Uczestniczę w Letniej Szkole po raz drugi, lecz o wszystkim zdecydował pierwszy mój pobyt. Tak jest zawsze: Po raz pierwszy idziesz do szkoły, po raz pierwszy całujesz chłopaka (albo dziewczynę) - tego nikt nie zapomina. Te odczucia człowiek chroni w pamięci do końca swego życia. Tak jest w moim przypadku.
Jestem tu po raz drugi nie przez przypadek. Przyznaję, że nie mam potrzeby założenia biznesu w Polsce ani nie chcę tu złapać męża, choć brakuje mi takiego i Polacy bardzo mi się podobają... Po prostu pokochałam język polski, kraj i ludzi. Z ubiegłego roku miałam najlepsze wspomnienia o kursie Letniej Szkoły.
Pewien uczestnik napisał w ankiecie do naszego "Post scriptum", żeby w następnym roku udało się organizatorom jeszcze lepiej. W porównaniu z ubiegłym rokiem mogę potwierdzić, że to już im się udało. Bogaty program społeczny i kulturalny przeszedł moje najlepsze oczekiwania. Choć przed tym znałam entuzjazm i pomysłowość Dyrekcji Szkoły i wiedziałam o jej zdolnościach. Jeżeli w następnym roku udałoby im się jeszcze lepiej, to by było już...nie do zniesienia.
Pracuję na uniwersytecie im. Marcina Lutra w Halle (RFN), gdzie od dawna organizowana była podobna Letnia Szkoła Języka, Literatury i Kultury Niemieckiej. Uważam, że nasi koledzy niemieccy bardzo się starali, żeby kursy były dobre. Dla Niemców uczenie cudzoziemców to zwykła praca. Takiego ciepła, szacunku do obcokrajowca uczącego się innego języka nie obserwowałam u nas. Spotkałam to tylko tu w Polsce.
Wyjeżdżam stąd do Niemiec z marzeniem powrotu w roku 1993 po raz trzeci, już razem z córką. Niech i ona zacznie się uczyć polskiego, języka moich przyjaciół.