Do tej pory pamiętam słowa przyjaciółki z liceum, która pewnego dnia powiedziała, że chce zostać dziennikarką. Pomyślałam wtedy, że to z pewnością nie jest zawód dla mnie. Ciągle nowi ludzie, szybkie tempo pracy, pisanie na czas itd. Bliżej było mi wówczas do astronomii. Nadarzyła się jednak okazja i postanowiłam spróbować. Pół roku później przygotowywałam materiały dla „Dziennika Młodych” – dodatku do „Dziennika Polskiego”. Moja przygoda z dziennikarstwem rozpoczęła się więc jedenaście lat temu. Na początku były nagrodzone reportaże prasowe i radiowe. Potem przez kilka lat przygotowywałam artykuły do Magazynu Studentów UŚ „Suplement”.
Współpracę z „Gazetą Uniwersytecką UŚ” zaproponowała mi Jola Kubik, ówczesna redaktor naczelna pisma. Któregoś wieczoru zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy chciałabym przygotować artykuł. Czemu nie? Pomyślałam. To był styczeń 2011 roku. Od tamtej pory trwa moja przygoda z „Gazetą”. Trudno spotkać mnie w siedzibie redakcji, pracuję bowiem „w terenie”. Zwiedzam pokoje i laboratoria różnych instytutów i katedr w poszukiwaniu kierowników projektów badawczych. Przygotowuję materiał do działów dotyczących badań naukowych realizowanych przez pracowników naukowych oraz śledzę losy znanych i nieznanych, ale interesujących, absolwentów Uniwersytetu Śląskiego.
Przygoda z badaniami to przede wszystkim „przebijanie się przez słowa”. Skończyłam kierunki humanistyczne, ale tak się jakoś złożyło, że artykuły przygotowywane są głównie tam, gdzie królują nauki ścisłe. Często więc zdarza się, że już sam opis badań naukowych, które mam przybliżyć czytelnikom „Gazety Uniwersyteckiej UŚ”, jeży włosy na głowie. Specjalistów taki cel nie przeraża, mnie niejednokrotnie zbił z tropu. Na szczęście, moi rozmówcy, zawsze starają się wytłumaczyć, dokładnie i konsekwentnie, co oznacza temat i przedmiot badań oraz jakie jest jego znaczenie w świecie nauki. Bez autoryzacji? To „se ne da”!
Teraz niestraszne mi są neutrina elektronowe, mionowe i taonowe, bozon Higgsa, antropogeniczne środowiska akwatyczne, roztocze (Acari) i mechowce (Oribatida), model metamiktyzacji, algorytmy przybliżone, stochastyczne, radzące sobie z problemami z klasy NP-zupełnej czy proces bioremediacji terenów skażonych. Na własne oczy widziałam również unikat na skalę światową – analizator laserowy czasu przelotu wyposażony w podwójny tor analityczny oraz celę kolizyjną do możliwości fragmentacyjnych, który mierzy bezwzględne masy cząsteczkowe substancji – o wdzięcznej nazwie MALDI-TOF/TOF.
Jak widać, nie jest łatwo, ale niech ta podróż trwa!