Rozmowa z PhDr. Liborem Martinkiem, Ph.D., pracownikiem dydaktyczno-naukowym Slezska Univerzita w Opavie
- Zastanawiam się, czy ma pan polskie korzenie? Tłumaczyłoby to bardzo dobrą znajomość języka polskiego, zainteresowanie naszym krajem i kulturą...
- Nie mam przodków pochodzących z Polski. Ojciec mamy był rdzennym Czechem, natomiast jej mama pochodziła z okolic Ołomuńca, czyli z Moraw środkowych. Rodzice taty wywodzą się ze środkowej Słowacji. Dziadkowie z obu stron przeprowadzili się po wojnie - jedni służbowo, drudzy po prostu za chlebem - do Osobłogi (Osoblahy) na samej granicy z Polską. Wychowywałem się zatem na tzw. czeskim Śląsku. Poza Osobłogą mieszkałem dłuższy czas w miastach Bruntal i Krnov, dzisiaj żyję z rodziną w Opavie. Moi dziadkowie i rodzice, stanowiący ludność napływową, czuli się momentami na tym przygranicznym terenie obco. Dla mnie był to już prawdziwy dom, a bliskość polskiej granicy wywołała we mnie zainteresowanie waszą kulturą.
- A jak zrodziło się u pana głębsze zainteresowanie literaturą na Śląsku Cieszyńskim, którego owocem są między innymi książki dotyczące tego zagadnienia?
- Po czeskiej stronie granicy, mniej więcej od lat 70., z zainteresowaniem słuchałem polskiego radia i oglądałem waszą telewizję. Media te stanowiły dla mnie pewne "okno na świat", gdyż podlegały cenzurze w mniejszym stopniu niż ich czeskie odpowiedniki. W ofercie programowej polskich środków przekazu były także bardzo interesujące audycje dotyczące literatury i muzyki. W każdą sobotę słuchałem polskiej listy przebojów, a w niedzielę muzyki klasycznej - pamiętam, jak mnie fascynowały "Treny" Pendereckiego. Aby nie być patetycznym... młodszemu bratu opowiadałem przed snem własne wariacje przygód Bolka i Lolka.
Libor Martinek |
Rozpoczynając studia na uniwersytecie w Ołomuńcu, postanowiłem zapoznać się z polską gramatyką gwoli lepszego zrozumienia języka. W ramach studiów bohemistyki uczyliśmy się obowiązkowo jednego języka słowiańskiego, z natury rzeczy wybrałem polski. Najbardziej interesowało mnie przenikanie się kultur i powiązania literackie między ośrodkami kulturalnymi po obu stronach granicy. Badania nad literaturą na Śląsku Cieszyńskim rozpocząłem najwcześniej, bowiem chodziło o literaturę i kulturę autochtonów żyjących w ramach czeskiego państwa.
- Jakie są okoliczności pańskiego pobytu w Polsce?
- Mój pierwszy dłuższy pobyt tutaj miał miejsce w 1995 r. Miałem wtedy odbyć staż doktorski poza granicami Czech i na jego miejsce wybrałem Polskę. W tym czasie Instytut Bohemistyki i Bibliotekoznawstwa mojej uczelni nawiązał współpracę z ówczesną Filią Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Zająłem się badaniami literatury na Śląsku Cieszyńskim, zarówno po czeskiej, jak i po polskiej stronie Olzy. Ich owocem są dwie książki o literaturze na Zaolziu, w ubiegłym roku ukazała się obszerna monografia o poezji zaolziańskiej od lat międzywojennych do dziś. Na temat literatury zaolziańskiej obroniłem doktorat w Brnie w 2005 roku, tym razem właśnie na polonistyce. Teraz odbywam semestralny staż naukowy w Katowicach.
- Na czym polega współpraca między Uniwersytetem Śląskim w Katowicach i jego opawskim odpowiednikiem?
- Tradycje współpracy między uczelniami sięgają lat 90. Nasz Uniwersytet w Opawie podpisał umowy o współpracy z kilkoma uczelniami na Śląsku, w tym z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach. Już od 1995 roku w listopadzie nasz Instytut Bohemistyki i Bibliotekoznawstwa organizuje czesko-polskie konferencje literacko-naukowe. Tematem ubiegłorocznej był "Topos domu w literaturze czeskiej i polskiej", w tym roku zapraszamy na konferencję pt. "Morze w literaturze czeskiej i polskiej". Aby dodać odwagi gościom, po konferencji zawsze oferujemy morze dobrego czeskiego piwa... (śmiech). Jest ponadto prowadzony wspólny historyczny projekt badawczy, który obejmuje całą historię Śląska. Uczestniczą w nim specjaliści czescy, polscy i niemieccy.
- Jest pan poetą. Czy podróże po Polsce mają szansę znaleźć odzwierciedlenie w wierszach?
- Największą inspirację stanowią dla mnie Jesioniki. Zachwyca mnie ich przyroda i krajobraz, całkiem odmienny od często opiewanych Beskidów, zrodzonych jakby z uśmiechu Boga, lub słowackich Tatr, dzieła jakby gotyku. Góry Jesioników są pełne tajemnic i dramatyzmu, może dlatego, że zawierają mnóstwo elementów poniemieckich i "czuje się" w nich historie ludzi przesiedlonych. Ale wydałem także tomik poezji zawierający wiersze zainspirowane Polską, w polskim tłumaczeniu zatytułowany Sekrety Gwiazdy Wieczornej.
- Tłumaczy pan także polską poezję na język czeski. Oddanie uczuć autora i jego przesłania w innym języku jest chyba trudne... Czy polska poezja spotyka się w Czechach ze zrozumieniem i jest chętnie czytana?
- Polska poezja jest znana czeskim czytelnikom, gdyż była stale dostępna i tłumaczona, w latach 70. i 80. również w drugim obiegu. Tłumaczę poezję, bo sam jestem poetą. Można przekładać na obcy język różne teksty - prace naukowe, prozę, ale żeby tłumaczyć poezję, trzeba być po trosze poetą. Konieczna jest bowiem m.in. znajomość spraw warsztatowych, bez których przełożenie wiersza nie jest możliwe. Tłumaczyłem, głównie dla czasopism, wiersze czołowych poetów - Miłosza, Herberta, Szymborskiej, Brylla i Żurakowskiego. Ostatnio ukazał się w Pradze przetłumaczony przeze mnie obszerny wybór poezji Ewy Lipskiej. Udało mi się także zaprezentować czeskiemu odbiorcy kilku młodszych polskich twórców, których poezja wydała mi się szczególnie godna uwagi.
- Czy tłumaczył pan któregoś z poetów górnośląskich?
- Wiersze Tadeusza Kijonki, Krzysztofa Karwata, Bogdana Widery, Barbary Gruszki-Zych, Stanisława Krawczyka z Dębieńska, Wacława Kostrzewy z Pszczyny i młodszych poetów. Przetłumaczyłem również prace naukowe pracowników UŚ, przede wszystkim książkę prof. Wojciecha Kalagi Mgławice dyskursu dla wydawnictwa Host w Brnie, oraz dla czasopism artykuły prof. Jana Malickiego, prof. Grażyny Barbary Szewczyk, prof. Haliny Janaszek-Ivanickovej, dr. Krzysztofa Uniłowskiego, dr. Stanisława Piskora i socjologa z Cieszyna dr. Tadeusza F. Kani. Natomiast kilka moich wierszy i szkiców naukowych pokazało się w czasopiśmach "Śląsk", "Gość Niedzielny" i w tomie Śląskie Miscellanea.
- Czy jednak panu czegoś tutaj brakuje?
- Biblioteki Pisarzy Czeskich i Słowackich, która kiedyś istniała i ciekawie się rozwijała przy katowickim Wydawnictwie Śląsk, niestety zamkniętym w latach 90. Natomiast na czeskim Śląsku brakuje mi odpowiedników na miarę malarza-artysty Jerzego Dudy-Gracza, kompozytora Wojciecha Kilara, reżysera Kazimierza Kutza.
Rozmawiała MAGDA BUSZEK
Praca PhDr. Libora Martinka, Ph.D., związana jest m.in. z historią literatury Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego. Autor książek dotyczących literatury zaolziańskiej, tłumacz literatury i poezji polskiej na język czeski, poeta i członek Gminy Pisarzy Czeskich oraz, chyba jako jedyny Czech, Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach. Wchodzi w skład zespołu redakcyjnego opawskich "Novin Slezske univerzity" oraz kilku czeskich i polskich czasopism literackich. W 2004 r. otrzymał Nagrodę Honorową za tłumaczenie poezji polskiej w ramach Światowego Dnia Poezji, odbywającego się pod patronatem Polskiego Komitetu ds. UNESCO, Ministra Kultury oraz Prezydenta M. St. Warszawy. |