Uroczystość przedstawienia 29 tegorocznych stypendystów i wręczenia im stosownych dokumentów odbyła się 12 maja w auli im. Kazimierza Lepszego w rektoracie Uniwersytecie Śląskiego. Mistrzem ceremonii był dr. hab. prof. UŚ Ryszard Koziołek, prorektor ds. kształcenia i studentów, a poza wyróżnionymi udział w spotkaniu wzięli przedstawiciele władz naszego uniwersytetu oraz reprezentanci władz samorządowych.
Kryteria przyznawania stypendiów podlegają ciągłemu zaostrzaniu, dlatego tym bardziej cieszy, że tak wiele osób związanych z Uniwersytetem Śląskim staje się ich beneficjentami. W tym roku dotyczy to czworga doktorantów oraz dwudziestu pięciu studentów.
– Już wcześniej nie było łatwo uzyskać stypendium, a teraz wymaga to jeszcze większych wysiłków. Pierwszy warunek to uplasowanie się w czołowych pięciu procentach studentów danego kierunku pod względem średniej z przedmiotów – przybliżanie procedury przyznawania nagród rozpoczął prof. Koziołek.
Wnioskujący mógł zdobyć maksymalnie sto punktów. Wysoka średnia stanowiła tylko cząstkę z tej puli: można było uzyskać dzięki niej tylko pięć punktów. Resztę przyznawano na podstawie wybitnych osiągnięć naukowych, artystycznych lub sportowych. Prowadzący uroczystość wspominał także o zainteresowaniach i pasjach stypendystów.
– Można zapytać, dlaczego o nich mówimy, skoro stypendia przyznawane są za wyniki w nauce? Dlaczego na dzisiejszym uniwersytecie, który tak troszczy się o parametryzację i wymierność efektów naukowych, mówimy o państwa działalności niepodlegającej parametryzacji i nieprzynoszącej żadnych punktów? – pytał prorektor. – Inaczej mówiąc, jaki jest pożytek z państwa nieparametryzowanych fragmentów osobowości intelektualnej? Otóż ten wymiar „niewymierny” uważam za niezwykle ważny, za niezbędny w funkcjonowaniu uniwersytetu.
Jako przykład prof. Koziołek przywołał postać holenderskiego entomologa Jana Swammerdama żyjącego w XVII wieku. Swammerdam jako pierwszy pokazał, że owady nie rodzą się z błota i nieczystości, że poczwarka nie umiera, tylko ulega przeobrażeniu w owada doskonałego, a także wykrył, że pszczelim ulem włada nie samiec, jak wcześniej myślano, lecz samica.
– Biblia natury to arcydzieło nie tylko entomologii, ale także filozofii. Praca Swammerdama stała się korzyścią dla entomologów, ale z wielką ciekawością była czytana przez polityków i teoretyków polityki – zauważył prorektor.
XVII-wieczny model władzy był modelem władzy męskiej (wyjątek, szokujący, stanowiła królowa angielska Elżbieta I) i był uzasadniany m.in. prawem naturalnym. Otóż wedle prawa natury kobieta nie powinna rządzić w żadnym społeczeństwie, a społeczności błonkówek były uważane za prototypy i modele społeczeństw idealnych.
– I nagle Swammerdamowi udaje się wykazać, że w ulu rządzi nie facet, ale samica – wyznał prof. Koziołek. – Przenikanie się zatem rozmaitych dyscyplin i nauk przez długi czas może się odbywać dzięki dyletantom, dzięki amatorom, ale nagle takie obserwacje, które uznajemy za nieprofesjonalne czy wręcz ignoranckie, krystalizują się w prawo, w zasadę, w postępowanie naukowe – przekonywał prorektor ds. kształcenia i studentów, który na zakończenie raz jeszcze podkreślił znaczenie „wiedzy nieparametryzowanej”.
– Czyni nas ona ludźmi uniwersytetu we właściwym rozumieniu tego słowa: to znaczy ludźmi uniwersalnymi, zainteresowanymi całością uniwersum. Czymś, co czyni nas zawodowcami, jest nasza wiedza profesjonalna, ta właśnie, która przyniosła państwu te wybitne osiągnięcia. Ludźmi uniwersytetu stajemy się dzięki tej całości, którą państwo tak wspaniale sobą reprezentują – podsumował prof. Ryszard Koziołek.