Każdy z nas ma na swoim uniwersytecie wielu nauczycieli, ale zazwyczaj tylko jednego mistrza – tego, który wybiera sobie ucznia lub czasem uczeń wybiera jego. Takie wybory odciskają swoje piętno na całym życiu i mistrza, i uczniów. Jest na tej sali sporo uczennic i uczniów, którzy uważają Jana Malickiego za swojego mistrza. To dla mnie prawdziwy zaszczyt, że mogę być jednym z nich i jako reprezentant tego grona uczniów i współpracowników dzisiejszego jubilata wygłosić laudację na cześć naszego mistrza.
Spotkania z mistrzem mogą ukształtować całe życie, gdyż rozpoczynają się w momencie ważnym, gdy młody człowiek szuka drogi i celu w życiu. I ma szczęście, gdy spotka kogoś, kto zechce być przewodnikiem na tej drodze. Mija już 30 lat od czasu, gdy młody doktor habilitowany Jan Malicki zaproponował mi podjęcie indywidualnego toku studiów pod jego kierunkiem i przez kolejne lata towarzyszył mojej drodze naukowej – jako opiekun studiów polonistycznych, promotor pracy magisterskiej i doktorskiej, jeden z recenzentów habilitacji i profesury. Jest wiele osób, którym towarzyszył w ten sposób, otaczając dyskretną opieką, nie oczekując w zamian niczego poza, oczywistą przecież, lojalnością wobec mistrza. Każdy z nas był skłaniany do tego, aby realizować własne pasje i zainteresowania, jeśli nawet nie zawsze pokrywały się z zainteresowaniami profesora. Uczyliśmy się od niego, ale – śmiem twierdzić – i on uczył się od nas, zawsze otwarty na nowe pomysły, tematy, odkrycia. Prace powstające pod jego kierunkiem zawsze obejmowały i nadal obejmują szerokie spektrum zainteresowań, co odzwierciedla nie tylko bogactwo naszych zainteresowań, ale także ogromną ciekawość, jaka zawsze tkwiła w tym człowieku.
Nigdy nie odczuwaliśmy nacisku, aby realizować programy badawcze, które wynikały z jego zainteresowań i służyły realizacji jakichś celów, nie mających nic wspólnego z naszymi pasjami. Owszem, bardzo się cieszył, gdy ktoś interesował się barokiem czy literaturą śląską, bo to jego dwie wielkie pasje, ale była też zawsze wolność zajmowania się czymś innym. Profesor Malicki wypromował wielu doktorów, opiekował się habilitacjami, zawsze gotów do pomocy i udzielający wsparcia, również w najtrudniejszych dla nas chwilach – choroby i straty. Dzielił nasze życiowe radości i zmartwienia, przeżywał wraz z nami najtrudniejsze chwile. Tę jego troskę o każdego z nas i o naszych najbliższych cenimy sobie najbardziej.
Przede wszystkim prof. Malicki był i jest przewodnikiem na drodze naukowej. Zawsze z wielką życzliwością interesował i interesuje się postępami w naszej pracy naukowej. Towarzyszy im dyskretnie, ale stanowczo, cieszy się z kolejnych stopni i tytułów naukowych. Nie ma w sobie nic z profesora, który hamowałby kariery swych uczniów. Wręcz przeciwnie – ciągle mobilizuje do działania i na pewnym etapie naszej wspólnej pracy w Zakładzie Historii Literatury Średniowiecza i Renesansu zorientowałem się, że jego ambicją, rzadko spotykaną u profesorów, jest zarządzanie zakładem składającym się z samych profesorów – wliczając jego samego, Teresę Banaś-Korniak, Dariusza Rotta i mnie. Na szczęście pojawili się kolejni, młodsi – ale tylko na pewien czas; wkrótce i ich czeka ten sam los – habilitacja i profesura.
Otwartość i życzliwość profesora można było obserwować wiele razy – również wtedy, gdy nasze decyzje, ważne dla osobistego rozwoju, nie zawsze były odbierane jako zgodne z interesami instytucji – przynajmniej z interesami doraźnymi. Spojrzenie prof. Malickiego było jednak zawsze bardziej dalekosiężne. Mogę mówić tylko o sobie, ale wiem, że nie tylko ja doświadczyłem jego zrozumienia i życzliwości. Było tak wtedy, gdy aż do trzech lat przedłużyłem moje pobyty naukowo-dydaktyczne na uniwersytetach amerykańskich. Mogłem liczyć wtedy na życzliwość Profesora, a także ówczesnego dziekana Wydziału Filologicznego, obecnie rektora Uniwersytetu Śląskiego, prof. Wiesława Banysia. Również wtedy, gdy niedługo po powrocie stamtąd i po habilitacji zgłoszono moją kandydaturę na dziekana Wydziału, wiedziałem, że mam jednoznaczne poparcie Profesora. Pomyślnie przeszliśmy też najtrudniejszą próbę, jaką było moje odejście z Uniwersytetu Śląskiego trzy lata temu. Profesor Malicki zachował się wtedy jak prawdziwy mistrz, który wykształcił swojego wychowanka, pomagał mu przejść przez różne etapy kariery akademickiej i wreszcie zgodził się na to, by wychowanek poszedł w świat. Czeka nas w Polsce w najbliższych latach radykalna zmiana modelu kariery akademickiej. Podobnie jak w większości cywilizowanych krajów, takie wyjścia w świat, naukowe migracje do kolejnych miejsc – nie tylko we własnym kraju, ale w Europie i na świecie – będą zdarzały się znacznie częściej, od najwcześniejszych etapów kariery naukowej, i nie będą wywoływały takich kontrowersji jak obecnie. Tym bardziej jednak doceniam to, jak potraktował wówczas to odejście mój mistrz – jak zawsze z życzliwością dla wyborów ucznia.
Zainteresowania naukowe Profesora są bardzo rozległe i wciąż należy oczekiwać w tym zakresie niespodzianek. Jest już jednak – co nie zdarza się często – autorem trzech książek, które pozostaną w kanonie polskiej historii literatury: monografii o stosunku Wacława Potockiego do tradycji literackiej, monografii Mity narodowe. Lechiada oraz ważnego zbioru studiów, ostatnio wznowionego i uzupełnionego, zatytułowanego Legat wieku rycerskiego. Ostatnio poznałem profesora z Rosji, wybitnego badacza problematyki mitów narodowych, i zapytałem go, kto jest jego zdaniem najlepszym znawcą tej problematyki. „Jan Malicki, czytałem wszystkie jego prace” – odpowiedział bez wahania. Potem niezwykle zyskałem w jego oczach, gdy dowiedział się, że znam Jana Malickiego, a nawet mogę zorganizować mu spotkanie z ulubionym autorem.
Do dziś nie powstała monografia o Wacławie Potockim, ważniejsza od jego książki sprzed 30 lat – rezultatu wnikliwych studiów, ale i błyskotliwej inteligencji oraz wrażliwości teoretycznoliterackiej. Dopiero ostatnie lata pokazały, jaką wagę dla kultury mają badania literackie i – szerzej – interdyscyplinarne studia kulturowe nad epoką wczesnonowożytną. Widzę to jako czytelnik i jako uczestnik rozmaitych konferencji krajowych i zagranicznych, zwłaszcza dotyczących badań nad problemami religii i reformacji w tej epoce. Badania nad dawną kulturą przeżywają i w Polsce wielki renesans. Profesor Malicki jest niewątpliwie jednym z ważnych prekursorów nowoczesnych badań w tym zakresie, a jego Mity narodowe i pojedyncze studia wyznaczały interdyscyplinarny model badań nad mitologią narodową w okresie wczesnonowożytnym, co tak trafnie zauważył mój rosyjski kolega, a czego często nie doceniają niektórzy literaturoznawcy i historycy zamknięci w opłotkach swoich dyscyplin.
Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia Jan Malicki podjął decyzję, która zaważyła na jego życiu zawodowym do dzisiaj – został dyrektorem i budowniczym nowego gmachu Biblioteki Śląskiej, a przede wszystkim twórcą nowego oblicza tej instytucji jako liczącego się w kraju i za granicą centrum naukowego i kulturalnego. Ostatnie dwadzieścia lat to okres przede wszystkim poświęcony na rozwój Biblioteki Śląskiej, która stała się w tym czasie jedną z najważniejszych krajowych instytucji, łączących działalność informacyjno-biblioteczną, naukową, kulturalną i popularyzatorską. Taka działalność w roli dyrektora biblioteki naukowej, czy innej instytucji kulturalnej lub centrum badawczego służącego szerszym kręgom społecznym, często niedoceniana, nieraz nawet lekceważona, jest właśnie tym, co każdy z nas powinien ofiarować społeczeństwu na pewnym etapie kariery akademickiej – jak czyni to prof. Malicki czy mój obecny szef, prof. Jerzy Axer. Następuje bowiem taki etap w życiu, kiedy zostajemy dziekanami (jak było w przypadku obu Profesorów pod koniec lat osiemdziesiątych), a potem przystępujemy do realizacji kolejnych projektów, które służą naszym społecznościom. Trudno porównywać instytucje tak odmienne jak Ośrodek Badań nad Tradycją Antyczną w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, założony na Uniwersytecie Warszawskim przez Jerzego Axera na początku lat dziewięćdziesiątych, i Bibliotekę Śląską, która w tym samym czasie rozpoczynała nowy etap swojego rozwoju. Chciałbym jednak przez to porównanie pokazać pewien etap profesorskiej misji, którą podjęli najlepsi w naszym środowisku, by służyć swoim społecznościom. Dla mnie to wielki zaszczyt współpracować właśnie z ludźmi, którzy swoje pasje naukowe realizują nie tylko w profesorskich gabinetach, ale w projektach – naukowych, bibliotecznych, kulturalnych, które służą społeczeństwu. Tego powinni się uczyć od nich właśnie czterdziestolatkowie, rozpoczynający kolejne etapy swoich karier po habilitacjach. Tworzenie zespołów badawczych, zakładanie nowych i unowocześnianie istniejących instytucji czy organizowanie życia naukowego i kulturalnego służy uniwersytetowi i społeczeństwu w sposób równie istotny jak kolejne książki.
Tego oczekujemy zatem od profesora – kolejnych ważnych książek i artykułów, kolejnych działań organizacyjnych, kolejnych inicjatyw w dziedzinie nauki, kultury i edukacji. Ten jubileusz, tak wczesny, nie jest pożegnaniem, jest początkiem kolejnego etapu. Jest to spotkanie, które ma uświadomić naszemu profesorowi, jak wiele pozostało mu jeszcze do zrobienia, a my wciąż czekamy na owoce jego wiedzy, pomysłowości, zaangażowania i dobrych rad, których nam zawsze udziela.
Panie Profesorze, Drogi Janku, przed Tobą wiele nowych wyzwań, pamiętaj o tym! Ad multos annos!
Prof. zw. dr hab. Piotr Wilczek jest absolwentem Uniwersytetu Śląskiego, był także długoletnim pracownikiem Wydziału Filologicznego UŚ, na którym m.in. pełnił funkcję dziekana w latach 2002–2008. Obecnie pracuje w Instytucie Badań Interdyscyplinarnych „Ar Jubilat tes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego.