Celem sympozjum zorganizowanego przez Koła Naukowe: Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Prawa Medycznego, Prawa Karnego oraz Psychologii w Prawie była popularyzacja wiedzy specjalistycznej z zakresu prawa i kryminalistyki. Nie zabrakło jednak ujęcia potworności z punktu widzenia psychologii i literaturoznawstwa.
W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, w tym reprezentanci Prokuratury Regionalnej w Katowicach oraz Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, pracownicy Ośrodka Szkoleń Specjalistycznych w Lubaniu, a także studenci prawa oraz uczniowie liceów współpracujących z Uniwersytetem Śląskim.
Teoretycznego wprowadzenia w tematykę seryjnych zabójców dokonał kierownik Katedry Kryminalistyki UŚ prof. zw. dr hab. Tadeusz Widła. Zabójstwo seryjne i zabójstwo masowe to odmiany zabójstwa wielokrotnego, czyli takiego, w którym zabójca pozbawia życia przynajmniej dwie osoby. Zabójstwa masowe charakteryzują się ścisłą lokalizacją miejscową i czasową (sprawcy sporadycznie przemieszczają się i dokonują zbrodni w dystansie czasowym), a finałem zazwyczaj jest samobójstwo. W przypadku zabójstwa seryjnego nie występuje jedność miejsca i czasu, brakuje dostrzegalnych więzi łączących sprawcę i ofiarę, a także poszczególne ofiary. Niektórzy z zabójców wielokrotnych wykazują się motywacją czytelną i względnie racjonalną: zabójcy zawodowi, terroryści przeprowadzający zamachy czy też osoby działające w ramach tzw. terroryzmu państwowego (np. specjalne komando izraelskie, które w ramach akcji „Monachium” eliminowało członków palestyńskiej organizacji „Czarny Wrzesień” odpowiedzialnej za zamach terrorystyczny na reprezentantów Izraela podczas igrzysk olimpijskich w 1972 roku). U innych zabójców próżno szukać takich motywacji, przynajmniej na wstępnym etapie postępowania – to właśnie zabójcy seryjni. Realizują oni potrzebę działania w sposób nieprzerwany, najczęściej wybierają ofiary w obrębie własnej grupy etnicznej, zdarza się, że w ciągu zbrodni dopuszczają się morderstwa masowego, jako odstępstwo od reguły traktowane jest ich działanie w parach (różno- i monopłciowych). W ich postępowaniu występują również okresy wyciszenia, kiedy nie zabijają, chociaż zazwyczaj decydują o tym przyczyny zewnętrzne, np. inkarceracja (osadzenie w więzieniu za inne przestępstwa) lub pobyt w zamkniętym zakładzie leczenia psychiatrycznego.
Najpopularniejsza typologia seryjnych morderców, stosowana przez FBI, dzieli ich na ukierunkowanych na czyn oraz ukierunkowanych na proces. Do pierwszej grupy zalicza się wizjonerów działających z przyczyn urojeniowych lub innych psychotycznych (jakiś byt nakazuje im zabijać) oraz misjonarzy, którzy eliminują ze społeczeństwa osoby niepożądane, np. z powodów rasowych lub społecznych (ich ofiarami są narkomani, bezdomni, prostytutki), w tym także „białe anioły” (pracownicy służby zdrowia zabijający nieuleczalnie chorych pacjentów z patologicznie pojmowanego współczucia lub dla zysku) oraz kobiety mścicielki (ofiary pedofili lub zgwałcenia). Drugą grupę nazywa się również hedonistami, ponieważ czerpią przyjemność z danego sposobu dokonywania zbrodni. Zalicza się do nich zabójców z lubieżności (zabijają, aby osiągnąć satysfakcję seksualną), maniaków władzy i mocy (ich satysfakcja bierze się z całkowitego zdominowania ofiar) oraz ukierunkowanych na emocje (często prowadzą grę z policją, aby przeżyć dodatkowy dreszczyk emocji). Inne podziały to te na sprawców zorganizowanych i niezorganizowanych (przy czym najczęściej pierwsze zabójstwo jest niezorganizowane i dokonane pod wpływem impulsu) oraz na sprawców wędrownych i zlokalizowanych. W kryminalistyce stosuje się wiele różnych rodzajów profilowania, czyli określania indywidualnej charakterystyki przestępcy na podstawie dostępnych danych, w USA stosuje się najczęściej strukturalny model algorytmowy.
– W każdym państwie o wystarczająco dużej populacji w danym momencie działa przynajmniej jeden seryjny morderca. Jeśli jest ich więcej, bywa, że ich tereny „łowieckie” krzyżują się: na Śląsku i w Zagłębiu było tak ze Zdzisławem Marchwickim i Bogdanem Arnoldem. Wkrótce działalność rozpoczął także Joachim Knychała, a jedną z jego ofiar była pozorantka w eksperymencie odtworzeniowym, po którym skazano Marchwickiego. Stwierdzenie działalności seryjnych morderców jest moim zdaniem miarą efektywności i staranności działań policji – podsumował prof. Widła.
Dr Maciej Bożek z Zakładu Psychologii Klinicznej i Sądowej UŚ opowiedział o pułapkach konceptualizacyjno- metodologicznych, które czyhają na analizujących bazy danych o seryjnych zabójcach. Problem pojawia się już na etapie tworzenia takich baz, ponieważ do 2005 roku o seryjnym zabójcy mówiło się w przypadku przynajmniej trzech ofiar, a po 2005 roku – już „tylko” o dwóch ofiarach. W niektórych bazach nie figurują dwukrotni mordercy.
– Kwestią do dyskusji pozostaje, czy do spisów powinno się włączać tak różne z psychologicznego punktu widzenia przypadki, jak płatny zabójca z Detroit, dowódcy japońskiej Jednostki 731, gdzie dokonywano zbrodniczych eksperymentów medycznych, agenci wywiadów wykonujący egzekucje czy osoby, którym udowodniono tylko jedno zabójstwo, choć wiele wskazuje na to, że ofiar było znacznie więcej, np. Leszek Pękalski, który twierdzi, że zabił aż 70 ludzi – wymieniał dr Bożek. Prelegent z Wydziału Pedagogiki i Psychologii wiele miejsca poświęcił bazie danych stworzonej przez prof. Michaela Aamodta, który zebrał informacje o seryjnych mordercach sięgające roku 1990. Na jej przykładzie dr Bożek pokazał, że aby korzystać ze statystyki, trzeba ją najpierw rozumieć.
– W USA przeprowadzono badanie wśród funkcjonariuszy policji. Ograniczono dane do lat 1990–2016: w tym czasie 93 proc. seryjnych zabójców to mężczyźni, a 37,4 proc. to ludzie rasy białej. I amerykańscy policjanci myśleli, że statystycznie istnieje większa szansa, że zabójca to biały mężczyzna. Tymczasem odsetek białych mężczyzn wśród seryjnych morderców wynosił 32,8 proc. – wyjaśniał dr Bożek, który przypomniał, że analizując dane statystyczne, nie można przyjmować ich bez sprawdzenia, jak powstały, generalizować na podstawie małej liczby przypadków, oceniać przez pryzmat własnej psychiki oraz zapominać o czynnikach ekonomicznych, kulturowych, technicznych. Psychologia natomiast jako nauka może przysłużyć się interdyscyplinarnemu opisowi seryjnych zabójców poprzez wypracowanie narzędzi właśnie do ich analizy.
Charakterystykę seryjnych zabójców uzupełnił młod. insp. w st. spocz. mgr inż. Zbigniew Szachnitowski, wieloletni naczelnik laboratorium kryminalistycznego Wojewódzkiej Komendy Policji w Katowicach oraz członek Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. To najczęściej osoby samotne, mające ogromne problemy z nawiązywaniem relacji, a także ograniczoną zdolność przeżywania pozytywnych uczuć. Zazwyczaj są skutecznymi manipulatorami, przejawiają skłonności do dominacji, mają obsesję na punkcie dopracowywania każdej kolejnej zbrodni, a z czasem uczucia towarzyszące morderstwu stają się istotniejsze niż akt.
– Coraz częściej mówi się o pewnej predyspozycji genetycznej, którą posiadają seryjni zabójcy. Można ją porównać do załadowanego pistoletu. Coś jednak sprawia, że nabita broń wypala. Tym palcem pociągającym za spust w przypadku seryjnych zabójców jest najczęściej trudne dzieciństwo, w którym krzywdzono ich psychicznie, fizycznie, seksualnie – referował inspektor Szachnitowski, który przedstawił także schemat zbrodni. Każdy etap składa się z czterech faz: w pierwszej pojawiają się natarczywe mordercze fantazje, w drugiej zabójstwo zostaje zorganizowane i dokonane, w trzeciej następuje uporządkowanie miejsca zbrodni i zatarcie śladów, wreszcie w czwartej zabójca fantazjuje o tym, co zrobił, odtwarza w myślach morderstwo. Tak domyka się cały cykl, po którym przychodzi okres wyciszenia. Po jakimś czasie następuje ponownie pierwsza faza kolejnego etapu.
Dr Piotr Kosmaty, prokurator Prokuratury Regionalnej, skupił się na praktycznych aspektach oględzin miejsca zabójstwa. Uczulał zarówno pracujących prokuratorów, jak i studentów, potencjalnych śledczych w przyszłości, na fakt, że oględziny to najważniejsza czynność kryminalistyczna, a od jakości ich wykonania niejednokrotnie zależy, czy będzie można wrócić do sprawy po latach, kiedy wymiar sprawiedliwości wyposażony będzie w lepsze techniki wykrywcze.
– Obecność prokuratora podczas oględzin miejsca zabójstwa jest absolutnie niezbędna, ale uważam, że w tej przestrzeni powinniśmy oddać pierwszeństwo kryminalistykom i medykom sądowym – przekonywał reprezentant Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury.
Dr Joanna Stojer-Polańska z Katedry Socjologii Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmująca się tzw. ciemną liczbą zabójstw (nieuwzględnianymi w oficjalnych statystykach), przedstawiła kilka przypadków zaginięć kryminalnych, czyli takich, co do których zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa (zabójstwa, porwania, uwięzienia). W takich przypadkach zanim organy ścigania rozpoczną szukanie mordercy, śledczy starają się wykluczyć różne scenariusze, takie jak nieszczęśliwy wypadek, ucieczkę od rodziny lub samobójstwo.
Dr Agnieszka Skorupa z Zakładu Psychologii Ogólnej UŚ mówiła o śladach, jakie w umysłach widzów pozostawiają filmowe i serialowe wizerunki morderców. Utrwalają one przede wszystkich nieprawdziwe stereotypy w wielu kwestiach. Po pierwsze, seryjnymi mordercami nie są osoby chore psychicznie – szacuje się, że dokonały one tylko 3–5 proc. brutalnych zbrodni. Tymczasem w filmach dokonują ich 10 razy częściej niż inni (zdrowi) bohaterowie oraz 10–20 razy częściej niż w realnym świecie. Po drugie, nie każdy psychopata (osoba cierpiąca na dyssocjalne zaburzenie osobowości) jest od razu krwawym mordercą. Po trzecie, filmowy seryjny morderca to prawie zawsze biały mężczyzna (czemu przeczą statystyki). Po czwarte, filmy i seriale zniekształcają wizerunek organów ścigania, tworząc nierealistyczne wobec nich wymagania społeczne – śledczy nie działają tak szybko (np. z powodu czasu, jaki wymagają analizy chemiczne), a tylko niewielki odsetek spraw zostaje rozwiązanych dzięki działalności policyjnego profilera.
Na pytanie, po co nam potwory i dlaczego myślimy przy pomocy takich figur, próbował odpowiedzieć dr Mikołaj Marcela z Zakładu Historii Literatury Poromantycznej UŚ. Przełomem w ukazywaniu potworności jako zdeformowanego w ten czy inni sposób człowieczeństwa okazała się słynna powieść Frankenstein Mary Shelley, w której autorka oddała głos stworzonemu przez tytułowego doktora monstrum, upodmiotowiła je i uczyniła ofiarą represyjnego społeczeństwa.
– Potwór jest zawsze projekcją jakiegoś problemu społeczeństwa, czegoś, co zostało z niego wykluczone, to nasze lęki, których nie potrafimy zwerbalizować – przekonywał dr Marcela, dla którego powieść Drakula Brama Stokera jest najważniejszą powieścią XIX wieku, ponieważ zapowiada wszystko, z czym musiał lub musi się mierzyć człowiek XX i XXI stulecia, w tym także z kryzysami migracyjnymi: utwór powstał niedługo po wielkiej migracji Żydów z Europy Wschodniej – nieprzypadkowo wampiryczny hrabia mieszka w dzielnicy Whitechappel (w niej osiedlali się przyjezdni) i nieprzypadkowo przynosi ze sobą zarazę (Żydów posądzano o szerzenie się groźnych chorób).
– Potwory to także efekt wyparcia świadomości potworności czającej się we wnętrzu człowieka. Pozostajemy bowiem ludzkimi tak długo, jak długo potrafimy ukryć naszą potworność – podsumował specjalista w dziedzinie popkultury.
Na zakończenie prof. dr hab. Leszek Wilk z Wyższej Szkoły Finansów i Bankowości w Bielsku-Białej przedstawił szereg wątpliwości prawnych i interpretacyjnych związanych z Ustawą o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, potocznie nazywaną ustawą o bestiach, której podręczniki poświęcają bardzo niewiele miejsca.
Sympozjum było kolejną inicjatywą podtrzymującą efekty projektu „NOJAK: Nowa Jakość Edukacji – Bezpieczeństwo Wewnętrzne”, a podczas wydarzenia Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa prowadziła akcję oddawania krwi.