Całe moje życie koncentruje się wokół zabytków, tego, co cenne i pochodzi z przeszłości. Najpierw pracowałem w Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, jako przewodnik oraz szef biblioteki specjalistycznej, równolegle działałem jako społecznik w Towarzystwie Opieki nad Zabytkami. Tam namówiono mnie na studia, które rozpocząłem w 2000 roku, choć wcześniej próbowałem swych sił na archeologii śródziemnomorskiej. To był świetny okres! Cenię sobie przede wszystkim możliwość poznania wielu ludzi, z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. Zdarza mi się czasem spotkać z dr. Piotrem Grainerem, promotorem mojej pracy magisterskiej, dotyczącej dziejów Gminy Żydowskiej w Zabrzu, czy z prof. Ryszardem Kaczmarkiem, moim autorytetem w dziedzinie historii. Zawsze można było z nimi podyskutować, umieli wysłuchać studenta. Miło wspominam także filozofię z dr. hab. Jackiem Surzynem. Zaproponowaliśmy, by zajęcia odbywały się w pobliskim parku, i on się na to zgodził. Siedzieliśmy więc na trawie i rozmawialiśmy o filozofii. Fantastyczne doświadczenie!
Studia historyczne dają szeroką wiedzę oraz uczą warsztatu do pracy ze źródłami, aby uniknąć błędów w ich historycznej interpretacji. Nie ma miejsc, obiektów ani ludzi bez historii, tylko trzeba wiedzieć, jak ją odszukać i odczytać. Prof. Norman Davis napisał, że rekonstruowanie historii jest jak tłumaczenie poezji: da się to zrobić, ale nigdy dokładnie. Jest w tym wiele prawdy. Takie było również moje doświadczenie.
Druga opowieść koncentruje się wokół współpracy z Kopalnią Guido w Zabrzu. Od 2008 roku funkcjonuje tam Międzynarodowe Centrum Dokumentacji i Badań Nad Dziedzictwem Przemysłowym Dla Turystyki. Centrum podlega Światowej Organizacji Turystyki z siedzibą w Madrycie. Kopalnia Guido to obiekt na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, również ważne miejsce na europejskim szlaku dziedzictwa przemysłowego ERIH. Obecnie nie wydobywa się tutaj węgla, lecz, z powodzeniem, atrakcje turystyczne! Zresztą jest ona nie tylko przestrzenią dla turystów, lecz również miejscem, w którym możemy się spotkać ze… sztuką. Pod ziemią, w niezwykłej scenografii, odbywają się koncerty, spektakle i festiwale. Wydarzeniem, które zrobiło na mnie największe wrażenie, był występ, znanego z zespołu Marillion, wokalisty Fisha, legendy rocka progresywnego. Miałem potem okazję oprowadzać go po kopalni. Podczas zwiedzania zdradził, że jego dziadek był… górnikiem. Dzięki tej wizycie, jak sam przyznał, lepiej zrozumiał to, co znał tylko z opowieści dziadka.
Trzecia historia rozpoczęła się od pewnego romantycznego spaceru, podczas którego wybrałem się na stary żydowski cmentarz w Zabrzu. Jeszcze wtedy nie wiedziałem dokładnie, gdzie on jest. W końcu go znalazłem, przeskoczyłem przez mur i było to dla mnie niczym odkrycie Atlantydy. Dostrzegłem, jak bardzo jest zniszczony i postanowiłem coś dla niego zrobić. Udało się, cmentarz ma dziś pełną dokumentację konserwatorską, został również wpisany do rejestru zabytków, co uważam za swój sukces. Wymagało to jednak czasu i wiedzy. Szukałem więc kontaktów. Dotarłem do gminy żydowskiej, ale to były lata osiemdziesiąte, dlatego musiałem najpierw zdobyć ich zaufanie. Poznałem również wspaniałych ludzi w Żydowskim Instytucie w Warszawie, i to oni pokazali mi, jak odczytywać nagrobne napisy, daty, symbolikę. Uczyłem się więc języka hebrajskiego na cmentarzu, czytając inskrypcje. Powoli zdobywałem również potrzebną wiedzę i doświadczenie.
Cmentarz ma kilka określeń w języku hebrajskim, moim zdaniem najpiękniejszym jest jednak dom życia – Beth Chaim. W 2006 roku została przygotowana strona internetowa poświecona tej nekropolii. Oprócz zapisanej historii miejsca, znalazła się tam również lista osób pochowanych. Dzięki niej potomkowie tutejszych Żydów nawiązują ze mną kontakt, dzielą się wspomnieniami, pokazują pamiątki. Trzy lata temu spotkałem się z córką drugiego zabrzańskiego rabina, Artura Victora, ponad osiemdziesięcioletnią panią, która po raz pierwszy przyjechała do Polski. Chciała odwiedzić grób swojego ojca. Wiedziałem, kiedy się urodził i kiedy zmarł, znałem numer nagrobka. Jej ojciec został pochowany w kwaterze przeznaczonej dla ludzi zasłużonych. Niestety, nikogo więcej tam nie pochowano i nagrobek się nie zachował, nie miałem więc żadnych punktów odniesienia. Mogłem jedynie wskazać część cmentarza, w której ta kwatera mogła się znajdować. Nie chciała w to uwierzyć, padał śnieg, był mróz, i ta starsza kobieta nagle zaczęła wyrywać bluszcz, w poszukiwaniu grobu swojego ojca. Pomyślałem, może zdarzy się cud… Ale znałem ten cmentarz zbyt dobrze, żeby przeoczyć nagrobek rabina. Po jakimś czasie poddała się, wyciągnęła modlitewnik i odmówiła modlitwę za zmarłych, za swojego ojca. Chyba do końca życia zapamiętam ten widok. Oto historia z ludzką twarzą i te historie najbardziej mnie fascynują.