Wiosna w Mińsku jest naprawdę ładna. Wszystko staje się kolorowe i wydaje się przyjazne i uśmiechnięte. Tak uśmiechnięte, jak twarze studentów, których miałam okazję codziennie witać na zajęciach. W sekcji polskiej przy Katedrze Białorutenistyki Uniwersytetu Pedagogicznego. Szef tej Katedry Paweł Michajłow robi wszystko, by stworzyć (a właściwie rozwinąć) polonistykę z prawdziwego zdarzenia. Zaczęto oczywiście od programu studiów. Program językoznawczy w zasadzie niewiele się różni od naszych polonistyk: są lektoraty, ale oprócz tego kursy „teoretyczne" gramatyki opisowej, elementy gramatyki historycznej i dialektologii, zajęcia ze stylistyki, wykłady monograficzne i specjalizacyjne. Mniej imponująco przedstawia się kwestia nauczania literatury, ale to kwestia... czasu. Jak to zwykle bywa na wszystkich polonistykach zagranicznych na całym świecie, rodzime siły Katedry nie wystarczają, by poprowadzić pełne kursowe zajęcia ze wszystkich dziedzin. I tu Katedrze pomogła Ambasada RP. Na stanowisku I sekretarza ds. kultury i nauki jest tam obecnie człowiek, który dla krzewienia polskiej kultury i polskiego języka zrobi wszystko, a jeśli da radę to jeszcze więcej. To dr Piotr Garncarek, który ostatnie 20 lat poświęcił nauczaniu języka i kultury polskiej cudzoziemców w warszawskim "Polonicum". Dr Garncarek w tzw. środowisku zna wszystkich, rozpoczął więc akcję ściągania kadry do/dla polonistów białoruskich. W pierwszym semestrze przyjeżdżał do Mińska prof. Jan Mazur z UMCS w Lublinie, w tym semestrze ten zaszczyt przypadł mnie. Otoczono mnie w Mińsku opieką niebywałą. Szczególnie miłe były dla spotkania z dwiema wykładowczyniami na polonistykach: w Uniwersytecie Pedagogicznym Anną Łowczynowską i na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym Heleną Kazancewą. Obie bowiem to tegoroczne uczestniczki naszej cieszyńskiej letniej szkoły języka, literatury i kultury polskiej. Już tam zdążyliśmy się wszyscy z nimi zaprzyjaźnić, więc w Mińsku były i wspomnienia, i opowieści o tym, co zdarzyło się przez ostatnie pół roku i w Mińsku, i w Katowicach: kto się ożenił, kto ma nowego chłopaka, kogo bolał ząb, ale... przede wszystkim na jakim etapie są prace naukowe. Większość lektorek i lektorów Szkoły Języka i Kultury Polskiej to doktoranci (filologii polskiej, kulturoznawstwa, filologii klasycznej), asystentki z Mińska to też doktorantki, więc wspólnych tematów zawsze było wiele.
Obie dziewczyny, co niezwykle wzruszające, chodziły na moje zajęcia, nie po to oczywiście, by uczyć się polskiej gramatyki (tę znają wyśmienicie), ale by podpatrzeć, jak można uczyć pewnych rzeczy. Ich tydzień pracy stał się więc koszmarny, bo oprócz prowadzonych przez siebie zajęć (w zdecydowanie większym wymiarze niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce), zaliczały drugą porcję moich zajęć.
W Mińsku prowadzę zajęcia z gramatyki opisowej na II roku i zajęcia specjalizacyjne na V roku. Moi białoruscy studenci są równie świetni, jak ich wykładowcy. Z pasją przegryzają się przez typologię odmian współczesnej polszczyzny, przez tajniki konotacji i akomodacji, ale też potrafią się świetnie bawić, rozwiązując schematy budowy polskich tekstów reklamowych, szczególnie tych, które są oparte na grze językowej i językowym dowcipie. Z zapałem rysują na mapach izoglosy dialektalnych zjawisk fonetycznych i fleksyjnych i w końcu wspólnie bawiliśmy się „Lornetką" braci Golców, szukając na przemian cech gwarowych i odstępstw od gwary. Takie zabawy są możliwe dzięki uporowi, z jakim panowie Garncarek i Michajłow dążyli do stworzenia pracowni polonistycznej z prawdziwego zdarzenia. Jest już prawie wszystko: słowniki, mapy, filmy, aparatura wideofoniczna. Mogliśmy więc Golców posłuchać i zobaczyć, a poza tym zajęcia dialektologiczne urozmaicać fragmentami „Wesela" i „Chłopów". Mogliśmy zobaczyć odpowiednie reklamy telewizyjne.
Napisałam, że w pracowni polonistycznej jest „prawie wszystko". Bo jak to zwykle bywa, biblioteka ma braki, które koniecznie trzeba dla dobra studentów uzupełnić. Sporo słowników zakupiła dla nich „Wspólnota Polska", trochę książek przywiózł prof. Mazur, trochę książek (szczególnie takich, których współwydawcą jest Szkoła Języka i Kultury Polskiej) zawiozłam ja do Mińska. Białoruska polonistyka ma nadzieję, że pomogą jej w uzupełnianiu biblioteki polskie uniwersytety. Proszą o dublety i książki wydawnictw uniwersyteckich.
Mam ogromną nadzieję, że polonistyka będzie się rozwijać nadal równie prężnie, jak do tej pory. Dobrze byłoby, gdyby część z tamtejszych studentów mogła kontynuować potem naukę na studiach podyplomowych w Polsce. Może już w tym roku uda się to Natalii Szyp, która kończy właśnie V rok i jest studentką, o jakiej marzy każdy wykładowca zaangażowaną, inteligentną, żądną wiedzy i zakochaną w Polsce. Takich jak ona, jest oczywiście więcej. I oni zostaną najlepszymi ambasadorami polskiej kultury. Pomóżmy im, by tę misję mieli szansę wypełniać jak najlepiej.