Zrobiło się trochę cieplej, więc postanowiłem wyciągnąć stare kości i pogrzać je trochę na śląskim słoneczku. Dawniej z ochotą spacerowałem po rodzinnym mieście – Katowicach, w którym „odkryłem” miejscową „ścieżkę filozofów”, Philosophenweg, której słynnym oryginałem można chodzić w Heidelbergu. Katowicka „ścieżka filozofów” nie jest tak romantyczna jak jej oryginał, ale też jest przyjemna i wiedzie pobrzeżem Strefy Kultury. Idąc od Spodka wzdłuż Centrum Kongresowego, nowo budowanego biurowca o oryginalnym kształcie, budynku NOSPR-u i dochodząc do Muzeum Śląskiego, możemy podziwiać panoramę Katowic z charakterystycznymi wieżami kościołów, budynkiem wojewódzkich urzędu i sejmiku, majaczących na horyzoncie szybów kopalnianych świadczących o korzeniach tej ziemi. Przede wszystkim jednak mamy przed sobą widok kampusu uniwersyteckiego w rejonie ulicy Bankowej: jest to naturalne dopełnienie inwestycji po drugiej stronie ul. Chorzowskiej. Zwłaszcza, że i tu można się zachwycić widokiem np. CINiB-y.
Ścieżka ta ma jedną wadę: nie można się na niej schronić pod drzewami, co może być uciążliwe zarówno w dni słoneczne, gdy żar się leje z nieba, jak i w dżdżyste, gdy dla odmiany woda się leje za kołnierz. Może z czasem coś cienistego wyrośnie i wtedy już zachwyt będzie pełny.
Wkrótce rodzinne miasto nabierze innego znaczenia: będzie to metropolia, której nazwy w chwili pisania tego tekstu nie znam (niewykluczone, że z powodu tej nazwy bóle porodowe mogą się przeciągnąć). Amatorzy spacerów po okolicy będą się musieli przygotować do wypraw od wschodu do zachodu, od Małopolski po Śląsk Opolski – bo tak na mapie przedstawia się nowy organizm miejsko-wiejski, nowa konurbacja, z definicji policentryczna, więc centrum będzie tam, gdzie jesteś akurat teraz. Jest to dynamiczna koncepcja centrum, czasoprzestrzenna i mieszcząca się w koncepcjach stochastyczno-probabilistycznych. A skoro tak, to możliwe będą i spacery losowe, zwane błądzeniem losowym, po angielsku random walks. W Wikipedii można przeczytać, że spacer losowy jest przykładem łańcucha Markowa. Spacer kojarzy się z łańcuchami, jeśli to jest spacer w Tatrach albo innych górach. Mam nadzieję, że oprócz Tarnowskich, inne Góry nie zaistnieją w okolicy w najbliższej przyszłości – trudno byłoby Człowiekowi w Wieku Podeszłym (do tej kategorii zalicza się niżej podpisany), wędrować po górskich szczytach. A moje plany na najbliższe miesiące są właśnie związane z eksplorowaniem nowej metropolii. Nie planuję niczego deterministycznie, będzie to przygoda stochastyczna, jakieś takie ruchy Browna. Chciałbym jednak odwiedzić różne zakątki, w których dotąd nie byłem. A przynajmniej nie pamiętam, że byłem. To jest jeszcze jeden urok wieku podeszłego: wszystko zdaje się wciąż nowe i nieznane. (Tak jak w dowcipie o kolegach umawiających się na spotkanie w restauracji: gdy mają 30 lat, chcą iść Pod Platana, bo tam są świetne kelnerki, gdy mają 40 – bo tam dobrze karmią, po sześćdziesiątce interesuje ich łatwość dostępu dla osób niepełnosprawnych, a po osiemdziesiątce mówią: „Chodźmy Pod Platana, bo tam jeszcze nigdy nie byliśmy”).
I trzeba się śpieszyć z tymi spacerami po nowo uzyskanym organizmie miejskim: wróble ćwierkają już o metropolii Krakowice, a wtedy nie będzie łatwo spacerować po swojej okolicy.