Katowiczanie w KL Auschwitz. Ofiary i sprawcy - nowa książka SKNH

28 lutego 2006 roku miała miejsce prezentacja książki Katowiczanie w KL Auschwitz. Ofiary i sprawcy, będącej ukoronowaniem projektu naukowego Studenckiego Koła Naukowego Historyków działającego w Uniwersytecie Śląskim. Jak zaznaczają autorzy podstawowym celem książki jest ukazanie losów Katowiczan (w znaczeniu: osób urodzonych w Katowicach), którzy z różnych przyczyn znaleźli się w obozie koncentracyjnym Auschwitz - Birkenau.

Książka obejmuje okres od kwietnia 1940 do stycznia 1945 roku, obszarowo zaś całe Katowice z uwzględnieniem wchodzących w ich skład osiemnastu dzielnic (Bogucic, Brynowa, Dębu, Dąbrówki Małej, Giszowca, Janowa Śląskiego, Józefowca, Kostuchny, Ligoty, Murcek, Nikiszowca, Piotrowic, Podlesia, Roździenia, Szopienic, Wełnowca, Załęża i Zawodzia). Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza opisuje okupację Katowic i powstanie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Druga zaś zawiera noty biograficzne i zdjęcia więźniów oraz esesmanów KL Auschwitz. W książce można znaleźć 320 nazwisk ofiar i 14 nazwisk sprawców. Książkę uzupełniają fotokopie dokumentów i fotografie miejsc pamięci w Katowicach.

Jedna z autorek książki - Izabela Lar, zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań:

ARTUR BAŁAZIŃSKI: Skąd pomysł na taki temat? Wiem, że projekt ten jest ukoronowaniem projektu naukowego prowadzonego przez SKNH, lecz co konkretnie zainspirowało Panie/Państwa do podjęcia tego tematu?

IZABELA LAR: Zaczęło się od seminarium, w którym uczestniczyliśmy, a którego organizatorem było Muzeum Auschwitz - Birkenau. Później był wolontariat na terenie Muzeum, a w końcu powstał pomysł na projekt badawczy. Pomysł podsunął nam Profesor Wacław Długoborski. Jednak sama inspiracja wzięła się z zainteresowań poszczególnych osób - członków SKNH - tematyką holocaustu i obozów koncentracyjnych. Zainteresowaniami tymi "zarazili się" inni członkowie Koła i tak się to potoczyło. Warto tutaj może nadmienić, iż to zainteresowanie zaowocowało także wyjazdami do innych obozów, m.in. Majdanka, Treblinki, Chelmna nad Nerem, Rogoźnicy, Sztutowa, Terezina.

Czy poruszony temat, mający w podtytule "ofiary i sprawcy", nie jest tematem kontrowersyjnym? Już sam tytuł wskazuje, iż mieszkańcy jednego miasta znaleźli się po obydwu stronach.

Jako historycy, nie uważamy, że jest to temat kontrowersyjny. W swojej pracy staraliśmy się poznać losy poszczególnych osób, prześledzić je i zebrać w jedną całość, aby następnie oddać im hołd i upamiętnić. Nie podchodziliśmy do tych osób w kategorii "dobry" czy "zły", bo wiadomo, że w obozie następowało odwrócenie wartości, toteż nie braliśmy sobie za cel osądzanie tych osób. Czy można kogoś potępić za to, że chce żyć? Trzeba przyznać, że temat nie jest łatwy i trudno podchodzić do niego bez emocji. Jednak naszym głównym celem było ukazanie losów poszczególnych osób (na ile pozwalały na to źródła) i ich upamiętnienie. To jest taka nasza, jako historyków, "cegiełka pamięci", by nie zapominać jak wiele cierpienia, bólu i okrucieństwa niesie ze sobą wojna.

Czy w swojej pracy nad książką opierały się panie jedynie na materiałach archiwalnych czy również na rozmowach z ludźmi, pamiętającymi tamte czasy i wydarzenia?

W naszej pracy opieraliśmy się głównie na źródłach archiwalnych, ale także publicystyce, m.in. wspomnieniach. W wielu przypadkach trudno byłoby dotrzeć do tych osób, gdyż albo umarli w obozie, albo dalszy ich los jest nieznany.

Kto jest adresatem książki? Jedynie historycy i ludzie zajmujący się okresem II wojny światowej, czy także ci, o których książka ta opowiada? A może jest to książka adresowana do wszystkich - ku pamięci tego, co było i przestrodze, by podobne sytuacje nigdy już się nie powtórzyły?

Książka adresowana jest do wszystkich. Do obozu trafiały dzieci, młodzież, starcy, kobiety i mężczyźni. Omawiamy również przypadek, całej rodziny (Michnol), która dostała się do Auschwitz - Birkenau. Jest to zatem książka ku pamięci i przestrodze. Niestety, patrząc na te 61 lat od zakończenia wojny można dojść do wniosku, że ta wielka ludzka tragedia niewiele nauczyła ludzkość, a na pewno nie nauczyła poszanowania życia ludzkiego. Przykładem tutaj mogą być Żydzi - naród, który najbardziej ucierpiał podczas II wojny światowej, a teraz sami stali się oprawcami i brną w konflikt, który pochłania wiele istnień ludzkich.

Jak długo trwały prace nad książką? Czy łatwo było zdobyć materiał? Jak wyglądała kwestia dostępu do archiwów, ułatwiano go Paniom czy może wręcz przeciwnie - starano się cos ukryć?

Praca nad projektem rozpoczęła się w lipcu 2003 roku. Wtedy to po raz pierwszy udaliśmy się do Muzeum, by tam przez 10 dni zbierać materiały. Tych kwerend było jeszcze kilkanaście. Ponadto, w celu uzupełnienia zbieranego materiału odwiedziliśmy Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie i Katowicach, jak również Archiwum Państwowe w Katowicach. W sprawie SS-manów korespondowaliśmy także z Bundesarchiv w Berlinie. Praca polegała także na kwerendzie bibliotecznej. Z dostępem do archiwów nie było problemu, przynajmniej w Polsce. W Muzeum Auschwitz - Birkenau pracownicy podchodzą do nas bardzo przyjaźnie, ponieważ już wiele razy mieliśmy z nimi styczność, służą nam zawsze swoją pomocą i radą. A że wtedy byliśmy jeszcze studentami i to była pierwsza taka nasza publikacja, toteż często zasięgaliśmy rady i opinii tamtejszych pracowników. Ponieważ tych materiałów (przynajmniej w Muzeum) nie ma za wiele - część spalili Niemcy, a część wywieźli Rosjanie - są one dobrze opracowane i udostępniane dla prac badawczych.

Kto przyczynił się do powstania książki? Czy oprócz autorów ktoś szczególnie przysłużył się jej powstaniu?

Możemy powiedzieć, ze książka od początku do końca jest naszym dziełem. Oczywiście pod względem merytorycznym korzystaliśmy z pomocy pracowników naukowych Instytutu Historii, jak również pracowników Muzeum Auschwitz - Birkenau.

okladka
Jednak o fundusze na wydanie książki staraliśmy się sami. Stanęliśmy do konkursu organizowanego przez Urząd Miasta w Katowicach, w którym wybrano nasz projekt i go dofinansowano. Swoją prośbę o dofinansowanie, z pozytywnym skutkiem złożyliśmy w Muzeum, w Samorządzie Studenckim WNS, jak również w Radzie Uczelnianej. Część pieniędzy przeznaczyło ze swoich "środków budżetowych" Koło Naukowe Historyków. Faktem jest również to, że sami musieliśmy dołożyć z własnej kieszeni do wydania tej książki. Nakład nie jest duży - to jedynie 500 egzemplarzy, z czego większość została przekazana dla bibliotek. Książka jest traktowana jako materiał promocyjny, toteż nie czerpiemy z niej żadnych profitów. Tematem tym zajmujemy się z powodu naszych zainteresowań i umiłowania historii, a nasza praca ma charakter społeczny. Robimy bo to lubimy, to nasza pasja i nasze życie, dlatego poświęcamy swój wolny czas i własne środki (a niektórzy z nas są na bezrobociu).

Zdobycie funduszy potrzebnych na wydanie tej książki kosztowało nas wiele nerwów i zachodu. Jednak trudności nie zniechęciły nas. Nie ukrywamy, że chcielibyśmy wznowić wydanie, by książka mogła trafić również do księgarń.

Jak została odebrana książka? Czy pojawiły się już jakieś opinie?

Na razie nie dotarły do nas żadne opinie. Mamy jednak nadzieję, że na prezentacji naszej książki, pojawią się osoby, które miały już styczność z książką i że podzielą się z nami swoimi odczuciami, abyśmy wiedzieli, jak książka jest postrzegana, jakie są jej wady, jakie niedociągnięcia, a także, jakie zalety.

Jakie są Wasze dalsze plany? Dr Greiner poinformował mnie, iż planują Panie wyjazd do Wielkiej Brytanii. Czy zamierzają Panie tam kontynuować karierę historyków? Czy mają Panie już jakieś plany na kolejną publikację?

Osób, które brały udział w projekcie i przy wydawaniu książki jest siedmioro. Nasze losy potoczyły się rożnie. Z naszej siódemki - jedna osoba pracuje w szkole jako nauczycielka historii, jedna w IPNie, natomiast reszta osób jest bez pracy, z czego 2 osoby robią doktorat. Prawdą jest, że dwie osoby wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii. Ale jest to przysłowiowy "wyjazd za chlebem". Jednak pamiętamy, kim jesteśmy i co jest pasją naszego życia. Toteż oprócz pracy fizycznej w jakiejś fabryce zamierzamy również zorientować się, czy są jakieś szanse byśmy tam, na miejscu prowadziły naszą działalność naukową. Nie ukrywamy również, że mamy pomysły na dalszą pracę naukową w naszej ojczyźnie, tutaj na ukochanej śląskiej ziemi. Jeden z naszych kolegów żartuje, ąe wyjeżdżamy, by zarobić na następną publikację i jest w tym chyba trochę racji. Czasami same chęci i zapal nie wystarczą, a życie potrafi zweryfikować nasze ideały i priorytety.

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów.

ARTUR BAŁAZIŃSKI

Szersze informacje o książce, wraz z obszernym fragmentem wstępu, można znaleźć na stronie internetowej Studenckiego Koła Naukowego Historyków Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach: www.sknh.prv.pl