Studia na Wydziale Prawa i Administracji rozpocząłem na Uniwersytecie Śląskim w 1968 roku. Był to rok, w którym uczelnia powstała z połączenia Wyższej Szkoły Pedagogicznej z Filią Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ciekawostką jest, że miałem jeszcze przez rok czy dwa lata indeks Filii Uniwersytetu Jagiellońskiego, zanim uregulowano wszelkie kwestie administracyjne. Pamiętam bardzo dobrze pierwszego rektora – profesora Kazimierza Popiołka, dążącego do bliskich relacji ze studentami. Był to niezależny człowiek, który stworzył podstawy historii Uniwersytetu Śląskiego. Wraz z innymi studentami kilkakrotnie wyjeżdżaliśmy na Równicę w Beskidzie Śląskim, gdzie znajdowało się schronisko. Odwiedzał nas również profesor Popiołek. Właściciel tego schroniska, niestety nieżyjący już pan Władysław, przyrządzał miodówkę na ciepło, którą profesor bardzo lubił. Zawsze po kolacji, podczas luźnych dyskusji, kosztował dwa lub trzy kieliszki i twierdził, że jest to jeden z powodów, dla których przyjeżdżał na Równicę. Zresztą sam pochodził ze Śląska Cieszyńskiego, dlatego bardzo dobrze czuł się w tych okolicach. Opowiadał wtedy, między innymi o tym, jak wyobraża sobie rozwój uczelni.
Pamiętam, że grupy były dosyć duże, każda liczyła około sześćdziesięciu studentów. Wydział Prawa znajdował się wówczas na ulicy Bankowej 8. W małych salach ciągle panował ścisk, gdyż mogły one pomieścić jedynie trzydzieści, może czterdzieści osób. Wyjątkowym miejscem była aula, ponieważ stał tam fortepian. Ja trochę grywałem, jestem samoukiem i amatorem, ale wiele nauczyłem się od mojego przyjaciela Kazika Kryzy, który już wtedy traktował prawo jako swój drugi fakultet. Razem studiowaliśmy i między wykładami grywaliśmy na zmianę koncerty. On ukończył Akademię Muzyczną w Krakowie, pozostał wierny muzyce, chociaż zawsze mówił, że wykształcenie prawnicze bardzo mu pomogło. Był znanym kompozytorem i wybitnym dyrygentem.
Mieliśmy także kilku charakterystycznych wykładowców. Na przykład profesor Mieczysław Sośniak zaczynał grać na skrzypcach podczas egzaminu, jeśli student go zdenerwował. Zdarzało się również, że wyrzucał indeks studenta przez okno. W zasadzie nie było tam „łatwych” profesorów. Bardzo trudny był egzamin z filozofii. W pierwszym terminie zdawało go może 10 procent osób. Ja też go powtarzałem. Profesor Jarosław Ładosz nagrywał wypowiedzi studentów podczas egzaminu i jeśli któryś z nich próbował dochodzić swoich praw, wówczas odtwarzał taśmę i udowadniał, że ten i ów jednak nic nie umiał.
Życie studenckie? Dużo wtedy śpiewaliśmy. Pamiętam pana Madeja, który potrafił nawet przez dziesięć godzin opowiadać śląskie dowcipy. Zawsze znalazło się dla niego miejsce przy stoliku. Przy ulicy Mariackiej była taka restauracja, do której chodziliśmy napić się piwa. Miało słabą jakość, przeważnie zbierał się na dnie jakiś osad, ale tylko takie mogliśmy dostać. Byłem w tym czasie członkiem Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich. Organizowaliśmy wiele spotkań i wyjazdów, juwenalia, kluby studenckie, zakładaliśmy także chatki studenckie w Beskidach wraz ze studentami Politechniki Śląskiej. Zdobywaliśmy, w pewnym sensie, drugi fakultet – umiejętność działania w zespole, uzyskiwania akceptacji w grupie, podejmowania wyzwań pozanaukowych. W późniejszym okresie pracowałem na uczelni, przez cztery lata, na stanowisku zastępcy dyrektora administracyjnego ds. studenckich (1978–1982). Do dzisiaj łączę pracę zawodową z działalnością społeczną dzięki zdolnościom, które wówczas rozwinąłem. Zawsze bardzo mocno podkreślaliśmy, że nasze korzenie są w brackich organizacjach studenckich.
Moja „przyjaźń” z Uniwersytetem Śląskim trwa do dzisiaj. Kiedy w 1991 roku został powołany Sąd Arbitrażowy przy Regionalnej Izbie Gospodarczej, rozpoczęła się szeroka współpraca z Wydziałem Prawa i Administracji. Przewodniczącym składu orzekającego był między innymi ówczesny rektor Uniwersytetu Śląskiego – prof. zw. dr hab. Maksymilian Pazdan. Ale to tylko jeden z przykładów. Ważny jest także kontakt nauki z biznesem. Obecnie, wspólnie z dziekanem Wydziału Informatyki i Nauki o Materiałach, prof. dr. hab. Janem Ilczukiem, prowadzimy projekt z zakresu promocji badań naukowych, których wyniki mogą być wprowadzone do gospodarki. Problemem jest bowiem ogromna dysproporcja między badaniami przeprowadzonymi i wdrożonymi.
Stowarzyszenie Absolwentów Uniwersytetu Śląskiego planuje zorganizować w przyszłym roku pierwszy zjazd absolwentów. Celem spotkania będzie możliwość nawiązania kontaktów między osobami, które w różnych latach ukończyły Uniwersytet Śląski. Myślę, że nie ma takiego absolwenta, bez względu na to, czy kończył studia pięć, dziesięć czy czterdzieści lat temu, który by nie wspominał okresu studiów jako najlepszego w swoim życiu. Należy wobec tego życzyć nauczycielom akademickim i studentom, żeby umieli w pełni czerpać z tego, co Alma Mater daje.