Rozmowa z dr. hab. Markiem Leśniakiem z Katedry Kryminalistyki Wydziału Prawa i Administracji UŚ

Przestępca pod lupą

Dr hab. Marek Leśniak z Katedry Kryminalistyki UŚ
Dr hab. Marek Leśniak z Katedry Kryminalistyki UŚ

Wzrost przestępczości, przebiegłość i pomysłowość sprawców stymuluje rozwój kryminalistyki, która uczestniczy w śledztwie, począwszy od stadium przygotowawczego procesu po konkretne ekspertyzy zebranych dowodów.

W naukach sądowych mamy obecnie do czynienia z ogromnym przełomem jakościowym. Wzrost przestępczości w takich dziedzinach, jak na przykład fałszerstwo dokumentów, wymaga stałej modyfikacji metod identyfikacyjnych kryminalistyki. Nauki te są niezmiernie pomocne podczas rekonstrukcji stanu faktycznego, która musi być zrealizowana przed kwalifikacją prawną; dokonuje jej kurator lub sędzia. Rekonstruując wydarzenia, zacząć trzeba od ustalenia, z czym mamy do czynienia – z wypadkiem czy przestępstwem, w jakim stopniu zadziałał czynnik losowy. Podstawowe pytania brzmią: czy i dlaczego? Jeśli mamy do czynienia z czynem przestępczym, należy ustalić: ilu było sprawców, na czym polegało ich działanie, czym się kierowali… itd. W Katedrze Kryminalistyki zajmujemy się naukami sądowymi w sferze dydaktycznej, natomiast w zakresie badań empirycznych przeprowadzamy ekspertyzy dla sądów i prokuratur w dziedzinie szeroko rozumianego pismoznawstwa oraz badań psychofizjologicznych (poligraficznych). Trzecią bardzo ważną sferą działań, w kontekście prawa dowodowego, jest analiza wszystkich czynników, które wpływają na rekonstrukcję stanu faktycznego i ustalenie, jaki jest status epistemologiczny tych stwierdzeń. Zrozumiałe jest więc stałe udoskonalanie metodologii z wykorzystaniem wszystkich nauk pomocniczych. Dziś nie wystarczy odwoływać się wyłącznie do logiki tradycyjnej, z pomocą ruszyły także nowe kierunki, na przykład logika rozmyta. Na drodze ustalania prawdy sądowej należy wykorzystywać metody, które pozwalają wyznaczyć największy stopień prawdopodobieństwa.

Czy przyznanie się do winy i rekonstrukcja zdarzeń przedstawiona przez przestępcę jest wystarczającym dowodem dla sądu?

– Zdarza się, i to należy brać pod uwagę, że przestępca, przyznając się do winy, wprowadza świadomie w błąd organy ścigania. To jednak nie może osłabiać czujności śledczych, oględziny miejsca zdarzenia powinny być dokładne, często należy także jak najszybciej przeprowadzić badania wariograficzne. Przestępca bowiem wykorzystuje przyznanie się jako element psychologiczny, skutkujący powierzchownością badań i kiedy na kolejnym etapie postępowania wycofuje swoje zeznania, bez szczegółowych oględzin miejsca zdarzenia, o wiele trudniej jest udowodnić mu winę. To dosyć często stosowana praktyka.

To nie jedyna pułapka, w którą mogą wpaść śledczy…

– Każda rekonstrukcja zdarzenia powstaje na bazie zebranych faktów i ujawnionych informacji, tworząc pewnego rodzaju historię, w której zawsze jednak pojawiają się pewne luki. Prowadzący śledztwo wypełniają je hipotezami, w ich ocenie, najbardziej prawdopodobnymi. Powstają więc dwie opowieści – jedna widziana oczami prokuratora, druga obrońcy. Może się zdarzyć opowieść, że bardziej ustrukturalizowana, choć nieprawdziwa, może wyprzeć stan faktyczny. Dlatego tak ważne jest zgromadzenie jak największej liczby faktów i wyników badań, które ograniczają możliwość stawiania hipotez. Im mniej luk, tym mniej miejsca na hipotezy. Rekonstruując proces wnioskowania, można dostrzec jego słabe punkty, które za pomocą odpowiednich metod badawczych można jednoznacznie obalić, podważyć bądź potwierdzić. Dotyczy to szczególnie pewnych generalizacji, które nie znajdują oparcia w dowodach empirycznych.

Badania kryminalistyczne wspomaga dziś wiele nauk, począwszy od logiki, a skończywszy na psychiatrii. Czy to ogranicza margines błędu podczas orzekania o winie?

– Bardzo duże postępy poczyniła medycyna sądowa. Poziom badań na przykład DNA jest nieporównywalny z tym sprzed kilkunastu lat. Jednakże, szczególnie dotyczy to tzw. śladów trudnych (np. w przypadku zgwałcenia zbiorowego), ustalenie czy wykluczenie osoby podejrzanej nadal może być związane z dużym subiektywizmem ze strony eksperta. Generalnie jednak badania z zakresu nauk sądowych są bardziej szczegółowe, obarczone coraz mniejszym obszarem błędu. Psychologia sądowa niejednokrotnie pozwala odrzucić pewne stereotypy bądź wyeliminować wnioski, będące wynikiem przypadkowo nabytej przez prowadzących śledztwo wiedzy czy, co zdarza się często, obciążeń przekazami medialnymi. Rozwój nauk sądowych umożliwia stworzenie standardów i wyznaczenie, krok po kroku, poszczególnych etapów postępowania ekspertów. Standardy te powinny obowiązywać na każdym, nawet najwęższym odcinku pracy śledczego. Przy ocenie poprawności jednym z kryterium pozostawałoby prześledzenie działań w odniesieniu do obowiązujących norm.

Badania naukowe prowadzone w Katedrze Kryminalistyki poszerzają wiedzę w tym zakresie?

– Procedury mogą być zakorzenione w wynikach badań empirycznych, ale mogą także opierać się na przekonaniach subiektywnych, intuicyjnych, doświadczeniach. Jednym z takich stereotypów jest opinia o tym, że osoba poddawana badaniu wariograficznemu nie może spożywać wcześniej kawy, która podnosi ciśnienie i może zniekształcić obraz odczytu kardio. Tymczasem badania empiryczne wskazują, że nie ma takiej zależności. Tak więc wyniki naszych badań dostarczają z jednej strony informacji pomocnych przy opracowywaniu standardów, z drugiej – pozwalają poznać obszar niepewności stosowanej metody. W szczegółowym zakresie przeprowadzamy między innymi ekspertyzy dokumentów, ekspertyzy wariograficzne, zajmujemy się również logiką dowodzenia sądowego, a także problematyką dowodu z opinii biegłego. Niedawno zakończyliśmy badania poligrafu głosowego wyprodukowanego przez jedną z izraelskich firm. Jego twórcy wskazywali na bardzo wysoką wykrywalność nieszczerości osoby badanej. Nie mieliśmy jednak dostępu do wyników badań, które potwierdziłyby tę ocenę, nie dysponowaliśmy również wskazaniami, jaki jest obszar błędu tego urządzenia, czyli tego, co najbardziej interesuje odbiorcę. Po przeprowadzonych przez nas badaniach okazało się, że tradycyjny poligraf jest bardziej skuteczny.

O jakim procencie mówimy?

– W badaniach poligraficznych, nie uwzględniając wyników nierozstrzygających, w wypadku niektórych metodyk trafność przekracza dziewięćdziesiąt procent, czyli spośród dziesięciu rozstrzygających ustaleń dziewięć powinno być trafnych. W wypadku tego urządzenia, na podstawie badań, które przeprowadziliśmy najlepszym wynikiem było siedem na dziesięć.

Jakie to ma znaczenie w procesie dowodowym?

– Decydent, który opiniuje, musi wiedzieć, jaki jest poziom błędu. Analizując więc wyniki przeprowadzonych ekspertyz i zestawiając je z poziomem trafności danego urządzenia, jest w stanie ustalić stopień prawdopodobieństwa.

Katedra wykonuje badania na zlecenia sądów bądź prokuratur wyłącznie z naszego województwa?

– Otrzymujemy zlecenia z całego kraju i nie tylko sądów czy prokuratur, ale także z kancelarii adwokackich czy podmiotów prywatnych, choć zdarza się to rzadziej. Wyniki naszych badań funkcjonują jako dowód z instytutu naukowo-badawczego w postępowaniu karnym czy cywilnym.

Wynika to z faktu, że katowicki Wydział Prawa i Administracji w rankingu MSWiN uznany został za najlepszy?

– Zapewne ma to znaczenie, ale głównie wynika to ze specyfiki badań prowadzonych w naszej Katedrze. Jesteśmy jednym z trzech ośrodków uniwersyteckich, oprócz warszawskiego i wrocławskiego, zajmujących się badaniem dokumentów i badaniami pismoznawczymi. Najtrudniejszymi sprawami są te, w których funkcjonuje już kilka sprzecznych opinii biegłych. Dla sądu opinia pojedynczego biegłego, kilku biegłych czy instytutu naukowego podlegają takiej samej ocenie merytorycznej. Ustalenie stanu faktycznego ostatecznie należy jedynie do sądu orzekającego, jednak opinie z instytutów naukowych często służą sądom do rozstrzygania, którą z wcześniej wykonanych – a sprzecznych treściowo względem siebie – ekspertyz uznać.

Pana pole działania…

– Jestem aktywny niemal w każdej z tych dziedzin. Pierwszy obszar dotyczy głównie metodologii badań w kontekście nauk sądowych, statusu twierdzeń, do których dochodzą eksperci. Następna ścieżka to są badania pismoznawcze w szerokim znaczeniu, czyli badania identyfikacyjne, określenie wpływu chorób somatycznych czy zaburzeń psychicznych na obraz pisma, jak również badania z obszaru psychologii pisma (w zakresie powiązań konkretnych konfiguracji cech wypowiedzi pisemnej z określonym zespołem cech psychologicznych kreującego taką wypowiedź). W tej dziedzinie bardzo pomaga mi moje drugie, psychologiczne, wykształcenie. Kolejną sferą moich zainteresowań są badania psychofizjologiczne za pomocą poligrafu oraz badania z zakresu psychologii rozpytania i przesłuchania. Obecnie zajmuję się wątkiem patologii pisma, czyli wpływem różnego rodzaju zaburzeń na obraz pisma, zarówno typu somatycznego, jak i psychicznego.

Charakter pisma obnaża wszystkie nasze cechy?

– Wokół tego tematu krąży wiele opinii, między innymi i ta, dotycząca ujawniania poprzez sposób pisania poszczególnych cech charakteru. Te wnioski najczęściej nie są poparte żadnymi dowodami empirycznymi. Największym z dotychczasowych sukcesów z dziedziny psychologii pisma w Polsce jest opracowanie metodyki ustalania płci wykonawcy rękopisu. Jej autorem jest prof. Tadeusz Widła, kierownik naszej Katedry. Metoda ta może być wykorzystywana w przypadku rozpracowywania na przykład wykonawcy anonimów.

Nie pomogą autorowi anonimu usilne starania wprowadzenia w błąd grafologów, zawsze jakiś osobisty ślad pozostanie?

– W zachodniej literaturze można odnaleźć nawet podręczniki na temat, jak wprowadzić w błąd badaczy. Natomiast psychologia pisma może znakomicie sprawdzić się w testach zatrudnieniowych. Nie jest już konieczna bezpośrednia rozmowa, ściąganie kandydata z odległych stron, wystarczy analiza próbki pisma. To jeszcze raczkująca dziedzina, ale bardzo rozwojowa.

Pióra i długopisy wypierane są przez komputer i drukarkę…

– Ten obszar także będzie przedmiotem naszych badań. Wiele urządzeń elektronicznych (na przykład część tabletów) utrwala niektóre cechy nawyku pisarskiego użytkownika, a to już pozwala na poczynienie pewnych ustaleń.

Wprawdzie dokumenty spisane ręcznie ustępują elektronicznym, ale zapewne tradycyjnie sporządzone testamenty są obiektem badań kryminalistycznych.

– To prawda, nadal jest wokół nich wiele wątpliwości. Nasze badania, stwierdzające autentyczność, są początkiem długofalowego działania, w które później wkraczają biegli psychiatrzy i psychologowie. Ich zadaniem jest ustalenie stopnia świadomości sporządzającego dokument, ingerencji osób postronnych w spisywaną treść, oddziaływanie leków, alkoholu itp. Współdziałanie specjalistów z różnych obszarów nauk sądowych jest więc oczywiste. W Katedrze mieliśmy kiedyś do czynienia z testamentem spisanym na kilku niewielkich karteczkach. Badanie musiało odpowiedzieć na pytania, które powstały później. Analizy chemiczne są pomocne w rozwiewaniu wielu, ale na pewno nie wszystkich wątpliwości.

Czy biegli śledzą losy sporządzanych przez siebie opinii?

– To jest problem, który czeka na rozwiązanie. W Polsce biegły nie ma możliwości zapoznania się z dalszym przebiegiem sprawy, w której złożył ekspertyzę. Wszelkie indywidualne próby zdobycia na ten temat informacji nie są mile widziane przez sądy – i słusznie – ponieważ świadczą o pewnego typu zaangażowaniu emocjonalnym badacza. Powinna jednak obowiązywać na poziomie instytucjonalnym procedura, w ramach której każdy biegły miałby możliwość zapoznania się z losami swojej pracy i informacją, w jakim stopniu została ona wykorzystana przez sąd. Być może pojawiły się inne ekspertyzy, których porównanie wniosłoby dodatkową wiedzę, a w szczególnych przypadkach mogłoby nawet ujawnić własne nieprawidłowości. Pamiętajmy, że człowiek uczy się przede wszystkim na swoich błędach – ale żeby było to możliwe, musi o nich mieć informację. Zdarza się, że zwracamy się z prośbą do sądu czy prokuratury o udostępnienie w celach dydaktycznych danych materiałów. Z zachowaniem obowiązujących przepisów o ochronie danych osobowych są nam one przekazywane. Czasami studenci, zbierając, za zgodą prezesa sądu, materiały na przykład do pracy magisterskiej, docierają w archiwach do naszych ekspertyz i wówczas mamy możliwość prześledzenia ich roli w procesie.

Autorzy: Maria Sztuka
Fotografie: Agnieszka Sikora