Czarna, biała czy kolorowa ?

Uniwersytet nasz odwiedziła w październiku Pani URSZULA VAN BEEK - doktor nauk humanistycznych, historyk, absolwentka UŚ, na stale mieszkająca w Republice Południowej Afryki. Gościa z odległego i interesującego kraju poprosiła o wywiad Katarzyna Forst.

- Jaki jest cel Pani przyjazdu do Polski

- Przyjechałam, aby zrealizować mój projekt badawczy dotyczący analizy porównawczej między RPA a Polską od 1989 roku do dziś. Będzie to jedna z pierwszych prac, która zostanie wydana przez Wydział Europy Wschodniej RPA. Tak się złożyło, że w RPA jest niewiele osób, które mają związek z Europą wschodnią i jednocześnie znają rzeczywistość południowoafrykańską - dlatego mogłam podjąc się tego zadania.

- Dzięki jakim okolicznościom poznała Pani Afrykę?

Wyjechałam z Polski. w 1972 roku za mężem, który podjął pracę w Zambii. Byłam wtedy na 4 roku studiów. Przez dwa lata tam mieszkałam ucząc się angielskiego i jednocześnie zbierając materiały do pracy magisterskiej. Dostałam zgodę z Uniwersytetu, aby napisać pracę na temat Zambii. Zajęłam się ekonomią, polityką i zmianami społecznymi po osiągnięciu przez Zambię niepodległości w 1964 roku. Przyjechałam do Polski, aby w ciągu paru miesięcy zaliczyć piąty rok studiów i obronić pracę magisterską. W tym czasie w Zambii było niewielu Polaków. W 1981 roku zaczęłam pracować jako nauczycielka w szkole dla dzieci, których rodzice przyjechali do Zambii na kontrakty. Pracowałam przez 7 lat. W międzyczasie rozeszłam się z mężem i wyszłam za mąż za Holendra. Mieszkaliśmy w Zambii do 1988 roku potem wyjechaliśmy na stałe do RPA. Zmusiła nas do tego pogarszająca się sytuacja ekonomiczna. Pogorszyły się warunki zdrowotne, podupadły szpitale, była ogromna inflacja i powstał poważny problem AIDS. Podobno 40% populacji Zambii jest nośnikiem tego wirusa.

- W RPA zrodził się pomysł napisania doktoratu?

- Tak, nasunął mi się pomysł, aby napisać pracę na temat historii Polski z punktu widzenia literatury historycznej zarówno zachodniej jak i wschodniej. Zaczęłam się starać o przyjęcie na studia doktoranckie, a miałam z tym dość duże kłopoty, gdyż temat pracy, który zaproponowałam nie był związany z Południową Afryką. Udało mi się jednak przeforsować temat: "Polska pomiędzy wschodem a zachodem w latach 1941-48": Przeglądałam źródłowe materiały polskie, niemieckie, angielskie i rosyjskie. Ponadto dzięki Zygmuntowi Woźniczce z tutejszego Instytutu Historii regularnie dostawałam podziemne wydawnictwa dotyczące historii. Było to szalenie interesujące źródło porównawcze. Wykorzystując te materiały napisałam doktorat, ale niestety nie mogłam dostać pracy. Rosnące zainteresowanie RPA nie tyle Polską co sprawami krajów postkomunistycznych sprawiło, że wystąpiłam do południowoafrykańskiego Instytutu Badawczego z propozycją przeprowadzenia badań w Polsce. Dostałam mały fundusz i właśnie teraz staram się ten pomysł doprowadzić do końca.

- Trudno sobie wyobrazić, aby procesy zmian przebiegające w krajach europy wschodniej zainteresowały spoleczeństwo RPA

- Oczywiście nie są zainteresowani wszyscy, ale bardzo interesują się zarówno naukowcy, politycy jak i ludzie biznesu. Przekazy telewizyjne czy prasowe są sporadyczne i wybiórcze. Nie sądzę, aby przeciętny południowoafrykańczyk miał jakieś średnie pojęcie o Polsce - podobnie jak przeciętny Polak nie za bardzo wie co się tam tak na prawdę dzieje. Aktualnie w czarnych osiedlach dokonuje się właściwie nieustanny przelew krwi. Świat na pewno nie wie zbyt dużo na ten temat, a przeciętnie ginie tam 30-40 osób dziennie. Jest wiele problemów kulturowych i rasowych. Dosyć szeroko są rozpowszechniane uczucia nienawiści do białych.

- No właśnie, ostatnie zabójstwo dokonane przez Polaka zapewne spotęgowało tę nienawiść?

- Niestety tak. Ataki skupiły się głównie na polskich lekarzach, których przecież nietrudno odnaleźć. Szczególnie groźne były pierwsze trzy tygodnie po tym zabójstwie. Mnie także nie ominęło uczucie paniki. Po dwudziestu latach w Afryce po raz pierwszy tak się bałam. Właśnie w Kapsztadzie odbywały się liczne demonstracje, wybijanie szyb, zabójstwa. To wszystko działo się tuż za moim progiem. Ptere Mokaba to jeden z przywódców młodzieżowych, który wygłasza hasło: "jeden osadnik jedna kula". On otwarcie namawia ludzi, aby nie marnowali kul na czarnych - mają je zachować na białych.

- Czy w tej sytuacji nie pomyślała Pani o opuszczeniu Afryki?

- To jest cudowny kraj - świetnie się tam żyje. Afryka ma to do siebie, że wciąga ludzi. To znany fenomen, że ludzie, którzy tam mieszkali choć przez pewien czas nigdy nie potrafią się wyzbyć jej uroku. Afryka pachnie inaczej, żyje innym rytmem. Człowiek ma bliższy kontakt z naturą. Chciałabym tam zostać, ale gdy wytworzy się jakaś sytuacja wojenna to uważam, że aż takich emocjonalnych związków z tym krajem nie mam, aby za niego umierac.

- Czy zrealizowała Pani swe plany związane z celem przyjazdu do Polski?

- Tak, wydaje mi się, że osiągnęłam to po co tu przyjechałam. Spotkałam się z wieloma ludźmi, którzy starali się mi pomóc. Jednym z nich był prof. Wnuk-Lipiński, który również wyraził zgodę na wzięcie udziału w moim projekcie naukowym. Zakończenie tej pracy przewiduję na przełom marca i kwietnia przyszłego roku. Jest to bardzo ważne, aby ją ukończyć przed wyborami, które w RPA odbędą się 27 kwietnia. Poza tym odbywam pierwszą "rozpoznawczą" drogę do nawiązania współpracy naukowej pomiędzy Polską a RPA.

- Dziękujemy za rozmowę.