Rozmowa z prof. Andrzejem Markowskim, jurorem Ogólnopolskiego Dyktanda 2007

Znajomość reguł i dobra pamięć

- Ile razy uczestniczył pan profesor w jury Ogólnopolskiego Dyktanda?

- Nie liczyłem, myślę, że pięć razy albo i więcej. Na początku lat dziewięćdziesiątych od 1989 do 1993 roku i teraz dopiero po długiej przerwie po roku 2005.

- Panie profesorze, czy lepiej uczyć się wyrazów na pamięć, czy opierać się na regułach? A może zna pan jakąś cud-metodę uczenia się ortografii?

- Obie metody są dobre. Reguł na pewno warto się uczyć, bo dzięki ich znajomości wiemy, jak napisać słowo, którego jeszcze nigdy w życiu nie słyszeliśmy czy nie widzieliśmy zapisanego. Na podstawie reguł można wyciągnąć wnioski, jak takie słowo powinno być zapisane. Oczywiście, czasami są wyjątki od reguł, chociażby takie, że nazwy obiektów, które mają w pierwszej części wyraz pałac pisze się małą literą, np.: pałac Pod Blachą, ale jest kilka nazw, w których wyraz pałac zapisuje się wielką literą, jak Pałac Staszica czy Pałac Kultury i Nauki. Znajomość samej reguły nie uchroniłaby nas tu od błędu, dlatego trzeba też zapamiętać pisownię bardziej wyjątkowych słów i połączeń wyrazowych.

Są jeszcze inne metody, na przykład mnemotechniczne. Według mnie, wszystkie metody poznawania ortografii są dobre, jeżeli przynoszą efekty. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać o tym, że istnieją słowniki ortograficzne, i trzeba wiedzieć, gdzie w tym słowniku jakiego wyrazu lub jakiej reguły szukać.

- Jakie słowo w języku polskim jest dla pana najtrudniejsze pod względem ortograficznym?

- Nie wiem, dlatego, że to są takie słowa, o których nie wiem, że są, bo gdybym wiedział, to nie byłyby trudne. Na pewno coś z zakresu pisowni łącznej i rozdzielnej albo z interpunkcji, na przykład przecinek w nietypowym wyrażeniu, albo zastosowanie wielkich liter w pewnych połączeniach, kiedy jest to wyjątkowe.

- Jak ocenia pan wprowadzanie do tekstów dyktand wielu obcych słów?

- Jestem raczej przeciwny temu, żeby w dyktandzie było dużo obcych nazw geograficznych i obcych nazwisk. Jeśli już się one znajdą, wolałbym, żeby to były tylko najpopularniejsze wyrazy. Jeżeli chodzi o zapożyczenia, które w polszczyźnie już się przyjęły albo które są często używane, chociaż może nie są jeszcze w normie języka polskiego, to byłbym za tym, by je w dyktandach umieszczać. Jest natomiast pewna sprawa bardzo trudna, a mianowicie właśnie w tych zapożyczeniach często możliwa jest dwojaka pisownia i to nie dlatego, że my nie wiemy, jak je zapisać, tylko dlatego, że w oryginale Anglosasi piszą i tak, i tak. A jeśli jest dopuszczalna pisownia dwojaka, to wyraz nie nadaje się do tekstu dyktanda. W nim powinny być tylko takie formy, które mają jednoznacznie określoną ortografię. To jest pewne ograniczenie, z którym zawsze się stykałem przy układaniu dyktand.

ROZMAWIAŁA
MAGDALENA JAWORSKA