Członkowie polsko-ukraińskiej komisji od wielu lat recenzują podręczniki szkolne do nauczania historii i geografii. Podczas corocznych zebrań próbują zweryfikować pewne punkty widzenia, uwzględniając argumenty obu (stron) narodów. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy wiele trudnych momentów w historii polsko-ukraińskiej, ale chcemy ująć je w taki sposób, aby młode pokolenie w Polsce i na Ukrainie widziało swojego sąsiada nie jako wroga, lecz jako partnera – mówił podczas posiedzenia prof. dr hab. Stanisław Kulczycki, przewodniczący ukraińskiej części komisji
Kierunek: Katowice
Polsko-ukraińska komisja została powołana w 1993 roku przez premier RP Hannę Suchocką, na mocy porozumienia podpisanego między dwoma ministerstwami. Co roku członkowie obu stron otrzymują materiały do nauczania historii i geografii, by sprawdzić, w jaki sposób przedstawiane są informacje dotyczące ich kraju w podręcznikach sąsiadów. Opracowują szczegółowe recenzje oraz spotykają się, na przemian w Polsce i na Ukrainie, by komentować i analizować wyłaniający się obraz historyczny i geograficzny danego kraju. – Różne wydarzenia są inaczej postrzegane przez nas, inaczej przez nich. Staramy się więc, w miarę możliwości, spolaryzować stanowiska nadmiernie tendencyjne, trudne do przyjęcia zarówno przez jedną, jak i drugą stronę – tłumaczy prof. zw. dr hab. Andrzej Jankowski z Zakładu Hydrologii i Gospodarki Wodnej Obszarów Urbanizowanych (WNoZ UŚ), od kilkunastu lat pracujący w komisji.
Tegoroczne posiedzenie zostało zorganizowane w Katowicach. 25 września w rektoracie odbyła się sesja naukowa, podczas której swój referat nt. historii i przemian społeczno-gospodarczych Doniecka wygłosił dr Wołodimir Gołowko z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, prof. UŚ dr hab. Zygmunt Woźniczka (UŚ) mówił o różnorodności kulturowej Górnego Śląska, natomiast prof. UŚ dr hab. Maria Tkocz (UŚ) omówiła procesy restrukturyzacyjne oraz ich efekty widoczne na Górnym Śląsku.
Zgromadzonych gości powitał JM Rektor UŚ prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś. W kilku słowach przybliżył specyfikę Uniwersytetu Śląskiego. Dziękując członkom komisji za przybycie, podkreślił, że jedna z idei przewodnich uczelni brzmi: „łam schematy”. Wpisuje się ona, w pewnym sensie, w charakter zadań podejmowanych przez członków komisji.
Do Katowic przyjechali przedstawiciele Ministerstwa Oświaty, Nauki, Młodzieży i Sportu Ukrainy: prof. Oleksandr Udod, Raisa Jewtuszenko oraz Natalia Beskowa; członkowie Narodowej Akademii Nauk Ukrainy: dr Wołodimir Gołowko, dr Witalij Perkun; przedstawiciel Ministerstwa Edukacji Narodowej – dr Krzysztof Kafel; ponadto członek rady IPN dr hab. Grzegorz Motyka, dr Piotr Kroll (UWr), dr Karol Sanojca (UW) oraz prof. Andrzej Jankowski (UŚ).
Stronie polskiej przewodniczy prof. dr hab. Włodzimierz Mędrzecki (IH PAN). Przedstawiając zgromadzonych gości, wspomniał również o przewodniczącym strony ukraińskiej, profesorze Kulczyckim. – Kiedy po raz pierwszy pojechałem do Kijowa, w 1995 roku, Instytut Historii Ukrainy był jeszcze mocno w okowach dawnego świata, ale już wtedy młodzi naukowcy szeptali, że jest jedna osoba, która tworzy nową historiografię. Tym kimś był właśnie profesor Stanisław Kulczycki. Nasza komisja nie może mieć lepszego partnera – zapewnił historyk.
Miejsce spotkania zostało wybrane nieprzypadkowo. Historia polsko-ukraińska zaznaczyła swoją obecność również na Śląsku.
Stosunki polsko-ukraińskie i Górny Śląsk
W ciągu trzech godzin musieliśmy opuścić dom, to nie do wiary. Było nas ośmioro w domu. Wzięliśmy więc, co kto mógł zabrać. W Zagórzanach staliśmy dwa tygodnie, bez dachu nad głową. Potem kolejne dwa tygodnie jechaliśmy na Zachód. Cały czas padał deszcz.
Oto fragment wspomnień mieszkanki Owczar, która wraz z całą swoją rodziną musiała opuścić rodzinny dom w wyniku działań podjętych w ramach Akcji „Wisła”, w 1947 roku. Przesiedlenia rzekomo skierowane przeciwko członkom Ukraińskiej Powstańczej Armii, w rzeczywistości wymierzone zostały przede wszystkim przeciwko ludności łemkowskiej i ukraińskiej.
Charakter stosunków polsko-ukraińskich przybliżał podczas posiedzenia prof. UŚ dr hab. Zygmunt Woźniczka z Zakładu Teorii i Historii Kultury. W czasie wysiedleń transporty z ludźmi jechały na teren tzw. „Ziem Odzyskanych” i przejeżdżały przez Oświęcim. Jak wyjaśnił historyk, tam właśnie odbywała się filtracja ludzi w transportach i część z nich przewieziono do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, głównie przedstawicieli duchowieństwa oraz inteligencji ukraińskiej, a także grupę żołnierzy UPA z Czechosłowacji.
– Szacuje się, że w Jaworznie zamordowano około 200 osób narodowości ukraińskiej. Nie wiemy, gdzie zostali pochowani, grób i pomnik w lesie są więc symboliczne – dodaje prof. Woźniczka.
W ramach organizacji spotkania polsko- -ukraińskiej komisji, goście mogli zobaczyć zabytkową architekturę Giszowca i Nikiszowca oraz adaptowane obiekty poprzemysłowe (jak chociażby CH Silesia) wraz z obszernym komentarzem geografów – dr. Grzegorza Jankowskiego oraz dr. Sławomira Pytla. Zwiedzili również Muzeum Miasta Jaworzna, w którym znajduje się między innymi specjalna gablota z ukraińskimi wydawnictwami, oraz zobaczyli ów wspomniany symboliczny pomnik pamięci Polaków, Ukraińców i Niemców, więzionych i zamordowanych w COP Jaworzno (napis został przygotowany w trzech językach: polskim, ukraińskim i niemieckim). – Nasi goście zobaczyli, w jaki sposób przekazujemy młodzieży pamięć o przeszłych wydarzeniach. Dla nich to było przeżycie – mówi prof. Jankowski.
Okazało się, że polsko-ukraińskie stosunki to nie tylko fragment trudnej historii z Jaworznem w tle. Prof. Woźniczka zwrócił również uwagę na Ślązaków walczących w obronie Lwowa oraz na Ukraińców, którzy brali udział w Powstaniach Śląskich. – Warto także przypomnieć postać prof. inż. Iwana Feszczenki-Czopiwskiego, wicepremiera rządu ukraińskiego, sławnego metalurga, który założył zakład metalurgii przy hucie Baildon w Katowicach – dodaje historyk. Jego wiedza była potem wykorzystywana m.in. do produkcji czołgów.
Po wojnie na Śląsk dotarło wielu repatriantów ze Wschodu, a wśród nich inteligencji lwowskiej, której działania doprowadziły do powstania Politechniki w Gliwicach, a w Bytomiu – Opery Śląskiej, przede wszystkim dzięki zapałowi światowej sławy śpiewaka Adama Didura.
Wbrew pozorom, stosunki polsko-ukraińskie dotyczą nie tylko strefy przygranicznej, mocno zaznaczyły się również na Górnym Śląsku.
Wprawne oko
Kwestie historyczne mogą budzić szereg wątpliwości i stawać się przedmiotem kolejnych owocnych dyskusji. – Ja jestem w nieco bardziej komfortowej sytuacji –przekonuje prof. Jankowski. – Geografia ogólna, jak sama nazwa wskazuje – bez względu na to, czy nauczana w Polsce, na Ukrainie czy w Stanach Zjednoczonych – ma charakter ogólny. Trudno więc mówić o znaczących różnicach – dodaje. Kilkanaście lat temu został wyznaczony przez Polskie Towarzystwo Geograficzne do prac nad podręcznikami, i jest jedynym geografem (i jednocześnie pracownikiem UŚ) w gronie ekspertów.
Profesor, podczas rozmowy, rozkłada na biurku ukraińskie podręczniki, zeszyty ćwiczeń oraz atlasy. Otwiera na zaznaczonych wcześniej stronach i zaczyna opowiadać o swojej pracy. – Zwróciłem uwagę między innymi na nazewnictwo miejscowości. Oto przykład: na jednej z map widzimy napis „Iwano-Frankowsk od 1939 roku”. To jest nieprawda. Do 1962 roku funkcjonowała dawna nazwa – Stanisławów. Chcielibyśmy zatem, aby w nawiasie podana została również owa wcześniejsza nazwa – wyjaśnia geograf. Informacja ta ma znaczenie historyczne. Są to zalecenia Komisji Nazewnictwa Międzynarodowej Unii Geograficznej. Ze względu na poprawność informacji, nazwy obecne i wcześniejsze powinny zostać zaznaczone na mapach. Zdaniem prof. Jankowskiego, mogłaby być również bardziej wyeksponowana specyfika europejskiej części świata, która w recenzowanym podręczniku została omówiona wspólnie z częścią azjatycką: – W Polsce także mówi się o Eurazji, ale my staramy się wskazać umowne granice między częściami największego kontynentu. Dzięki temu w głowie ucznia pojawia się świadomość Europejczyka, nie Eurazjaty. To są drobiazgi, ale warto na nie zwrócić uwagę.
Niektóre z sugerowanych zmian zostały już wprowadzone zarówno w podręcznikach polskich, jak i ukraińskich. Jest to widoczny efekt współpracy członków komisji. Katowice natomiast okazały się dobrym miejscem do szukania kolejnych porozumień i prowadzenia owocnych dyskusji. Przygotowany program posiedzenia oraz spotkanie na terenie dawnego obozu pracy w Jaworznie pokazały znaczenie pamięci i szacunek dla historii obu narodów. Pojawiły się również wspomnienia. Okazało się, że jest to druga wizyta prof. Kulczyckiego w Katowicach. – Po raz pierwszy byłem tutaj w 1976 roku, w składzie delegacji z Instytutu Historii ZSRR z Moskwy. Wtedy zaproszono mnie jako reprezentanta mniejszości narodowej. Bardzo dobrze wspominam ten pobyt, dzisiaj jednak zobaczyłem zupełnie inne miasto! Katowice się rozwijają. To widać – zaznacza przewodniczący strony ukraińskiej.
Tegoroczne obrady zakończyły się 28 września. Efektem prac obu stron komisji jest zatwierdzony i podpisany protokół, dostępny na stronie internetowej MEN.