W czerwcu 1922 roku, gdy Wojsko Polskie wkraczało do Katowic, było witane przez tłumy mieszkańców. Stawiano bramy powitalne, wiwatowano, była radość. Dziś, po 90 latach, podczas uroczystości jubileuszowych, nie widać wśród katowiczan już takiego entuzjazmu.
– Przede wszystkim trzeba podkreślić, że w regionie wymiana ludności na skutek zawieruchy wojennej i powojennej była tak duża, że dzisiejsi mieszkańcy Katowic, to nie są ci sami mieszkańcy, co w 1922 roku. Oczywiście, przeżywają tę rocznicę, ale na swój sposób, nie ze względu na to, że tkwią w jakiejś tradycji tamtych czasów. Proszę pamiętać, że upływ czasu powoduje, że niektóre fakty się zapomina, a inne nabierają znaczenia symbolicznego. Inna rzecz, że obecna wiedza historyczna jest marna.
No właśnie, są pewne nazwiska – arcyważne dla polskiego Górnego Śląska. O ile o Wojciechu Korfantym przeciętny mieszkaniec regionu potrafi coś powiedzieć, to takie nazwiska, jak Józef Rymer czy Konstanty Wolny są nieznane.
– To są nazwiska wybitnych polityków górnośląskich, ale o nich historia nie uczy. Nie dość tego, należą do tej części opowieści o latach międzywojennych, które nie zawsze są dobrze widziane w dzisiejszej historii. Dziś historia skupia się na problemach centralnych. To problem elit warszawskich, które nie rozumieją Śląska, traktują go jako ziemię nieznaną i nie zdają sobie sprawy, że ta historia jest też ważna dla Polski. Edukacja regionalna powinna być traktowana poważniej. Z drugiej strony, uczenie o strukturach administracyjnych, o polityce nie jest łatwe, bo dzieci, młodzież szkolna nie rozumieją pewnych pojęć, wolą akty heroiczne – tego się zresztą łatwiej uczy. Mieliśmy na Śląsku uroczystość regionalną, nie przez wszystkich docenioną i, niestety, nie miała rangi ogólnopolskiej. To zostało stracone. Uważam, że taka rocznica powinna być obchodzona jako święto całej Polski, aby była okazją do zastanowienia się nad Śląskiem.
Za dziesięć lat będzie kolejna rocznica – okrągła – setna…
– Dlatego ja bym widział dużą rolę naszego świata – uniwersyteckiego, który zresztą robi już dość dużo. Dla mnie problem tkwi w tym, w jaki sposób ludzie sztuki i, niestety, media lokalne zostały stłamszone. Wpływ mediów lokalnych, śląskich na to, co się nadaje z Warszawy jest znikomy. To bardzo niedobrze, dlatego że kształtowanie naszej świadomości przebiega poprzez media, które nadają ze stolicy. A zatem obraz Śląska wytwarza się w Warszawie i następnie tu wraca. Nie jest wywoływany poprzez dialog czy poprzez wymianę myśli. Poza tym my w ogóle w dyskursie publicznym nie jesteśmy przyzwyczajeni do rozwiązań pragmatycznych. W polskiej myśli politycznej pragmatyzm był uważany za rzecz niegodną. Byliśmy romantyczni, chcieliśmy umrzeć za ojczyznę, a nie zrobić coś dla ojczyzny. W związku z tym hasło, abyśmy uszanowali to, że myślimy inaczej i spróbowali o tym dyskutować, było niepopularne. Ja jednak jestem optymistą. Może z czasem zaczniemy się rozumieć, co nie znaczy, że musimy zgodzić się ze sobą. Możemy zostać przy swoich odmiennych poglądach, ale będziemy wiedzieć, dlaczego ktoś tak myśli i co nim kieruje. Wydaje mi się, że pomaleńku wyrasta grunt do tego, aby na nim ludzie mądrzy zaczęli apelować o rozumienie.
A jak pan profesor skomentuje słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który powiedział, że obecnie autonomia śląska to anachronizm?
– To nie jest anachronizm. To jeden z elementów projektu politycznego, prowadzących nas do myślenia, które powinno odbywać się po dwóch stronach. Po pierwsze, po stronie elit warszawskich, które mają wielki kłopot w rozumieniu odmienności Śląska. Więc gdybym miał wskazać, kto się powinien zająć w tej chwili pracą polityczną, to przede wszystkim elity warszawskie, żeby zadały sobie trud zrozumienia tego regionu. I po drugie – po stronie śląskiej musi nastąpić refleksja, która spowoduje wybranie takich rozwiązań, które będą do zaakceptowania przez większość. Bo jeśli powiem, że ja – Jacek Wódz – uważam się za Eskimosa i gdyby był spis powszechny bym podał, że jestem Eskimosem, to z tego wcale nie wynika, że ja faktycznie nim jestem. To tylko deklaracja samopoczucia.
Czy 90. rocznica jest w takim razie ważna dla Polski?
– Uważam, że jest dużo ważniejsza niż to, co można by wnioskować po sposobie tych obchodów. Rozwiązanie problemu miejsca Śląska w świadomości narodowej Polaków jest jednym z kluczowych zadań polskiej polityki, bo za tym pójdzie również uznanie dla innych grup regionalnych, chociaż pewnie rodzących mniej konfliktów niż problem śląski. Wówczas, być może, staniemy się nowoczesnym społeczeństwem, które zacznie doceniać energię, którą można wyzwolić w regionach. Jesteśmy społeczeństwem, które nadal ma olbrzymi potencjał tkwiący w regionach, ale na razie się go nie wykorzystuje.