Dni Università degli Studi di Napoli "L’Orientale"

Partnerskie uczelnie

Od 14 lat prof. Aleksander Wilkoń dzieli swój czas między Uniwersytetami: Śląskim i "Orientalne". Jest nie tylko naukowcem, badaczem i dydaktykiem, ale także promotorem wielu spotkań, konferencji, publikacji i imprez.

Rozmowa z prof. zw. dr. hab. Aleksandrem Wilkoniem, kierownikiem Katedry Filologii Słowiańskiej przy Wydziale Literatury i Filozofii Uniwersytetu "Orientalne" w Neapolu.

- Uniwersytecki Instytut Orientalistyczny w Neapolu powołano przeszło 270 lat temu. Jego głównym celem miało być kształcenie misjonarzy udających się do Azji. Dziś studiują tu nie tylko Włosi, ale i cudzoziemcy zainteresowani kulturą Wschodu. Kiedy pojawiła się polonistyka?

- Po pierwszej wojnie światowej Uniwersytet "Orientalne" był już liczącą się instytucją naukową we Włoszech, pośród 40 filologii obcych, głównie wschodnich, pojawiła się namiastka przyszłej polonistyki - lektorat języka polskiego. Jednak dopiero w 1985 roku powołano sekcję polonistyki. Pomiędzy Uniwersytetem "Orientalne" a Uniwersytetem Śląskim już 10 lat temu została podpisana umowa Socrates-Erasmus, którą ze strony Uniwersytetu Śląskiego opiekuje się Szkoła Języka i Kultury Polskiej, prowadzona przez prof. Romualda Cudaka i prof. Jolantę Tambor. Od 1987 roku naukowcy z UŚ prowadzą cykle wykładów na neapolitańskim uniwersytecie z zakresu polskiej literatury, języka i kultury. Z roku na rok rośnie liczba studentów i młodych naukowców, którzy korzystają z wymiany i stypendiów fundowanych przez oba uniwersytety.

- Czy jest wielu chętnych do nauki języka polskiego i zgłębiania wiedzy z zakresu polskiej literatury i kultury?

- Polonistyka na Uniwersytecie w Neapolu kształci nie tylko włoskich, ale także i polskich studentów, mają oni możliwość uczenia się pod kierunkiem wykładowców i lektorów, będących pracownikami polskich uniwersytetów. Młodzi ludzie zgłębiają tutaj wiedzę z zakresu historii: literatury, języka polskiego i kultury. Jest to bardzo ważne, ponieważ pozwala na podjęcie dalszych studiów kierunkowych w Polsce. Obecnie na polonistyce kształci się około 50 studentów, na slawistyce jest ich znacznie więcej. Na Uniwersytecie "Orientalne" istnieje 40 kierunków badawczych dotyczących poszczególnych kultur narodowych, uczelnia stwarza możliwość poznania ich różnorodności, podobieństw i odrębności.

Foto: Agnieszka Sikora
prof. Aleksander Wilkoń

- Jakie zadania stawiają sobie oba uniwersytety?

- Od trzech lat kieruję zespołem, który odpowiada za współpracę między uczelniami. Ma on bardzo rozległy zakres działania, a w Uniwersytecie Śląskim po raz pierwszy jest on tak szeroki i pod wieloma względami nowatorski. Wypracowaliśmy modelowy program, na którym wzorują się inne sekcje. Najważniejszym zadaniem jest współpraca oparta na realizacji programu Genus loci i wspólne publikacje naukowe. Możemy poszczycić się gorącym jeszcze Genus loci w kulturze europejskiej wydanym pod redakcją prof. Tadeusza Sławka, publikacje ukazały się równocześnie w Polsce i we Włoszech, oczywiście w obu językach. Organizujemy także wspólnie konferencje międzynarodowe. Kolejnym zadaniem jest rozszerzenie badań na inne miasta związane z Polską i Europą tak, aby nadać programowi rzeczywisty międzynarodowy wymiar i zainteresować nim wspólnotę europejską. Pragniemy także w ramach tego przedsięwzięcia poświęcić tom studiów tematowi Śląska, szczególnie Katowicom. Kontynuując program Genus loci, podejmiemy się próby oddania ducha tego miejsca, specyfiki tak zwanej "małej ojczyzny" poprzez charakterystykę środowisk artystycznych, naukowych, lokalnych społeczności i ich kulturowych tradycji, obyczajów, historii jednostek na tle zmian politycznych i regionalnych, z uwzględnieniem wszelkich właściwości związanych z naturą, cechami geofizycznymi; czyli antropologiczna analiza i charakterystyka kultury w najszerszym znaczeniu.

Jednym z podstawowych zadań zespołu jest organizacja i dopracowanie nauczania na odległość języka włoskiego i kultury włoskiej, tak zwanego e-learningu, ten program jest naturalnym uzupełnieniem studiów italianistycznych w Polsce. W najbliższej przyszłości będą wydawane dyplomy polskie i włoskie, podejmujemy także próbę utworzenia wspólnych studiów. Polscy studenci będą mogli kończyć kierunki humanistyczne, na których kształcą się w Neapolu.

- Jest pan profesor w Neapolu od...

- 14 lat. Trafiłem tu prosto z Sorbony. Zabiegał o to były rektor uczelni prof. Nullo Minissi, który przez wiele lat kierował Dipartimento di Studi dell'Europa Orientale. Praca w Neapolu przyniosła mi wiele satysfakcji. Z okazji mojego 70-lecia uhonorowano mnie niezwykłą publikacją, której już sam tytuł jest wielce wymowny "Studia w hołdzie Aleksandrowi Wilkoniowi". Zawiera ona artykuły profesorów nie tylko neapolitańskiej uczelni, obszernie analizujące różnorodne realia i fakty kulturowe, historyczne, językoznawcze i literackie, czyli wszystko to, czym zajmuje się Instytut Europy Wschodniej, w którym pracuję.

- Podobno nie przydarzyło się to jeszcze żadnemu Polakowi?

- Nie wiem, może...

- Takie uznanie zobowiązuje.

- Powtórzę to, co powiedziałem, dziękując wszystkim za niezwykły jubileusz. Jestem głęboko wzruszony i szczęśliwy, że znalazłem się na uczelni o wymiarze europejskim, że dano mi możliwość przekształcenia współpracy z Uniwersytetem Śląskim na bardziej europejską. To bilateralne porozumienie nabrało nowych akcentów, wprowadzone zostały wspólne ułatwienia i mechanizmy integracyjne dla osób niepełnosprawnych, ruszył eksperymentalny program do technicznej realizacji nauczania na odległość, dzięki aktywności Umberto Cinque, odpowiedzialnego za marketing i promocję Uniwersytetu "Orientale", została nawiązana współpraca między Neapolem i Katowicami. Cały swój wysiłek pragnę poświęcić tym procesom i reformom.

- Jest pan profesor nie tylko naukowcem, ale poetą, malarzem, człowiekiem renesansu, który powraca do jego kolebki...

- Czuję, że przybycie do Neapolu było mi pisane. Jako chłopiec chciałem zostać tenorem. Miałem wiele książek o Caruso i płyty z jego nagraniami. Nawet nie wyobrażałem sobie, że w przyszłości zobaczę miejsca, w których ten legendarny śpiewak żył. Nieco później jako student czytałem z pasją Benedetto Crocego. Nie spodziewałem się, że w przyszłości poznam jego córkę i wnuczkę. Jakże dziwny bywa los. Malarstwo uprawiam od dzieciństwa. Akwarela jest moją ulubioną techniką. Oczywiście jestem amatorem w przeciwieństwie do mojego brata, który zyskał sławę i uznanie. To, co robię, robię dla siebie i dla... przyjaciół.

Moja przygoda z poezją była nieco zabawniejsza. Jedna z bardzo znanych poetek, będąc w Paryżu przeczytała moje wiersze w maszynopisie - bez mojej wiedzy pokazała je moja żona. I poetka wysłała jeden z nich na ogólnopolski konkurs jednego wiersza, organizowany przez "Gazetę Wyborczą". Ku mojemu absolutnemu zaskoczeniu dowiedziałem się o tym po opublikowaniu tekstu i informacji o mnie jako poecie z Paryża. Jak więc pani widzi zadziałałem wbrew przysłowiu, że w Paryżu nie można zrobić z owsa ryżu. I tak zostałem poetą, którym prawdę mówiąc czułem się od dawna.

- Czy to już wszystkie pasje?

- Moją ostatnią wielką pasją jest organizacja cyklu odczytów na temat miejsca polskiej kultury w kulturze europejskiej, jej poświęcam się bezgranicznie.

Rozmawiała MARIA SZTUKA

Autorzy: Maria Sztuka, Foto: Agnieszka Sikora