Zombi na nowy rok

Wedle dobrze poinformowanych źródeł w samym tylko 2012 roku premierę miały 54 filmy o zombi. Serial The Walking Dead, emitowany od 2010 roku, wciąż oglądają miliony widzów (jesienią 2013 r. rozpoczęto jego czwarty sezon), a niedawny film World War Z w reżyserii Marca Forstera. powstały na motywach powieści Maxa Brooksa (książkowy bestseller roku 2007) – i ogłoszony został najdroższą ze wszystkich realizacji poświęconych żywym trupom. Horrory o wychodzących z grobów, krwiożerczych, ludzkich bestiach z jednej strony od lat biją rekordy popularności, z drugiej – odżegnywane są od czci i wiary jako modelowe przykłady filmowego braku smaku. Tymczasem obraz George’a Romero Night of the Living Dead to arcydzieło amerykańskiego kina lat sześćdziesiątych XX wieku (1968 r.). Romero nadał horrorowi rangę gatunku podnoszącego ważne wątki społeczne i postawił co najmniej pesymistyczną diagnozę kondycji amerykańskiego społeczeństwa. Odczytując filmową opowieść o pladze umarłych, którzy powstają z grobów i żywią się ludzkim mięsem, jako metaforę globalnego zagrożenia, widz dotyka jednego z fundamentalnych problemów współczesności, wyrażanego przez sztukę masową. Niebezpieczeństwo przychodzi nagle, jest nieogarnione, a człowiek, doświadczając w zderzeniu z grozą bezradności i słabości, staje przed najtrudniejszymi wyborami, by w końcu odkryć bestię w sobie samym.

Kim lub czym jest zombi? Na pierwszy rzut oka, z oddalenia wygląda jak normalny człowiek. Dopiero z bliska widać, że jego ludzki wymiar jest jedynie ułudą, a człowieczeństwo cuchnie rozkładem. Żyjemy w czasach nie tylko niezliczonych filmów o zombie, ale – zdaje się także – rzeczywistości bardzo się do nich upodabniającej. Socjolog Ulrich Beck pisał o „zombi-kategoriach” i „zombi-instytucjach”, które, choć wydają się żywe, w istocie są martwe i pozbawiające życia. Na pozór rzeczy wyglądają jak zawsze, jak niegdyś, tak, jak je pamiętamy albo tak, jak je sobie wyobrażamy, ale gdy tylko podejść bliżej, popatrzeć uważnie, poznajemy, że wzrok nas zwodził, mylił, a one nie są tym, za co je braliśmy. W tym kontekście pisał onegdaj o etyce pracy Krzysztof Maliszewski, ale jeszcze dobitniej uczynił to Filip Ilkowski w przedmowie do polskiego wydania książki Kapitalizm zombi Chrisa Harmana. Na pierwszy rzut oka nasza dzisiejsza szkoła jest tą samą szkołą, którą dobrze znamy, uniwersytet jest tym samym uniwersytetem, którego etos trwa od wieków, szpital nadal jest szpitalem, rodzina – rodziną, praca – pracą, a kapitalizm – dobrodziejstwem. Czy jednak wciąż to te same przestrzenie – miejsca i wartości? A może tylko udają żywych ci, którzy są umarli? Czy nie przemieniły się w nienasyconą bestię tłumy (by rzec za Benjaminem Barberem) „skonsumowanych” – pożeraczy nie tylko przedświątecznych zakupów? Czyż nie żywimy się już tylko „mięsem”, a duch dawno utracił duszę? Czyż nie pożera nas nieodparty, korporacyjny potwór konsumpcji? Czyż sami nie dajemy się pożreć? Czyż z własnej woli nie stajemy się zombie? I czy w końcu nie jesteśmy zjadani przez maszynerię bezdusznie od nas egzekwowanej konieczności pracy ponad etyką? Czym jest prawdziwe życie w odróżnieniu od tego, które niejednokrotnie wiedziemy? I czy wiecznie umarli mogą być prawdziwie wolni?

Ot, poświąteczne refleksje… W ich nieco może mrocznym świetle życzę Państwu i sobie na ten otwierający się nowy rok, by – o ile to tylko możliwe i na tyle, na ile to możliwe – udało nam się unikać pozornego życia.

Autorzy: Jacek Kurek