Obecność Uniwersytetu Śląskiego w Rybniku możemy już zapisywać dekadą. To bardzo mało, gdy popatrzymy na długie trwanie uniwersytetu w ogóle. To bardzo dużo, gdy uświadomimy sobie, że chodzi o skromny ośrodek uniwersytecki, przeznaczony głównie do działania dydaktycznego w terenie – w bardzo konkretnym miejscu, w Rybniku przy ul. Rudzkiej 13, nad rzeką Nacyną.
Obecność 10-letnia to także bardzo dużo wtedy, gdy przełoży się ją na blisko 12 tysięcy studentów, którzy studiowali bądź studiują w Ośrodku. Ogromnieje to wszystko jeszcze bardziej, gdy pomnoży się dwunastotysięczną obecność studencką przez setki spotkań, debat, konferencji, koncertów, otwartych wykładów.
Obecnie w Ośrodku można studiować historię, politologię, filozofię, socjologię i filologię polską. Wcześniej były jeszcze takie kierunki, jak innowacyjna ekonofizyka, filologia angielska, filologia francuska. Bywały lata, że na studiach dziennych w Ośrodku studiowało 1200 studentów, teraz jest ich (biorąc pod uwagę wszystkie formy studiowania) ok. 750. Zawsze dominowały kierunki społeczno-humanistyczne. Dwa, przeto wydziały naszego Uniwersytetu angażują swoje siły w Rybniku: Wydział Nauk Społecznych i Wydział Filologiczny.
Nie chciałbym jednak, by to krótkie wspomnienie o przeszłości i kondycji Ośrodka Dydaktycznego w Rybniku zamieniło się w wyznania liczmana. Nie chodzi mi o walor sprawozdawczy tej prezentacji. Chciałbym raczej przedstawić pewien fenomen spotkania uniwersytetu i miasta górniczego, fenomen entuzjazmu wielu ludzi, a także swoistej przyjaźni trzech siostrzanych uczelni w jednym kampusie. Miałem bowiem tę przyjemność towarzyszyć rybnickiej przygodzie naszej Uczelni od samego początku, od pierwszych – dosłownie – pionierskich przedsięwzięć.
Gdy w październiku 2001 r. w Ośrodku Dydaktycznym rozpoczęły się pierwsze wykłady i ćwiczenia, w kampusie funkcjonowała już Politechnika Śląska. Byliśmy zatem drudzy. Rok po nas dołączyła Akademia Ekonomiczna im. Karola Adamieckiego, czyli dzisiejszy Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach. Nad Ośrodkiem sprawował wtedy pieczę z ramienia ówczesnego Rektora UŚ dr hab. Leszek Gruszczyński (kierownik Zakładu Socjologii Organizacji, Gospodarki i Metodologii Badań Społecznych).
Przypomnę jeszcze tylko, że istniał już wtedy podobny ośrodek naszego Uniwersytetu w Jastrzębiu Zdroju. Można było więc częściowo wykorzystać w Rybniku doświadczenia jastrzębskie, częściowo także personel administracyjny rekrutował się z tej jastrzębskiej placówki. Dzisiaj już nie ma w Jastrzębiu ośrodka naszej uczelni, a doświadczenia rybnickie okazały się bardzo odmienne, ponieważ Rybnik jest miastem o innej strukturze społecznej i innej wrażliwości. W dodatku przestrzeń, wyznaczona w kampusie przez trzy najsilniejsze górnośląskie uczelnie, wniosła nową jakość, choć wymiernie nie stworzyła wspólnych projektów w zakresie dydaktyki. Kampusową trójjednością chwalimy się często, ale jest to również coś wyjątkowego w obszarze współpracy: nie wiem, czy można gdzieś w Polsce wziąć udział w inauguracji akademickiej celebrowanej przez trzech Rektorów. JM Rektor UŚ prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś również często podkreśla ową wartość możliwości trzech uczelni w jednym kampusie, w jednym miejscu. To istotnie niezaprzeczalny atut Rybnika.
Rybnicki kampus był cudem wyobraźni, tak mi się dzisiaj wydaje. Być może największym cudem, jaki się temu miastu przydarzył w jego dziejach. Pewna szczęśliwa konstelacja polityczna i ekonomiczna oraz – jak to zawsze bywa przy szczęśliwych konstelacjach – kilka śmiałych osób miało wpływ na sukces, jakim była metamorfoza dość ponurego wówczas zespołu szpitalnego przy ul. Rudzkiej w akademicki kampus o ciekawej neogotyckiej architekturze z początku XX wieku (dawny szpital spółki górniczej). Kampus, który bardziej przypomina amerykańskie kampusy Wschodniego Wybrzeża, niż cokolwiek europejskiego. Czerwone budynki z klinkierowej cegły zanurzone w głębokiej zieleni opasanej od zachodu linią burej i pełnej kaczek Nacyny – robią na wszystkich gościach kampusu wielkie wrażenie. Kampus uniwersytecki w Rybniku to miejsce szczególnie piękne, magiczne i ciche. Jak gdyby powierzone innej władzy. Prof. Tadeusz Sławek w eseju pt. Być obecnym: literatura – Rybnik – uniwersytet w 2009 roku pisał: „Knappschafts-Lazarett [czyli teren dzisiejszego kampusu] mieścił się w Rybniku po przeciwnej stronie miasta niż dworzec kolejowy, będący symbolicznym znakiem, oddajmy głos Heideggerowi »powszechnohistorycznego przekazywania wszystkim wszystkiego«. Jeżeli Uniwersytet pełni skutecznie swoją funkcję to dlatego właśnie, że nie czyni tego z perspektywy „powszechnohistorycznej”, ta bowiem nie jest w stanie przedstawić nam „przesłania płynącego od świata”, lecz dostarcza nam objaśnień dotyczących poszczególnych wydarzeń, czy procesów, nie rozpatrując ukrytych w nich kwestii podstawowych. To właśnie owa druga strona nauki, o której pisał filozof, utrzymując, że dotyczy ona zapytywania, czym jest myślenie. Moglibyśmy jednak też powiedzieć, że owa »druga strona« jest także pełnym cierpliwości i zrozumienia dociekaniem wszechstronnej historii powierzonego uniwersytetowi miejsca. Potrzeba do tego […] czasu i cierpliwości, żadna droga »na skróty« nie poprowadzi nas w pożądanym kierunku. W jej wyniku znajdziemy się najwyżej w świecie, w którym »każda gazeta, magazyn ilustrowany, program radiowy oferują dzisiaj jednolitemu mniemaniu wszystko na ten sam sposób«, i w którym Uniwersytet staje się jedynie instytucją”.
Jedną z natchnionych osób, zabiegających o powstanie kampusu, był śp. Tadeusz Sopicki. Mogę powiedzieć, że w osobie pana Sopickiego spotkałem kiedyś marzyciela totalnie oddanego własnym wizjom. Człowieka, który był swego rodzaju – nie boję się przesady – terrorystą marzeń. Gdy zobaczyłem Go pierwszy raz, naturalnie palił, dość jowialnie, głośno rozmawiał w kręgu panów w eleganckich garniturach. To były skromne, chyba pierwsze Targi Edukacji na Rudzkiej 13 w Rybniku – bodajże w budynku Politechniki Śląskiej, bo tylko ten budynek był oddany do użytku uczelni. Dzień był dość zimny, pochmurny, marcowy. Pora zapewne popołudniowa, za oknem robiło się szaro. Tym głośnym i szczerze zadowolonym z siebie, a nawet z całą pewnością szczęśliwym człowiekiem – był Tadeusz Sopicki. Nie ma tu miejsca, bym pisał o życiu śp. pana Sopickiego, o całym kursie honorów i odpowiedzialnych funkcji, które pełnił (zarządzał Elektrownią „Rybnik” przed jej prywatyzacją). Chciałbym tylko, by tę postać wiązano z nadzwyczajnym wizjonerstwem. Ale nie bez znaczenia jest fakt, że w Rybniku prezydentem, gdy powstawały plany rewitalizacji kompleksu budynków poszpitalnych, był romanista, absolwent naszego Uniwersytetu, Józef Makosz (prezydent Rybnika w latach 1990–1998), a także że na trzech najważniejszych uczelniach na Górnym Śląsku byli rektorami ludzie odważni i doceniający aspekty regionalne rozwoju uczelni. Byli to prof. Tadeusz Sławek (Uniwersytet Śląski), prof. Bolesław Pochopień (Politechnika Śląska), prof. Jan Wojtyła i prof. Florian Kuźnik (obydwaj z Akademii Ekonomicznej im. K. Adamieckiego). Oczywiście, Politechnika Śląska prowadziła już od kilkudziesięciu lat swą placówkę w Rybniku przy ul. Kościuszki, którą zarządzał doc. inż. Szczepan Wyra. Można więc śmiał twierdzić, że Rybnik jeszcze w czasach przedkampusowych był miastem akademickim, ale to dopiero powstanie kampusu trzech uczelni uczyniło z Rybnika miasto studenckie.
Kwestia, czy obecnie Rybnik jest akademickim, dzisiaj już nie jest dla mnie tak oczywista. Uważa się, iż to dopiero pełny zakres działań akademickich, badania naukowe oraz dydaktyka, czynią z danego miasta ośrodek o statusie akademickim. W Rybniku nie prowadzi się badań naukowych ani nie rozbudowuje się infrastruktury akademickiej – również z myślą o zapleczu kadrowym. Rybnik wraca poniekąd do swej roli lidera miast okręgu z dominującym przemysłem wydobywczym (centrum dawnego Rybnickiego Okręgu Węglowego). Czy to jest sytuacja dobra? Z całą pewnością – patrząc na dalsze horyzonty – nie. Monokultury łatwo giną. Ta jednokierunkowość może być dla Rybnika niebezpieczna. Tym większa rola uczelni wyższych o profilu humanistycznym, aby zaszczepiać jednak w głowach młodych ludzi inne modele świata, budzić do innych możliwości, uczyć „innego języka”.
Wchodzimy tutaj w obszar misyjności działania naszej Uczelni w Rybniku. Misję – gdy Ośrodek Dydaktyczny się kształtował – nakreślił prof. Tadeusz Sławek. Mówiąc o „uniwersytecie promienistym”, miał na myśli nie tylko dalsze otoczenie uczelni, jej promieniowanie w przestrzeni geograficznej, wyciąganie ramion poza swą centralną siedzibę. Więcej: prof. Sławek wówczas innowacyjnie pojmował promienistość jako współdziałanie z lokalnym biznesem, samorządami, pomiędzy uczelniami. I kampus jest dowodem, że możliwości takiej współpracy istnieją i przynoszą wymierne sukcesy. To jest ten moment, gdy misja osiąga wymiar pragmatyczny. Nie istnieje większy pragmatyzm, niż działanie w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, z odpowiednimi osobami.
Trzeba podkreślić szczególnie mocno, że samorządowe władze Rybnika otaczały i nadal otaczają kampus i nasz Ośrodek wielką troską. Podziwiano te relacje akademicko-samorządowe szeroko w Polsce i w Europie. Prezydent Rybnika Adam Fudali kontynuował rozpoczęte dzieło i dbał o los i byt uczelni goszczących w Rybniku. Gdy piszę o mecenacie (pojętym klasycznie i etycznie), muszę wymienić jeszcze Elektrownię „Rybnik” S.A. oraz Fundację „Ekoterm Silesia”, która była inwestorem zastępczym, gdy trwały prace renowacyjne i budowlane w kampusie. Michał Śmigielski (wtedy prezydent wymienionej Fundacji, obecnie wiceprezydent Rybnika), również należy do tych postaci, które jak dobre duchy otaczały przychylnością wiele przedsięwzięć w kampusie. Tych osób zaangażowanych lokalnie i rybnicko (poniekąd na odległość) w dobro naszej Uczelni mógłbym wymienić wiele.
Wszyscy wykładowcy przyjeżdżający do Rybnika są zgodni co do jednego: prowadzenie wykładów w Rybniku to komfort. Sądzę, że nie tylko chodzi o to, że miejsce sprzyja uniwersyteckiemu wyciszeniu, że studenci doznają mniej wielkomiejskich pokus. Chodzi raczej o pewną dobrą atmosferę, którą tworzą także osoby pracujące w Ośrodku Dydaktycznym. (Tutaj mam okazję podziękować temu znakomitemu administracyjnemu Zespołowi, z którym mam zaszczyt od wielu lat współpracować!) Chodzi także o międzyuczelnianą przestrzeń oraz o aktywne niezwykle samorządy studenckie. Kto wie, może właśnie najlepszym argumentem przemawiającym za obecnością naszego Uniwersytetu w Rybniku byłoby zaangażowanie studenckie. Tutaj okazuje się, że uniwersytet kształci ludzi myślących krytycznie i obywatelsko.
10 lat to niewiele, ale 10 lat to jednocześnie bardzo dużo, bo jest to przestrzeń wypełniona pracą, zaufaniem, wspólnym tworzeniem tej skromnej południowozachodniej „wypustki” naszej Uczelni, jaką jest Ośrodek Dydaktyczny w Rybniku.
Dr hab. Zbigniew Kadłubek jest adiunktem w Katedrze Literatury Porównawczej i pełnomocnikiem rektora ds. Ośrodka Dydaktycznego w Rybniku.