Nawiasem mówiąc, przestępność roku to też pomysł matematyków, choć z epoki późniejszej od czasów św. Augustyna. To papież Grzegorz XIII dokonał rewolucji w kalendarzu, ponieważ już nie można było tolerować opóźnienia powstałego w kalendarzu juliańskim i sięgającego obecnie 13 dni. Z tego powodu święta Bożego Narodzenia wypadałyby niedługo (za parę tysięcy lat, ale cóż to jest wobec wieczności) na wiosnę. Żeby zniwelować opóźnienie, trzeba było od czasu do czasu dodać jeden dzień do roku – tak z grubsza rzecz biorąc powstały lata przestępne. Żeby zaś nadrobić zaległości w czasach gregoriańskich, papież Grzegorz skreślił w październiku 1582 roku daty od 5 do 14. Tak więc, gdy ktoś (np. Tadeusz Sznuk) zapyta, co się wydarzyło 10 października 1582 roku w Rzymie, to poprawna odpowiedź będzie brzmiała: nic, ponieważ takiej daty w Rzymie nie było. Przy okazji, gdy trzeba było dodać jeden dzień, to padło na luty, najkrótszy miesiąc w roku. A dlaczego najkrótszy? Ma to zapewne związek z obiegiem Ziemi dookoła Słońca, który jest szybszy zimą niż latem (oczywiście zimą i latem na półkuli północnej). Dlatego latem dodajemy dni, by Ziemia się wyrobiła, a zimą odejmujemy – w ten sposób powstał luty. Co prawda są też inne wyjaśnienia, bardziej spiskowe, ale zostawmy to tropicielom zagadek przeszłości.
To już drugi felieton w tym roku, który poświęcam kalendarzowi. Czy na Uniwersytecie powstanie kierunek kalendarystyki lub kalendarologii, czy też coś bardziej wymyślnego?