Rozmowa z prorektorem ds. nauki i współpracy z gospodarką prof. dr. hab. Andrzejem Kowalczykiem

Będą zmiany... na lepsze

- Jakie plany i projekty na początku swojej kadencji ma prorektor ds. nauki i współpracy z gospodarką Uniwersytetu Śląskiego?

- Przykro zaczynać rozmowę od słowa "finanse", ale taka jest prawda, że wszelkie nasze plany w zakresie nauki wiążą się z finansami i tym, co dzieje się obecnie w nauce na szczeblu ogólnokrajowym. Przygotowywana jest reforma (pięć ustaw, które odnoszą się do segmentu nauki) i liczymy bardzo mocno na zwiększenie środków finansowych, które zresztą obiecano nam w przyszłorocznym budżecie, tj. ok. 26 proc. Byłoby to istotne wspomożenie badań naukowych. Przy czym spodziewamy się, że większość środków będzie rozdysponowana na badania naukowe w ramach konkursów i do tego też musimy się przygotować. Niewątpliwie będzie to istotna zmiana jakościowa, gdyż dotychczas większość środków na naukę była kierowanych podmiotowo, według algorytmów, na jednostki naukowe.

 

 prof. UŚ dr. hab. Andrzej Kowalczyk

 

Natomiast tryb konkursów pociąga za sobą znaczące zmiany. Uważam, że szanse na dofinansowanie wzrosną, ale będzie się trzeba o nie ubiegać. Jeśli więc reforma zostanie wprowadzona w zapowiadanym kształcie, to nasi naukowcy będą musieli również pogodzić się z faktem, że o środki trzeba będzie aplikować, w znacznie większym zakresie niż dotychczas, ponieważ tylko ich mniejsza część będzie kierowana podmiotowo. Z drugiej strony uniwersytet, jako organizm funkcjonujący w trybie dotychczasowym musi się do tych zmian przygotować i przestawić na nowy system absorpcji tych środków. Uważam, że przynajmniej w stosunku do jednostek prowadzących badania eksperymentalne, na wydziałach matematyczno-przyrodniczych, może to być dobry pomysł, szczególnie wobec zapewnienia, że środków na badania będzie więcej. Ponadto tryb konkursów powinien zdynamizować czy raczej ożywić środowisko naukowe. Motywacja finansowa powinna korzystnie wpłynąć na konkurencyjność badań naukowych.

 

- Tryb konkursów powinien przynieść korzyści wymierne w sensie wartości naukowej. Co przez to należy rozumieć?

- Kiedy stajemy do konkursu i go wygrywamy to oznacza, że mieliśmy dobry pomysł. Pomysł ten może być następnie skonsumowany w postaci publikacji, bo w naszym przypadku produktem finalnym jest przede wszystkim wartościowa publikacja. I tego oczywiście oczekujemy. Musimy jednakże pamiętać, że czeka nas sytuacja, iż środki finansowe na badania podstawowe będą dystrybuowane. Przekładając to na uniwersytet, który jest uczelnią humanistyczną, jeśli weźmiemy pod uwagę struktury i specyfikę wydziałów, to sytuacja może będzie trochę trudna oraz będzie wymagała od nas przestawienia się i przybliżenia do otoczenia z naszymi badaniami. Uważam, że to jedno z wielkich wyzwań dla środowiska naukowego Uniwersytetu Śląskiego. Nie oczekuję, że przestawimy się masowo na badania stosowane, czy o charakterze inżynierskim, ale myślę także o badaniach z szeroko rozumianego obszaru nauk społecznych, takich jak socjologia, psychologia i pedagogika, czy politologia. Na wyniki ich badań również jest zapotrzebowanie społeczne i to coraz większe, o ile oczywiście trafnie są identyfikowane problemy badawcze i ich odbiorcy. Niestety, czasami odnoszę wrażenie, że niektóre prowadzone u nas badania są niszowe, a nawet zbyt niszowe, że trudno jest znaleźć i przekonać sponsora do ich sfinansowania. O tym się zresztą mówi również na szczeblu centralnym. Jest oczywiste, że w przypadku badań podstawowych, które stanowią większość prowadzonych w naszym Uniwersytecie, nie oczekujemy natychmiastowego wdrożenia ich wyników. Czasem ich zastosowanie przychodzi w momencie zupełnie nieoczekiwanym, zaskakującym nawet dla samego badacza, albo w ogóle nieprzewidywalnym. Planując, powinniśmy lepiej identyfikować, a nawet przewidywać kierunki naszych badań w nawiązaniu do trendów zmian społeczno-gospodarczych, a także baczniej obserwować to, co dzieje się w sferze badań na poziomie europejskim.

Co do zapewnienia efektywności, to myślę, że pożądane i zarazem optymalne są przynajmniej dwa mechanizmy: pierwszy, w którym projekt badawczy kończy się wartościową publikacją w renomowanym wydawnictwie lub periodyku; drugi, w którym projekt badawczy kończy się przekazaniem lub wdrożeniem wyników u zamawiającego, a ciekawsze wyniki są publikowane w renomowanym periodyku. Taki finał w obydwu przypadkach daje najlepsze referencje i legitymizację do ubiegania się o finansowanie następnego projektu. Zapowiadana reforma finansowania nauki dodatkowo zmotywuje środowisko naszego Uniwersytetu do poszukiwania takich problemów badawczych, których wyniki znajdą rezonans w otoczeniu uczelni. Te moje rozważania bazują jednakże na przyjętym założeniu, że oczekiwany wzrost nakładów na naukę nastąpi.

Zatem wejście w większą liczbę i wartość finansową projektów będzie wymagało także pewnej zmiany mentalności oraz uelastycznienia funkcjonowania Uniwersytetu. Mam tu na myśli odejście od sztywnych struktur organizacyjnych, które dotychczas funkcjonują. Teraz będziemy musieli myśleć o tworzeniu zadaniowych zespołów badawczych, które mogłyby przekraczać ustalone ramy organizacyjne. Projekty, które już pojawiły się w uczelni, albo te, które są w przygotowaniu pokazują nam, że powinniśmy działać jednak ponad albo obok struktur istniejących. Tego wymaga realizacja projektów dużych, interdyscyplinarnych, angażujących wielkie zespoły badawcze, a takie będą lepiej postrzegane, więc coraz częściej podejmowane. Przygotowanie oraz realizacja danego projektu będzie zatem wymagała zorganizowania w pewnym sensie nowej struktury - zadaniowej. Myślę tu nie tylko o administracji i zespołach badawczych, ale także o szerszym udostępnieniu laboratoriów, w celu lepszego wykorzystania posiadanej infrastruktury badawczej.

- To jednak brzmi trochę rewolucyjnie. Uniwersytet to instytucja dość skostniała w swojej strukturze. Jak dokonać takiego rozluźnienia więzów? Wydaje się to bardzo trudne.

- Potrzeba jest matką wynalazku. A poza tym uważam, że jeśli za tymi zmianami będą szły konkretne pieniądze, to owo rozluźnienie więzów nastąpi w naturalny sposób. A przecież będzie nam potrzeba pieniędzy, szczególnie w sytuacji uwarunkowanej zjawiskami od nas niezależnymi, zewnętrznymi. Musimy, na przykład, liczyć się ze zmianami związanymi z demografią, liczba studentów w najbliższej przyszłości nie będzie rosła, a zatem dotacja, jaką Uniwersytet otrzyma z budżetu na edukację też nie będzie rosła, a kto wie, czy nie będzie maleć. Z drugiej strony musimy zmierzyć się z tematem konkurencji (co już się dzieje). Niektóre jednostki Uniwersytetu mogą znaleźć się w sytuacji konieczności znalezienia środków z innego źródła dofinansowania, jak tylko dotacja dydaktyczna. A zatem w tym obszarze inwencja zespołów będzie musiała wzrosnąć. To oczywiście będzie wymuszona motywacja, ale spowoduje pewne ożywienie wśród naszych środowisk.

Uniwersytet wchodzi w okres, w którym utrzymanie potencjału badawczo- dydaktycznego, a także realizacja jego misji edukacyjnej i kulturotwórczej będzie wymagać wzmocnienia jego funkcji badawczej. Ten kierunek myślenia, formułowany potrzebą kształtowania research university jest eksponowany także przez inne uniwersytety. Oczywiście, to też wymaga zmiany myślenia i przekształcenia funkcjonowania organizacji pracy w uczelni. Podam przykład, Polska jest jedynym lub jednym z nielicznych krajów w Europie, gdzie w ustawie jest zapisane pensum dydaktyczne. To w pewnym stopniu kreuje politykę naukową, bo tak naprawdę mamy obciążenia w sferze edukacyjnej dosyć sztywno sformułowane, a indywidualnie pracownicy naukowo-dydaktyczni są rozliczani z osiągnięć naukowych, wyrażających się liczbą i rangą publikacji oraz cytowań. Ideałem byłoby stworzenie możliwości, aby uczelnia mogła sobie pozwolić na zróżnicowanie obciążeń i oczekiwań względem pracowników. Obecnie od niemalże każdego pracownika oczekujemy tego samego: dobrego poziomu dydaktycznego, przejawiającego się w odpowiednio dużej liczbie godzin, oraz "produktu" naukowego, czyli bardzo dobrych publikacji. Oczywiście wprowadzanie takich zmian wiąże się z pieniędzmi i wieloma trudnościami natury formalnej. Jednak przypuszczam, że pewne wzmocnienie funkcji badawczej, przynajmniej w niektórych jednostkach Uniwersytetu, szczególnie w obszarze dyscyplin matematyczno-przyrodniczych, przy równoczesnym stworzeniu niezbędnych do tego warunków, będzie prawdopodobnie konieczne. I niezależnie od tego, czy będzie się to odbywało początkowo w ramach istniejącej struktury badawczo-dydaktycznej, czy też będą powstawać nowe jednostki (zespoły) badawcze, to oczekuję, że taki kierunek działań może poprawić warunki do zatrudniania młodych, uzdolnionych badaczy, których uczelnia potrzebuje i dla których powinniśmy tworzyć miejsca pracy. Myślę ponadto, że wzmocnienie obszaru badań naukowych powinno przełożyć się na wartość dodaną, taką jak unowocześnienie i rozbudowę infrastruktury badawczej, wzrost liczby wdrożeń i patentów, ale także unowocześnienie i urealnienie w sferze kształcenia. Nowoczesne kierunki badań, badań skorelowanych z oczekiwaniami społecznymi i gospodarki, niewątpliwie przyczynią się do modyfikowania kierunków, specjalności i programów kształcenia. Polska według oceny OECD jest na jednym z dalszych miejsc wśród krajów europejskich pod względem efektywności kształcenia, która przekłada się na szansę znalezienia pracy. Istnieje zatem potrzeba pewnego skorelowania badań i kształcenia, bo to powinno prowadzić do lepszego skorelowania kształcenia z zatrudnieniem absolwentów. Oczywiście cała ta nowa sytuacja dotycząca szkolnictwa wyższego i nauki, opisana w pakiecie projektów ustaw, wywołuje uzasadniony niepokój w środowiskach naukowych. Wiąże on się również z propozycją utworzenia tzw. jednostek flagowych.

- Temat tzw. okrętów flagowych mocno wzruszył środowiskiem naukowym w Polsce, można powiedzieć, że je trochę podzielił. Początkowo mówiono o jednostkach flagowych jako uczelniach w sensie całościowym. Później zawężono to określenie do wydziałów, instytutów, czy zespołów badawczych. Jak pan rektor ocenia tę inicjatywę ministerstwa i jakie szanse na takie dofinansowanie mają jednostki badawcze naszej uczelni?

- Takie uściślenie definicji jednostek flagowych to korzystna zmiana w myśleniu autorów reformy, chociaż generalnie ten pomysł nie podoba mi się. Uważam, że w zmianie myślenia urzędów centralnych jest duża zasługa byłego rektora naszego Uniwersytetu, prof. Janusza Janeczka, który bardzo mocno w gremiach KRASP'u i KRUP'u akcentował potrzebę innego zdefiniowania owych jednostek flagowych. Bo jeśli już o takich mówimy, to powinny być nimi raczej ośrodki badawcze czy struktury badawcze działające w obrębie uczelni, a nie uniwersytet lub politechnika pojmowane jako całość. Przy takim podejściu szanse nasze rosną, bo mamy zespoły badawcze, które prowadzą badania na najwyższym poziomie krajowym i europejskim. Nie chcę tu wymieniać konkretnych zespołów, bo wymagałoby to szerszego sprawozdania. Być może pod względem formalnym konieczne byłoby uformowanie tych zespołów w większe jednostki, które zdolne byłyby konkurować o miano jednostek flagowych.

- Fundusze europejskie stwarzają możliwości badań naukowych przede wszystkim istotnych z punktu widzenia gospodarki. Jakie badania w tej dziedzinie są prowadzone na naszej uczelni?

- To prawda, że najlepiej byłoby realizować badania korzystając z funduszy europejskich, bo te zapewniają z jednej strony stosowne nakłady finansowe, a z drugiej są zorientowane na potrzeby gospodarki europejskiej. Tu faktycznie nie mamy zbyt wielu sukcesów, chociaż trzeba powiedzieć, że pozytywnym zjawiskiem jest coraz liczniejsze aplikowanie o nie, najczęściej w formie współwykonawcy. Z projektów aktualnie realizowanych przez nasze zespoły chciałbym wskazać na te, które mieszczą się w takich obszarach, jak zdrowie i medycyna, przyroda i środowisko, zmiany klimatu, a także geotermia.

Jeśli jednak mówimy o zaangażowaniu naszych zespołów badawczych w badania sponsorowane ze źródeł zewnętrznych, to trzeba powiedzieć, że sytuacja, chociaż nie jest zła, to nie jest zadowalająca. W 2008 r. realizujemy ogółem 140 projektów badawczych finansowanych ze środków zewnętrznych, w tym niestety tylko 15 na zamówienie jednostek gospodarczych. Wobec ponad 400 projektów, jakie realizuje Uniwersytet Jagielloński, to zapewne niewielka liczba. Trudno jest mierzyć się z takim potentatem, ale na pewno powinniśmy starać się o zwiększenie tej liczby, bo wynika to z naszego potencjału, większego w stosunku do kilku innych, mniejszych uniwersytetów, które osiągają w tej materii lepsze wyniki. Dodajmy, że Uniwersytet Śląski tworzy warunki sprzyjające ubieganiu się o projekty, są nimi m.in. instrumenty zachęty finansowej. Jednym z nich jest zapewnienie znacznego zwiększenia wynagrodzeń pracownikom realizującym i obsługującym projekty finansowane z funduszy zagranicznych. Podejmowane działania zachęcające pracowników do aplikowania o fundusze na badania już znajdują odzwierciedlenie m.in. w rosnącej w latach 2007 - 2008 liczbie projektów realizowanych, a także składanych wniosków projektowych, odwołujących się zarówno do funduszy krajowych, jak i zagranicznych. Liczba wniosków o finansowanie projektów złożonych w roku 2008 wzrosła do 151 w stosunku do 128 złożonych w roku 2006, a liczba projektów realizowanych w roku 2007 wyniosła 126 w stosunku do 99 realizowanych w roku 2005. Mam nadzieje, że ten rosnący trend będzie się utrzymywał w najbliższych latach.

Kończąc, chciałbym powiedzieć, że podniesione w tej wypowiedzi problemy nie wyczerpują długiej listy spraw związanych z funkcjonowaniem i usprawnianiem sfery naukowej w naszej uczelni. Są to m.in.: problem organizacji badań - zespoły i infrastruktura badawcza, udział młodych badaczy w projektach, staże zagraniczne głównie młodych badaczy, problem modelu kariery naukowej i wiele innych problemów, o których mam nadzieję, będzie okazja jeszcze rozmawiać.

ROZMAWIAŁA
AGNIESZKA SIKORA

Autorzy: Agnieszka Sikora
Fotografie: Agnieszka Sikora