W styczniowym numerze tygodnika "Nowe Państwo" http://www.nowe-panstwo.pl) ukazał się artykuł zatytułowany "Lenin wiecznie żywy". Treść artykułu sprowadza się do przedstawienia jednego z profesorów Wydziału Nauk Społecznych prof. dr hab. Janusza Sztumskiego jako wroga systemu kapitalistycznego, który swym studentom poleca książki pełne ideologicznych kwiatków, używając nomenklatury autorki tekstu. Mowa tu przede wszystkim o dwóch książkach Jerzego J. Wiatra: "Społeczeństwo. Wstęp do socjologii systematycznej" oraz "Socjologia polityki". Zdaniem autorki karygodne jest również czerpanie wiedzy z podobnie ozdobionych "Studiów socjologicznych" Tadeusza Szczurkiewicza oraz książek autorstwa samego profesora Sztumskiego.
Przytoczenie zestawu lektur proponowanych studentom pierwszego roku nauk politycznych i dziennikarstwa na przedmiocie "Socjologia ogólna" ma przede wszystkim podkreślić kilka wyraźnie w artykule sformułowanych zarzutów.
* Z podręczników czasów PRL-u można wyczytać wiele ciekawych rzeczy, a ideologiczny język będzie dodatkową atrakcją. Nie doceni tego jednak student pierwszego roku, nie wyłuska tego, co najcenniejsze. Nabierze za to pewności, że socjologia jest nauką ideologiczną i nakładzie sobie przy okazji do głowy trochę głupot.
To pierwszy, dość poważny zarzut. W rzeczywistości książki Jerzego. J. Wiatra są dodatkową lekturą, podobnie zresztą jak pozostałe wymienione w artykule "Nowego Państwa". Głównym podręcznikiem są "Elementarne pojęcia socjologii" Jana Szczepańskiego najbardziej zwięźle i przystępnie przedstawiający, zdaniem wykładowcy, główne zagadnienia socjologiczne, które student powinien sobie przyswoić.
Co do pozostałych lektur i ich atrakcyjności ideologicznej...
- Takie nauki jak socjologia, filozofia czy ekonomia nie są naukami aideologicznymi przekonuje prof. Sztumski. Taki geograf, dajmy na to, może z większym dystansem badać kamień, niż na przykład biolog, który bada płazy czy gady. W przypadku biologii dystans do badanych rzeczy jest już bardziej skomplikowany, ale przecież nie bada się tylko tych kwiatków, które ładnie pachną. Jeśli jednak badamy już człowieka, nigdy nie możemy zdobyć się na absolutny dystans. Trzeba sobie uświadomić, że - tak naprawdę badacz zawsze wartościuje postrzegane zjawiska społeczne. A wartościujemy poprzez przyjęte wartości. Pojawia się teraz problem interpretacji tego zjawiska, sprawa zaangażowania ideowego. Przed pewną otoczką ideową nie da się uciec. Obojętne, co się postrzega.
* "Wiele ośrodków korzysta z wiedzy, której nie powstydziłby się Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu Leninizmu. (...) Trudno, by kadra uniwersytecka się zmieniła skoro na uniwersytetach nie przeprowadzono dekomunizacji. Ostatnio modna jest teza, że komunistów w Polsce w ogóle nie było. To oczywista nieprawda. W dodatku sami nie zrezygnowali z tego, czego nauczyli się sami i uczyli innych przez całe życie. Tymczasem wystarczy wejść do księgarni, by przekonać się, jak wiele wydano w ostatnim czasie doskonałych podręczników do socjologii. Można z nich czerpać do woli".
Książki Jerzego J. Wiatra znajdują się na liście jeszcze jednego przedmiotu "Współczesne teorie polityki", wykładanego na drugim roku studiów przez prof. dr hab. Sylwestra Wróbla. Prof. Wróbel jednak podobnych lektur, jakkolwiek jednych z najważniejszych dla wykładanego przezeń przedmiotu, nie zaleciłby studentom pierwszego roku uczącym się socjologii.
- Jerzy J. Wiatr będąc cenionym socjologiem jest stale zapraszany przez różnego rodzaju ośrodki akademickie za granicą. Nie wstydzą się go zapraszać, dlaczego więc miałbym się wstydzić polecać jego książki? zastanawia się prof. Sztumski. Polecając komuś jego książki nie każę identyfikować się z jego poglądami. To są dwie różne sprawy.
Ponadto książki, o ile mi wiadomo, są podczas studiów sprawą dość dowolną. Student ma opanować materiał do egzaminu, z jakich źródeł będzie się uczył jest jego indywidualną sprawą. Może czerpać do woli z wszystkich, które są mu dostępne.
* "Prawdopodobnie prof. Sztumski jako naukowiec przestał się rozwijać. Czy taki zestaw lektur ma kontekst polityczny? Może, jednak równie dobrze jest to kwestia zwykłej rutyny."
Nie przypominam sobie, by podczas wykładów profesor Sztumski stał nad studentami i wygłaszał owe ideologiczne kwiatki. Podobnej wiedzy nie wymagał także podczas egzaminu, zapewnia wielu jego byłych studentów. Te nieszczęsne ideologiczne kwiatki, które tak drażnią autorkę artykułu, są po prostu omijane. Czasem stają się obiektem żartu, szczególnie wtedy, gdy zadany materiał jest ostro o dociekliwie powtarzany jeszcze w ostatnich chwilach przed wejściem do gabinetu.
*"Uniwersytet Warszawski, w czasach PRL znacznie mniej doktrynerski niż U. Śl., dzisiaj też inaczej radzi sobie z doborem podręczników do socjologii"
Problem, przynajmniej pośrednio, dotyczy właśnie doktrynerstwa, czyli słynnego "czerwonego uniwersytetu". Data powstania Uniwersytetu Śląskiego (1968 rok), sposób powołania go do życia (decyzja Rady Państwa), pierwsi będący członkami PZPR pracownicy naukowi dzisiejszego Wydziału Nauk Społecznych dogmatyczni z przekonania... Wszystko to wpłynęło, zdaje się, na taki sposób postrzegania w kraju Uniwersytetu Śląskiego, nie tylko zresztą wśród studentów.
- Tak, to chyba miała być podpora ideologiczna. Większość kadry na politologii była partyjna. Byliśmy dobrzy; mieliśmy odpowiedź na wszystko. Nikt nie cytował dzieł Lenina, tak jak my wspomina Jerzy Przywara, pracownik naukowy Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa WNS. Odpowiedź zgodna oczywiście z duchem czasu.
Inny z pracowników tegoż instytutu, dr hab. Joachim Liszka mówi natomiast:
- Uniwersytet Śląski nigdy nie był czerwony! Jednym z najważniejszych wydziałów był wydział Matematyki, Fizyki i Chemii. Tam upartyjnienie było minimalne, a znaczenie naukowe tego wydziału niebagatelne. Znaczącą pozycję posiadał również Wydział Prawa. Podobnie ówczesny Wydział Humanistyczny. Rozwijający się świetnie Wydział Filologiczny także niewiele miał wspólnego z czerwonością.
Przydomek "czerwony" Uniwersytet Śląski zyskał w związku z działalnością naukową Jarosława Ładosza będącego kierownikiem Zakładu Filozofii Marksistowskiej oraz Wsiewołoda Wołczewa, któremu zlecono zorganizowanie Zakładu Nauk Politycznych. Obaj byli superdogmatykami i takie też było ich podejście do kształcących się studentów młode kadry edukowane były w takim właśnie dogmatyzmie; i taka właśnie dogmatyczna wersja uprawiania nauki społecznej zaczęła zwracać na siebie uwagę w Polsce.
- Czy było to inspirowane przez partię PZPR? W żadnym przypadku!! Wołczew i Ładosz byli bardzo sumiennymi naukowcami. To trzeba im sprawiedliwie oddać przekonuje J. Liszka. Poza tym to byli ludzie bardzo odważni, wierzyli święcie w to, czego nauczali, podczas, gdy na innych uniwersytetach tak nie było. Ich przynależność partyjna... Oni byli w partii z przekonania. Obaj ponosili konsekwencje rewizjonistycznej polityki partii, jednak pozycja Ładosza w polskiej filozofii była zbyt silna, by podjąć próbę likwidacji tak rozumianych nauk społecznych.
Profesor Sztumski pojawił się na Uniwersytecie Śląskim w latach siedemdziesiątych, kiedy właściwie nastąpił koniec z dogmatyzmem w naukach społecznych. Jest cenionym wykładowcą wśród studentów, bo w ich imieniu przyszło mi się wypowiadać. Jego twórczość wskazuje, iż nie jest zwolennikiem tezy, jakoby nie należało cofać się z pozycji marksizmu leninizmu.
A co do czerwoności śląskiej wszechnicy...
Studenci, tak się akurat składa, nie mają z tym specjalnego problemu. Stare czasy będące dla większości już historią, której też należy uczyć się z podręczników, wywołują czasem uśmiech na twarzy. Ideologiczne kwiatki znikają z podręczników akademickich. Profesorowie nie dopisują już fragmentów, które pozwalają przejść przez cenzurę. Inaczej ma się sprawa z przejściem studentów przez egzamin. W tym przypadku cudowna metamorfoza nie nastąpiła i, z wiadomych względów, nie zanosi się na to, że nastąpi. Bywa, że słynne zdanie o bazie i nadbudowie społecznej ma magiczną wręcz moc, co w praktyce oznacza stopień wyżej w indeksie. To oczywiście nie jest bez znaczenia dla tych, którym przy odpowiedzi na mniej ideologiczne pytania się nie powiodło. Powtórka z rozrywki, której znaczenia często się nawet nie rozumie. A stereotyp "czerwonego uniwersytetu" w opinii studentów pozostał. Sens się jedynie nieco uaktualnił.
JOANNA PAULY
joannapauly@wp.pl
Prof. dr hab. Janusz Sztumski
jest profesorem socjologii w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego.
Urodził się w 1930 roku w Borysławie. Ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Wydział Filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Doktoryzował się w 1963 r. Cztery lata później uzyskał habilitację, od 1974 r. jest profesorem nadzwyczajnym, od 1980 roku zaś profesorem zwyczajnym.
Od 1955 r. był pracownikiem naukowym w Katedrze Logiki Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. W latach 1959-69 był tam kierownikiem Katedry Historii Filozofii i Myśli Społecznej, w latach 1969-73 zastępcą dyrektora Instytutu Ekonomii.
Z Uniwersytetem Śląskim jest związany od lat siedemdziesiątych. W latach 1974-76 był dyrektorem Instytutu Filozofii i Socjologii, w 1984 r. został zastępcą dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa.
Profesor J. Sztumski był ponadto rektorem Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie w latach 1977 1980, a w latach 1981-82 kierownikiem Zakładu Socjologii Pracy WSNS przy KC PZPR. Był członkiem PZPR od 1956 r. aż do rozwiązania partii.
Jest laureatem licznych nagród i odznaczeń. W maju br. ukaże się jego kolejna publikacja pod tytułem "Pokolenie wygranych. Dzieci i młodzież w procesie transformacji społeczno gospodarczej i politycznej w Polsce".
JP