Czy ludzie z IX wieku, którzy mogli być przodkami Ślązaków, mówili po śląsku? Czy słynne zdanie zapisane w Księdze Henrykowskiej jest pierwszym polskim czy też pierwszym śląskim zdaniem? Na te pytania szukał odpowiedzi dr Artur Czesak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadzący wykład zatytułowany „Górnośląska mowa między nieistnieniem a tysiącletnią tradycją”.
Dr Artur Czesak podkreślił, że, wybuchający okazjonalnie, spór prasowy dotyczący kwestii istnienia języka śląskiego nie może mieć wpływu na naukowe podejście do problemu. Zgodnie z przyjętą tezą, że powołaniem uniwersytetu jest bezinteresowne szukanie prawdy, prowadzący spotkanie usiłował znaleźć odpowiedź na pytanie, czy można mówić o tysiącletniej tradycji mowy śląskiej? Trudno jednoznacznie wskazać jej początki. Nie wiemy, jak mówili Ślężanie czy Dziadoszanie, ponieważ z tego okresu zachowały się jedynie zapiski nazw własnych, na przykład w Bulli Gnieźnieńskiej.
Swoje rozważania o genezie śląskiej mowy dr Czesak rozpoczął od poddania analizie pierwszego zdania zapisanego w Księdze Henrykowskiej: „Daj ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, szukając argumentów za jego polskością bądź śląskością. Formy ‘daj’ i ‘ja’ zamiast ‘dej’ i ‘jo’ mogłyby przemawiać raczej za tym pierwszym stanowiskiem, jednakże wykładowca podkreślił, że przejście samogłoski ‘a’ w samogłoskę ‘o’ lub ‘e’ dokonało się dopiero w XVI wieku, zatem przytoczone formy wyrazów nie mogą być dowodem na to, że zdanie nie jest po śląsku. Kolejne kontrowersje wywołuje czasownik ‘pobruszę’, w oryginalnej wersji zapisany jako ‘pobrusa’. Mazurzenie przejawiające się występowaniem ‘s’ zamiast ‘sz’ mogłoby wskazywać na wschodniośląskie pochodzenie, ale wiadomo, że zdanie pojawiło się na zachodzie regionu. Nie ustalono ponadto, czy mazurzenie mogło istnieć już w początkach drugiego tysiąclecia czy jest zjawiskiem szesnastowiecznym. Z kolei końcówka ‘–a’ potwierdzałaby tezę o śląskości tego zdania. Jednak i tu pojawia się kontrargument, ponieważ z dokumentów z XII i XIII wieku wynika, że głoska, która dziś brzmi jak ‘ę’, na całym polskim obszarze językowym brzmiała jak ‘a’. Nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć tego sporu. W konkluzji dr Czesak podkreślił, iż przyglądanie się pojedynczym faktom językowym nie nadaje się do polemik, a filolog nie powinien być propagandzistą. Zatem, czy istnieje, czy nie istnieje tysiącletnia tradycja mowy śląskiej? Wykładowca zajął stanowisko, że można i o niej mówić, bo od tysiąca lat żyją Ślązacy, którzy się nią posługują. Podkreślił jednak, że ta mowa się zmienia. Zwrócił także uwagę, że tradycja jest konstrukcją. To, co widzimy współcześnie, nie jest spojrzeniem takim, jakim dysponowali ludzie dawniej. Współcześnie tworzy się kanony tekstów śląskich, dokonuje ich reinterpretacji. Określoną interpretację mogą narzucać także same tytuły opracowań naukowych dotyczących mowy śląskiej. Jako przykład dr Czesak przytoczył Dialekty polskie Śląska Kazimierza Nitscha. Tytuł sugeruje, że są jakieś dialekty na Śląsku i że autor uważa je za polskie. Podobnie za interpretację należy uznać tytuły dzieł Stanisława Bąka – Mowa polska na Śląsku oraz Stanisława Rosponda – Dzieje polszczyzny śląskiej. Oznaczają one, iż na Śląsku jest język polski, który jedynie trochę się różni od ogólnopolskiego. Tymczasem Ślązacy wyraźnie rozróżniają oba języki i dobrze wiedzą, kiedy mówią po śląsku, a kiedy po polsku. W czasach totalitaryzmu mówienie po śląsku było dla hitlerowców mówieniem po polsku, a w czasach powojennych z kolei – mówienie po śląsku było dla władzy ludowej mówieniem po niemiecku.
Karol Dejna w dziele pod tytułem Dialekty polskie wyjaśnia, że nie należy mówić o dialektach języka polskiego, tylko o dialektach polskich, gdyż nie są one pochodną języka ogólnopolskiego, a częściowo odwrotnie – język ogólnopolski podniósł do rangi obowiązujących norm niektóre cechy wyróżniające dialekty. Rozwój takich bytów, jak mowa ludności śląskiej, toczy się swoją drogą. Podlega ona wpływom języków sąsiadów, tworzy własne formy, a czasem pod jakimś względem jest konserwatywna.
Kończąc wykład, dr Czesak sformułował wniosek, iż tysiącletnią tradycję można zbudować i ożywić, ale można i zanegować. Możliwości rozwiązania sporu należy szukać w literaturze, bo teksty można interpretować, zgłębiać i porównywać.
– Kiedy biorę do ręki Listy z Rzymu Zbigniewa Kadłubka i czytam trudną, subtelną eseistykę, w której autor, kiedy chce, tłumaczy z greki Ewangelię świętą, to myślę, że filolog ma już co robić na sto lat – stwierdził wykładowca. Innym utworem, na który zwrócił uwagę prowadzący, jest tekst z tomu poetyckiego księdza Henryka Kałuży Nasa ślonskoł dusa. Jest to zarazem przekład i dobra literatura śląska, bowiem średniowieczny hymn Stabat Mater Dolorosa nie tylko został zapisany po śląsku, ale także odzwierciedla myślenie śląskie w ten sposób, że autor, patrząc na figurę, upamiętniającą poległych w czasie pierwszej wojny światowej mieszkańców wsi, rozmyśla o ponadnarodowym bólu matki po stracie syna. Perspektywy literatury śląskiej według wykładowcy są zatem wspaniałe, natomiast perspektywy języka śląskiego zależą od jego użytkowników.
– To, że umiemy mówić, myśleć i przekazywać najbardziej skomplikowane treści także w swoim nieustandaryzowanym czy też nieuznanym języku, to jest coś najbardziej godnego podziwu i tym warto się zajmować. Jeśli ludzie mówiący w jakimś języku podejmują pracę nad jego skodyfikowaniem, to nie powinno im się tego zabraniać – podsumował swoje wystąpienie dr Czesak.
Dyskusja, która się wywiązała po wykładzie, świadczyła, że kwestie dotyczące dziejów i perspektyw mowy śląskiej są dla jej użytkowników niezwykle istotne i emocjonujące. Między innymi postawiono pytanie o to, jakie jest prywatne zdanie wykładowcy w kwestii, czy śląszczyzna może być uznana za język. Doktor Czesak wyznał, że, według niego, były takie momenty w historii, kiedy niewiele brakowało, by tak się stało. Jako przykład podał zamiar przetłumaczenia na język śląski Pisma Świętego przez działające w XIX wieku Towarzystwo Biblijne z Halle, które przekładało Słowo Boże na różne języki świata, aby przybliżyć je prostemu ludowi. W dalszej części spotkania słuchacze przytaczali argumenty przemawiające za istnieniem tysiącletniej tradycji mowy śląskiej. Zwrócono m.in. uwagę na zapis z początków XV wieku znajdujący się w księdze klasztornej w Żaganiu, wprowadzający rozróżnienie na język śląski i dialekt żagański. Uczestnicy dyskusji ubolewali także nad brakiem na Uniwersytecie Śląskim odrębnego instytutu badań nad mową Ślązaków.