Podczas codziennej bieganiny wiele elementów otaczającego świata umyka nam bezpowrotnie. Poruszając się po mieście pomiędzy punktami obowiązkowymi, brakuje nam czasu – a często i ochoty – aby zatrzymać się chociaż na chwilę i leniwie, jak flâneur, obserwować miasto.
Okazją do spokojnej wędrówki ulicami Katowic był spacer „Szlakiem czarnych pereł modernizmu śląskiego”. Spotkanie rozpoczęło się w sobotni poranek 4 czerwca. Spacerowiczów oprowadzała dr Aneta Borowik z Zakładu Historii Sztuki Uniwersytetu Śląskiego. Poznawanie modernistycznej strony miasta rozpoczęliśmy od Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego. Budynek, zaprojektowany przez Carla Moritza, pochodzi z okresu wczesnego modernizmu – został wybudowany w latach 1906–1907. Inicjatywa stworzenia teatru wyniknęła z powodu braku centralnego punktu kulturalnego w Katowicach. Wśród propozycji lokalizacji znalazł się teren w obecnym parku im. Tadeusza Kościuszki oraz działka przy ul. Mickiewicza – ostatecznie jednak wybrano miejsce, gdzie wcześniej mieścił się ratusz miejski. Całość inwestycji wyniosła około 700 tys. marek. Budynek został stworzony przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii, m.in. żelazobetonu. Ważne jest rozplanowanie widowni, która potrafi pomieścić 800 osób i ma układ galeriowy, dzięki czemu każdy widz bez przeszkód może oglądać spektakl. Fasadę budynku zdobią pilastry, płaskorzeźby ilustrujące starogermańską „Pieśń o Nibelungach” oraz figury przy drzwiach przedstawiające personifikacje dziedzin sztuki. Dzisiejszy napis „Teatr im. St. Wyspiańskiego” zastąpił wcześniejszy, który brzmiał: „Niemieckie słowo, niemieckiej sztuce”. Powody, dla których inskrypcję zmieniono, są oczywiste. Z okolic Teatru Śląskiego przechodzimy na ulicę Mickiewicza i zatrzymujemy się przed budynkiem, w którym niegdyś mieścił się Bank Gospodarstwa Krajowego. Dawna siedziba banku charakteryzuje się monumentalizmem, który miał prezentować potęgę państwa i instytucji. Projekt Stanisława Tobeńskiego był realizowany od 1928 do 1930 r. Bryła budynku jest dostosowana do kształtu działki, która swoją podstawą przypomina trapez prostokątny. Cechą budowli jest brak spójności stylistycznej – można odnaleźć wątki klasyczne (pilastry i attyka gładkiej ściany), szkołę krakowską zwaną inaczej stylem kryształkowym, oraz ekspresjonizm (trójkątne elementy, ostre detale i narożniki). Interesującym detalem architektonicznym są boniowane ściany na wysokości parteru, dzięki czemu budynek wygląda jakby był pokryty szlifowanymi kryształami. Kolejnym punktem spaceru był
budynek mieszczący się przy ul. Warszawskiej 12, dawniej służący za siedzibę Państwowego Banku Rolnego, aktualnie nie użytkowany. Pierwotnie obiekt należał do rodziny Grünfeldów, tak samo jak znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwie willa, dziś już nieistniejąca. Budynek został przebudowany w 1937 r. według projektu Mariana Lalewicza. Dekoracje zastąpiono marmurową okładziną. Elewacja jest charakterystyczna dla tego okresu – odznacza się prostotą i klasyczną formą, lecz wykonana została z kosztownych materiałów. Nad drzwiami głównymi wisiała płaskorzeźba przedstawiająca orła trzymającego w szponach snopki siana. Niestety, detal ten zaginął i nigdy nie został odnaleziony. Patrząc na budynek wyłaniający się zza drzew widzimy dzieło sztuki – harmonijne, proporcjonalne i symetryczne, które czeka na zagospodarowanie. Następnie uczestnicy wycieczki podążyli ulicą Mielęckiego. Pod numerem 10, pomiędzy kamiennicami, stoi budynek, który z pewnością kiedyś był imponujący, lecz dziś stał się prawie niezauważalny. Są dwa powody „niewidzialności” budowli zaprojektowanej przez Karola Szajera, dawnej siedziby Banku Międzynarodowego Handlowego. Pierwszym jest feralna lokalizacja – ulica jest zbyt wąska, aby oddalić się i spojrzeć na fasadę gmachu z odpowiedniej perspektywy. Drugi powodem jest przebudowa frontu, która miała miejsce w latach 90-tych, kiedy to zastąpiono dotychczasową elewację okładziną z tworzywa sztucznego. Z ul. Mielęckiego spacerowicze podążają na skrzyżowanie ulicy Kobylińskiego i Wojewódzkiej. Znajduje się tam dawny dom profesorów Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych. Imponujący budynek, który został wzniesiony z myślą o mieszkaniach dla pracowników naukowych, zaprojektowany został przez Eustachego Chmielewskiego, absolwenta Architektury Politechniki Lwowskiej. Jest to jedyna budowla w Katowicach autorstwa Chmielewskiego. Budynek ma konstrukcję stalową i podzielony jest na trzy części: centralną, z ośmioma kondygnacjami, i boczne, każda po pięć kondygnacji. Mimo że poszczególne bryły są wyraźnie zarysowane, to przejścia między nimi są płynne – obserwator ma wrażenie, iż boczne skrzydła okalają część środkową balkonami. Poczucie harmonii potęguje horyzontalny układ okien. W pierwotnym zamyśle parter budynku był wykonany ze szkła, co wywoływało efekt lewitowania budowli w powietrzu. Wraz z przebudowami i kolejnymi remontami – szklane ściany zastąpiły mury. Mimo że budynek jest świeżo wyremontowany, niestety, nie powrócono do modernistycznej idei. Następny punkt wędrówki to ostatnia pozostałość po pierwszej siedzibie Muzeum Śląskiego. Budynek, uznany przez Niemców jako zbyt nowoczesny, został w 1941 r. rozebrany. Dalej spacerowicze udali się na ul. Lompy, gdzie kiedyś znajdował się Syndykat Polskich Hut Żelaznych, a obecnie mieści się m.in. Centrala Zaopatrzenia Hutnictwa. Wygląd gmachu współgra z achitekturą Urzędu Wojewódzkiego. Obiekt zaprojektowali Tadeusz Michejda i Lucjan Sikorski. Wnętrza budynku cechują się niezwykłą symetrią i prostotą. Ściany głównej sali ozdobione są pilastrami z żyłkowanego zielonego marmuru. Kasetonowy sufit i żyrandole nawiązują do stylu szkoły krakowskiej, zaś w oknach widnieją witraże Jana Piaseckiego, przedstawiające abstrakcję z elementami świata przedstawionego.Gmach ten stanowi zarazem ostatni punkt spaceru. Podczas krótkiej wędrówki nie udało się dotrzeć do wszystkich pomników śląskiej architektury modernistycznej. Mówi się o nich „czarne perły”, co niejednokrotnie pasuje do barwy zaniedbanych elewacji. Kto wie jednak, może pewnego dnia katowickie klejnoty odzyskają dawny blask.