Wielce Szanowni Państwo,
Koleżanki i Koledzy!
W nawiązaniu do jubileuszu naszego śp. Profesora Jana Flisa, pragnę opowiedzieć niezwykłe zdarzenie, jakie miało miejsce na prawym zboczu doliny Popradu – pomiędzy Piwniczną a Rytrem. Było to w kwietniu 1960 roku, a więc 52 lata temu. Uczestnicy zdarzenia: Profesor Flis oraz dwoje studentów trzeciego roku geografii WSP – Staszek Zając i ja – Maria – z domu Mokrzycka. Celem wyprawy było przygotowanie Ogólnopolskiego Seminarium Kół Naukowych Geografów na temat form osuwiskowych w skałach fliszowych.
Pan Profesor, jako Syn Ziemi Sądeckiej, znał wszystkie ścieżki-tropinki tej serdecznej przestrzeni. Wędrując, snuł różne opowieści na naszym górskim szlaku – nie tylko geograficzne. Oto jedna z nich, w chwili, kiedy zbliżaliśmy się do wilgotnego wądołu, który trzeba było sforsować, przeskakując z kępy na kępę.
– Czy wiecie państwo, ze idziemy starożytnym, przemytniczym szlakiem winnym z Węgier?
– Być może za chwilę wyłoni się z młodnika kudłaty Węgier z wąsami i poczęstuje nas kubkiem wina.
Słuchaliśmy tych opowieści z zapartym tchem, mimo walki z grząskim gruntem. W pewnym momencie oboje ze Staszkiem schyliliśmy się po okrągły przedmiot, który zamigotał w błotnej skibie. Dziś nie potrafię odtworzyć, kto pierwszy z nas trzymał ten krążek w dłoni. Oglądaliśmy go z zaciekawieniem, stopniowo oczyszczając z zielonej zaśniedziałości. Zdziwienie nasze było wielkie. Krążkiem okazała się moneta. Przy makroskopowym rozpoznaniu, razem z Profesorem, określiliśmy ją na czasy Jana Kazimierza (połowę XVII wieku). Dziś, po zastosowaniu dokładniejszej metody badawczej – zeskanowaniu, odczytaliśmy, że maleńki pieniążek nosi cechy monety z doby rzymskiej, a więc gdzieś w przedziale 2500–2000 lat temu! Awers przedstawia głowę jakiegoś cesarza, na rewersie łatwo dało się wyróżnić sylwetkę rycerza na koniu z mieczem wzniesionym ku górze – czyli znany nam symbol pogoni. Dokładne odczytanie monety jeszcze przed nami... Trudno opisać nasze zdziwienie tym znaleziskiem wobec legendarnej opowieści Profesora Flisa.
Jakim akcentem ją zakończyć? Co po tych latach przekazać dziś na tej pięknej uroczystości? Pieniążek został przy mnie jako najważniejszy skarb, ukryty na dnie kufra podróżnego. Do dziś jednak, kiedy gładzę chropowata powierzchnię tej monety, mam wątpliwości, czy powinna do mnie należeć. Zawsze wówczas myślę o moim wspaniałym koledze, pytając siebie: czy ten krążek jest mój czy Staszka?
Dziś, po 52 latach, pragnę przekazać ten mój-niemój skarb w Twoje ręce, Drogi Staszku, współuczestniku tego cudownego zdarzenia. Dziękuję Ci, doktorze Staszku Zającu, za wierną przyjaźń i dżentelmeńską postawę. Przyjmij ten krążek ze szlachetnego kruszcu jako dowód pamięci wspólnego wędrowania po Beskidach z naszym Mistrzem – Profesorem Janem Flisem.
W przyszłości, Staszku, opowiadając przyjaciołom tę historię, wzbogacać będziesz legendę wspaniałego Nauczyciela, Bakałarza, Mistrza Jana Flisa z Krakowa.
Opisane zdarzenie, odgrzebane z zakamarków pamięci, nie może pozostać tylko odosobnionym „studium przypadku”... I tak, co pewien czas spotykamy się na okrągłych rocznicach upamiętniających nieuchwytne dzieło Profesora Jana Flisa. Trudno je zdefiniować, bowiem nie jest to żadne odkrycie naukowe na miarę naszego czasu, nie jest to też zaprojektowany przez Profesora jakiś obiekt materialny, np. rzeźba. Nic z tych błyskotliwych efektów zewnętrznych... Czym więc było to ‘nieuchwytne’, którego nawet nie umiemy nazwać? Próbuję nieśmiało odpowiedzieć.
Prawdopodobnie, ze strony Pana Profesora – żarliwa, wewnętrzna potrzeba obdarowywania swoimi talentami powierzonych mu uczniów. Nie poprzez narzucanie własnych racji, lecz klasyczny dialog Sokratejski z uczniem, dialog, który jeśli się zaczął, nigdy się nie kończy. Dialog ten, żyjąc w naszych myślach, niejednokrotnie wspomagał i nadal wspomaga różne działania. Oto przykład: do dziś, na powierzonych mi wykładach z metodologii geografii, cytuję m.in. następujący tekst Mistrza: „Mówiąc o analitycznej, czy syntetycznej metodzie pracy naukowej, mamy na myśli już nie sposób dokonywania obserwacji, ale pewne drogi, po których posuwa się nasza myśl, kiedy wnikamy w poznawaną rzeczywistość”*. To proste, oszczędne określenie na wysokim stopniu ogólności stanowi podstawową konstrukcję, która prowadzi studenta poprzez zawiły proces budowania jego własnej, autorskiej pracy badawczej na studiach magisterskich.
I, na zakończenie, szersza refleksja nad relacją Mistrz – Uczeń, dziś – współcześnie – tu i teraz. Czy wobec oszałamiającego impaktu mediów elektronicznych na instytucję szkoły wszystkich poziomów kształcenia, zaistnieje szansa na rozwój trwałych związków nauczyciel – uczeń, uczeń – nauczyciel w życzliwej, synergicznej czasoprzestrzeni?
* Jan Flis: Geografia fizyczna na studiach geograficznych WSP, w: Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie, Kraków 1962, z. 10, s. 15–24.