Jak co roku o tej porze, pod koniec stycznia, zaczyna się zimowa sesja egzaminacyjna, po której nastąpi zimowa przerwa międzysemestralna. Jak co roku o tej porze jeżdżę na konferencje organizowane zimową porą. Jak co roku o tej porze mam wyrzuty sumienia, że nie dość czasu poświęcam studentom, którzy jednak nie cierpią zbytnio, a w każdym razie nie dają poznać po sobie, że cierpią. Na szczęście studenci nie są jeszcze świadomi potęgi KRK i obowiązku zapewnienia jakości kształcenia, który będzie wymagany przez gremia różnego rodzaju, z Polską Komisją Akredytacyjną na czele. Podobno niektóre uczelnie, indagowane o dokumenty mające poświadczyć ich starania o zapewnienie jakości kształcenia, odpowiadają, że u nich istnieje ,,tradycja kultury jakości”, podobno taki wykręt uspokaja ekspertów PolKi (to akronim od PKA, pomyśleć, że doczekali się nie tylko nazwy, nie tylko skrótu, ale nawet akronimu). Mam nadzieję, że coraz częściej ,,eksperci” będą upominani przez zdroworozsądkowych szefów, a szefem PolKi został właśnie prof. Krzysztof Diks z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, wychowawca kilku pokoleń informatyków, opiekun mistrzów świata w informatyce (Akademickie Mistrzostwa Świata w Programowaniu Zespołowym, ICPC, odbywają się corocznie począwszy od 1977 r.). Wierzę, że on będzie rzetelnym szefem Komisji i stawi czoła wszelkim nadużyciom ze strony nieposkromionych badaczy nauki, jej naprawiaczy i ustawiaczy. Wystarczy powiedzieć, że jego macierzysty wydział przed kilku laty uzyskał ocenę warunkową, ponieważ nie mógł dostarczyć ,,papierów” dowodzących niewinności. Dla ,,ekspertów” nie miało znaczenia, że krótko przed tym został (wraz z IM PAN) uznany KNOW-em w dziedzinie matematyki (znów akronim, dla którego utworzenia poświęcono jakość języka polskiego – W zastępuje rusycyzm wiodący). Pani minister Kudrycka była wstrząśnięta, ale nie zmieszana i odwołała decyzję Komisji. Macierzysty Wydział prof. Diksa ma w dorobku jedną (tak, jedną) uchwałę dotyczącą zachowania jakości. Niektóre inne wydziały UW mają ich… 60 (sześćdziesiąt). A co dopiero się dzieje na uczelniach ,,prowincjonalnych”!
Jak co roku o tej porze czas na podsumowanie semestru, czas na karnawałowe szaleństwo i na narciarskie wypady. Jak co cztery lata o tej porze czas na gotowanie się do wyborów na wszystkich szczeblach. Oczywiście mam na myśli wybory na uniwersytecie, które są wzorcowe dla demokracji: w końcu gdzie mają się odbywać prawdziwie demokratyczne wybory, jeśli nie na uniwersytecie? Już wybraliśmy elektorów, za chwilę pojawią się kandydatury na rektora, a potem to już poleci: aż do szczebla instytutowego. Tutaj wszak zawsze byli obrońcy demokracji i ludzie przejęci ideami społeczeństwa obywatelskiego. Dlatego wybory trwają tyle, ile trzeba, czasami wiele godzin, bo nikt nie chce być posądzony o manipulowanie. Manipulacja – to słowo zrobiło przeogromną karierę i jest bardzo popularne, każdemu zależy na tym, by nie być posądzonym o manipulowanie wynikami wyborów. Wierzę, że nowe władze, które będziemy wybierać przez kolejny semestr, spełnią nasze oczekiwania. Zwłaszcza że czasy jak zwykle są ciężkie i będą wymagały podejmowania drastycznych decyzji. No, ale to akurat jest stanem permanentnym: ciężkie czasy zawsze są akurat teraz.
Jak co roku o tej porze życzmy sobie więcej optymizmu i pogody ducha.