodni obserwatorzy nazwali ją gwiazdą z miotłą – wyjaśnił Stefan Janta.
Wawrzyniec Susliga, przypuszczając, że Gwiazda Betlejemska była zjawiskiem nietypowym, napisał na początku XVII wieku rozprawę o supernowej z roku 4 p.n.e. Gdy w 1975 roku w kierunku gwiazdozbioru Orła skierowano radioteleskop, odnaleziono pulsara – pozostałość po supernowej z 4 roku p.n.e. Johannes Kepler, niemiecki astronom, astrolog i matematyk, który w 1604 roku obserwował taką nową gwiazdę, też sugerował, iż mogła ona być Gwiazdą Betlejemską. Inną ideą jest koniunkcja planet, czyli pozorne zbliżenie się planet na niebie. Kepler również zaobserwował, oprócz supernowej, potrójną koniunkcję Jowisza z Saturnem i Marsem. Wiemy o takiej koniunkcji z 6 roku p.n.e. Wówczas Jowisz i Saturn spotkały się trzy razy ze sobą w gwiazdozbiorze Ryb, a następnie dołączył do nich Mars. Wiemy też o dwóch innych koniunkcjach. Dwa najjaśniejsze po Słońcu i Księżycu obiekty, czyli Wenus i Jowisz, spotkały się dwukrotnie w 3 i w 2 roku p.n.e.
Dla rozstrzygnięcia, które z tych zjawisk można uznać za Gwiazdę Betlejemską, kluczowe jest pytanie: kiedy urodził się Jezus? Autor Ewangelii św. Łukasza utrzymuje, że Jezus urodził się w Betlejem w czasie trwania spisu powszechnego zarządzonego przez Oktawiana Augusta, kiedy zarządcą Syrii był Kwiryniusz. Cesarz August przeprowadził w czasie swojego rządzenia trzy spisy; w 28 i 8 roku p.n.e. oraz w 14 roku n.e. W 8 roku p.n.e. Galilea nie była jeszcze prowincją Rzymu, a więc jej mieszkańców ten spis nie dotyczył. W 6 roku p.n.e., kiedy się nią stała, zarządzono lokalny spis, żeby nowi obywatele płacili podatki cesarzowi. Mimo iż od 336 roku jako datę narodzin Chrystusa uznajemy 25 grudnia, nie wiadomo, w którym roku to wydarzenie miało miejsce.
– Problem polega na tym, że nie wiemy, według jakiego kalendarza te daty są ustalane – powiedział Stefan Janta. Dodał, że jeśli chodzi o datę narodzin, to jest kilka hipotez.
U Klemensa Aleksandryjskiego pojawia się informacja, że prawdopodobnie był to 3 listopada, ale równie dobrze mógł to być 20 maja lub 20 kwietnia. Z kolei Epifaniusz podaje, że 20 maja lub 20 czerwca, ale 3 roku p.n.e. W VI wieku Dionizy Mniejszy na prośbę papieża Jana I spróbował wyznaczyć tę datę. Dziś historycy mówią, że pomylił się o 4 lub nawet o 9 lat. Najczęściej mówi się, że nie uwzględnił tych 4 lat, kiedy cesarz August rządził jako Oktawian. Dionizy ustalił, że był to 753 rok od założenia Rzymu, czyli 754 rok od założenia Rzymu jest pierwszym rokiem naszej ery. Interesujący jest fakt, że nie było roku zerowego.
Poszukując daty narodzin Jezusa, Stefan Janta przywołał fakty związane z rządami Heroda. Otóż panował on do 4 roku p.n.e. Wiemy, że zmarł między 12 marca a 11 kwietnia (między zaćmieniem Księżyca a świętem Paschy). Zaćmienie Księżyca z 4 roku oznaczałoby, że Herod wtedy jeszcze żył, więc Jezus musiał urodził się wcześniej. Zaćmienie Księżyca miało też miejsce w I wieku p.n.e. Było ono całkowite, bardzo spektakularne i widoczne przed godziną dwunastą. Być może to zaćmienie miał na myśli autor, pisząc o śmierci Heroda, co wskazuje, że Jezus musiał urodzić się trochę wcześniej. Miały wówczas miejsce wspomniane wcześniej koniunkcje – Wenus i Jowisz spotkały się w gwiazdozbiorze Lwa.
Wykładowca tłumaczył, że kiedy chaldejscy magowie zobaczyli na wschodnim horyzoncie w pobliżu królewskiej gwiazdy Regulusa matkę miłości Wenus i króla bogów Jowisza, mogli wnioskować, iż wschodzi nowy król w krainie Judei. Kiedy rok później ta sama koniunkcja zdarzyła się w pobliżu tej samej gwiazdy, ale na zachodzie, mogli przypuszczać, że król Judei schodzi z tego świata – pojawił się Jezus, zmarł Herod. Można przyjąć, że koniunkcje Wenus i Jowisza są najprawdopodobniej Gwiazdą Betlejemską, ale jest to tylko dywagacja, nie można tego jednoznacznie rozstrzygnąć. A może kilka niezwykłych i spektakularnych zjawisk mogło być tym, co zainspirowało mędrców? Nie jedna gwiazda, ale wiele różnych wydarzeń na niebie spowodowało, że Mędrcy wyruszyli w stronę Palestyny?