Wiosna

W końcu, po długim oczekiwaniu, wiosna jednak przyszła. Jak przyszła, to zapanowała, ponieważ wiosna jest nieograniczona w swoich dążeniach i ambicjach. Gdy już jest, to zaraz chce panować. Podobnie jak politycy: póki walczą o głosy, to starają się przypodobać wyborcom i twierdzą, że będą respektować zasady demokracji. Ale niech no tylko dojdą do władzy, a zwłaszcza niech no tylko zdobędą wystarczająco dużo głosów, aby nie musieć się z nikim liczyć. Niech no tylko zdobędą wystarczająco dużo głosów by zmienić konstytucję… Już oni pokażą, co potrafią. I nie ma zmiłuj, politycy partii rządzącej i pewnej swojej pozycji idą jak czołgi, rozjeżdżając przeciwników, sceptyków i zasady demokratycznego współżycia.

A na wiosnę, gdyby można było głosować, któż by nie zagłosował? No to nie dziwmy się, że zapanował wiosenny zamordyzm. Tak, nie bójmy się tego słowa: zamordyzm. Można oczywiście używać eufemizmów w rodzaju rządy silnej ręki, dyktatura czy inne jedynowładztwo, ale w istocie chodzi o zamordyzm. I tak rozpoczyna się stosunkowo niewinnie: od wzrostu temperatury, od kwitnienia kwiatów, od zielenienia się gajów, od szumu ruczajów, od kwilenia ptaszków, od romantycznych uniesień. Ale to wszystko powoduje określone skutki. Wraz ze wzrostem temperatury przychodzi ochota na zdejmowanie kolejnych warstw odzieży i odsłanianie coraz większych obszarów ciała. Odkrywamy wówczas, że w ciągu zimy trochęśmy się zaokrąglili i uwypuklili albo, dla odmiany, niektóre wypukłości zaniknęły. Cóż zrobić – trzeba zeszczupleć, najlepiej przy pomocy jednej z licznych diet-cudów, slim-plim, jogurcików i tabletek, po których odechciewa się jeść (najpewniej dlatego, że odechciewa się żyć, a po życiu ustają potrzeby gastronomiczne). Panie dodatkowo (panowie zresztą też, tylko że przyznają się do tego rzadziej) obserwują moralne zużycie tego, co jeszcze parę miesięcy temu było szałowe. Dalejże więc do sklepów uzupełniać garderobę, mierzyć obuwie, przeglądać się w lustrach. Możemy wyjść na spacer i kontemplować piękno przyrody. Ale widok ten zepsuty bywa śladami trawienia naszych Azorków, Pikusiów i Brysiów: one wszystkie teraz bardzo drogo jedzą, co widać po skutkach rozsianych po chodnikach, trawnikach i w miejscach niespodziewanych. Oczywiście ktoś to musi posprzątać; ale niestety rzadko się zdarza, żeby to był właściciel.

Do opresji stosowanych przez obywatelkę W. należy dodać inwazję wirusów, które nie zdążyły wymarznąć w ciągu zimy i teraz atakują przy pięknej słonecznej pogodzie. Dziesiątki i setki kichających, zakatarzonych i chrypiących ofiar snują się pod ścianami budynków. Tych, którzy są odporni na działanie wirusów, wiosna traktuje szczególnie surowo: wszystkie te kwitnące trawy, pylące drzewa i inne zarodniki fruwające w powietrzu powodują, oprócz zachwytu, przewlekłe zapalenia górnych dróg oddechowych zwane katarami siennymi. Ponadto wraz z wiosną nadchodzi czas egzaminów, więc zamiast się zachwycać pięknem przyrody, urokiem łąk, pól i lasów, ślęczeć trzeba z nosem w książkach – czyż nie jest to dowód na szczególne okrucieństwo tak zwanej najpiękniejszej pory roku?

Wiośnie pora powiedzieć dość, no pasaran, genug, assez. Ale zanim to powiemy, wiosna się skończy. I mimo wszelkich mankamentów, będziemy do niej tęsknić przez następnych 9 miesięcy.