Obiektem zainteresowań naukowych dr Beaty Mytych-Forajter z Zakładu Teorii Literatury Uniwersytetu Śląskiego jest między innymi wiek XIX. Temat jej doktoratu – Poetyka i łowy. O idei dawnego polowania w literaturze polskiej XIX wieku – zapoczątkował dalsze badania literatury tego okresu. Podczas poszukiwań motywów myśliwskich w dziewiętnastowiecznych tekstach dr Mytych-Forajter dotarła do trzytomowego dzieła Moje podróże. Pamiętniki wygnańca Ignacego Domeyki.
Nazwisko Domeyki niejednokrotnie pojawiało się w rozmaitych kontekstach, a szczególnie mocno było związane z osobą Mickiewicza, którego utwory stanowiły bogaty materiał do studiów nad romantycznym mitem polowania. Mickiewicza i Domeykę połączyła wieloletnia przyjaźń zapoczątkowana podczas studiów na Uniwersytecie Wileńskim, a późniejsze wydarzenia związane z działalnością w Towarzystwie Filomatów oraz lata spędzone na emigracji ugruntowały tylko tę ważną dla obu relację.
Ignacy Domeyko urodził się w 1802 roku w Niedźwiadce Wielkiej (obecnie Białoruś) w rodzinie ziemiańskiej. W latach 1816–1822 studiował na Wydziale Fizyczno-Matematycznym Uniwersytetu Wileńskiego, w 1819 roku został członkiem tajnego Towarzystwa Filomatów i choć miał wówczas zaledwie 17 lat, niezwykle aktywnie w nim się udzielał. Duży wpływ na rozwój intelektualny młodego Ignacego i rozbudzenie jego przyrodniczych zainteresowań wywarł stryj, uczeń Abrahama Gottloba Wernera, wybitnego geologa i mineraloga. W 1823 roku władze carskie rozbiły „tajne bractwo”, a jego uczestników osadzono w klasztorze bazylianów w Wilnie. Dzięki wstawiennictwu rodziny Ignacy uniknął zesłania, zgodnie z wyrokiem otrzymał natomiast dozór policyjny. Nie przeszkodziło mu to jednak uczestniczyć w powstaniu listopadowym, po którego upadku rozpoczął Domeyko swą wielką emigracyjną podróż – najpierw do Drezna, gdzie spotkał się z przyjaciółmi Adamem Mickiewiczem i Antonim Odyńcem, później przez Norymbergę, Bayreuth i Karlsruhe do Paryża, z którego w roku 1838 wyjechał do Chile. Podczas pobytu w Chile stworzył naukowe podstawy eksploatacyjne bogactw naturalnych, a jego działalność naukowa, społeczna i edukacyjna przyczyniła się do rozwoju tego państwa zarówno pod względem kulturalnym, jak i gospodarczym. Do Europy przyjechał dopiero w 1884 roku, przez jakiś czas pozostając u córki i zięcia w rodzinnej Zyburtowszczyźnie na Litwie. Nie zagościł tam jednak długo, ponieważ mimo podeszłego wieku jego niespokojny duch powiódł go do Włoch, Ziemi Świętej i z powrotem do Chile, gdzie niestety po krótkiej chorobie umarł 23 stycznia 1889 roku.
Porywająca historia życia Żegoty (pseudonim Domeyki z okresu młodości) zafascynowała doktor Mytych-Forajter, a podróż do Chile, pobyt w Santiago, wędrówka po pustyni Atacama, zwiedzanie portu Valparaíso, możliwość obserwacji specyfiki chilijskiej społeczności, którą tak dokładnie w swoich wspomnieniach opisał Domeyko, utwierdziły ją w decyzji podjęcia badań na temat jego podróżopisarstwa. Okazało się, że jest to niemal dziewiczy obszar badawczy, a pojemne pamiętniki nie doczekały się szczegółowej analizy. Zdecydowało o tym zapewne dominujące nad jego twórczością niezwykle barwne życie i spektakularna działalność naukowa. Wiedza na temat Domeyki sprowadza się głównie do jego światowych sukcesów w dziedzinie mineralogii i odkryć dokonanych przez niego w Ameryce Południowej, kojarzony jest także z osobą Mickiewicza, który uwiecznił przyjaciela m.in. w postaci Żegoty z III części Dziadów, a jego nazwisko wpisał w znany z Pana Tadeusza spór Domeyki z Doweyką.
– Zachwyciłam się czekającą mnie przygodą – wspomina pani doktor. – Domeyko to niezwykła postać, wymykająca się romantycznemu stereotypowi. Nie jest poetą, ale serdecznie przyjaźni się z Mickiewiczem, studiuje geologię i górnictwo w École des Mines, a więc kierunki niezbyt popularne w kręgach, które oczekując, aż „Polska się wydarzy”, niemal z dumą decydowały się na emigrancką biedę. Tymczasem Domeyko korzysta z intratnej propozycji objęcia stanowiska wykładowcy chemii i mineralogii w Coquimbo i rusza w daleką podróż do Chile. Nie wszystkim to się podobało, Adam Czartoryski, żegnając go, nie krył oburzenia: „pierwej niż dobra wiadomość dojdzie do pana Domeyki, znajdziemy się na pół drogi do Polski”. On jednak wierzył, że wróci, kiedy przyjdzie właściwy moment.
Dr Mytych-Forajter nie ukrywa, że przede wszystkim zafascynowała ją niezwykła historia życia przyszłego rektora uniwersytetu w Santiago, bezpośrednim imperatywem badań jego podróżopisarstwa stało się jednak potężne wyzwanie – nikt bowiem dotąd nie podjął się pracy, która przyczyniłaby się do zrozumienia fenomenu Domeyki, mimo ogromnej spuścizny, jaką pozostawił Gran Sabio Polaco, jak zwykli o nim mówić Chilijczycy. Literackie dzieła jego życia to memuary i potężna epistolografia, korespondencja z Adamem Mickiewiczem, kuzynem Władysławem Laskowiczem, naukowcami z Europy oraz licznymi pozostawionymi za oceanem przyjaciółmi.
Materiał okazał się niebywale obszerny, wszak pamiętniki Ignacego Domeyki obejmują 57 z 87 lat życia autora (ponad 1000 stron drukowanego tekstu) i są efektem jego mrówczej pracy. Zapiski sięgają czerwca 1831 roku, kiedy to niespełna 30-letni Ignacy rozpoczął swoją wieloletnią podróż wygnańca. „Miałem zwyczaj pokrótce zapisywać w pugilaresie, co mi się szczególniejszego zdarzyło” – uzasadniał swoje pamiętnikarskie upodobania Domeyko.
Chilijski kontrakt niespodziewanie zaczął się wydłużać, pochłonęła go praca naukowa, badania geologiczne, organizacja uniwersytetu w Santiago, bogate i niezwykle udane życie rodzinne oraz niezliczone wyprawy, których owocem były odkrycia m.in. żył złota i srebra, złóż saletry na pustyni Atacama, węgla w prowincji Valdivia. To wszystko sprawiło, że dopiero po półwiecznej nieobecności zdecydował się w 1884 roku na podróż w rodzinne strony, choć nostalgia za nimi nigdy go nie opuściła. Podobnie jak tęsknota za kręgiem przyjaciół i pragnienie dzielenia się z nimi emocjami i wrażeniami z nowo poznawanych miejsc. – Pamiętnik więc – tłumaczy pani doktor – pełnił między innymi funkcję kompensacyjną, chroniąc go przed samotnością i wyobcowaniem w odległym od Polski zakątku. Pisał go zawsze w języku ojczystym, ocalając w ten sposób mowę ojców od zapomnienia. Swoistą ciekawostką jest zapewne fakt, że do pisania listów zasiadał w niedziele, nadając korespondencji wymiar świętości i specyficznego rytuału. Były to przecież czasy, w których nie istniał Internet, faksy, a nawet telefony. Kartka papieru, osobisty pugilares stały się więc niezastąpionymi narzędziami terapeutycznymi – przekonuje badaczka.
– Potwierdzeniem tej tezy są nieliczne i skąpe zapisy sporządzone w trakcie dwudziestoletniego, szczęśliwego małżeństwa z Enriquette de Sotomayor. Powstały wówczas zaledwie dwadzieścia dwie strony notatek – wyjaśnia badaczka. – Zawierały one lakoniczne informacje o pracy na uniwersytecie i wzmianki o górskich wycieczkach. Dziennik przestał pełnić funkcję powiernika, przejęła ją bliska mu osoba, kochająca żona.
Dr Mytych-Forajter w swojej pracy odżegnuje się od powielania stereotypu i sławienia wyłącznie naukowych sukcesów uczonego. Portret chilijskiego bohatera pozostaje w cieniu jego pamiętnikarskiej twórczości, spuścizny, której analiza dostarcza wiedzy nie tylko przyrodniczo- geologicznej czy krajoznawczej, jest także świadectwem postawy, dążeń, rozterek i niezwykłego intelektu polskiego emigranta.
Bardzo ważnym i niezwykle pomocnym źródłem do badań nad spuścizną po Domeyce okazały się prace Zdzisława Jana Ryna, byłego ambasadora RP w Chile i Argentynie, profesora medycyny, alpinisty i podróżnika. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku w Santiago de Chile powstała grupa postulatorów, którzy podjęli się działania w sprawie uznania Domeyki za Sługę Bożego, a niezbędnym warunkiem uruchomienia procesu było przygotowanie szczegółowej biografii i bibliografii jego prac. Zadania tego podjął się wówczas prof. Z.J. Ryn i to właśnie dzięki jego gigantycznemu wysiłkowi powstały publikacje, umożliwiające i ułatwiające szczegółowe badanie pisarstwa autora Pamiętników wygnańca.
Efektem naukowej eksploracji dr Mytych-Forajter jest publikacja pt. Latająca ryba. Studia o podróżopisarstwie Ignacego Domeyki (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2014). Ponaddwustustronicową książkę wzbogacają skany rękopiśmiennej wersji pamiętników. Zmieniający się przez lata charakter pisma, liczne skreślenia, dopisywane maczkiem poprawki są dodatkowym, ale jakże cennym źródłem informacji o ich autorze. Prof. dr hab. Józef Bachórz w recenzji wydawniczej pisze o niedostatku badań naukowych nad spuścizną Ignacego Domeyki, koncentrujących się dotychczas prawie wyłącznie na jego związkach z „litewskimi” emigrantami polistopadowymi we Francji czy współtworzeniu klimatu środowiska, z którego wywodził się Adam Mickiewicz. „Literaturoznawcze badania szczegółowe najważniejszej księgi jego autorstwa pozostawały jedną z zaległości naszej polonistyki – i dobrze się stało, że obecnie dzięki dysertacji Beaty Mytych-Forajter dobiega kresu historyja utrzymywania się tej zawstydzającej zaległości” – podsumowuje recenzent.
Frapujący tytuł Latająca ryba nie jest zabiegiem marketingowym. Po raz pierwszy Domeyko zobaczył te dziwne twory natury podczas niezmiernie nużącej morskiej wyprawy do Chile. Wnikliwa obserwacja ryb posiadających „skrzydła” stała się źródłem głębokich przemyśleń, do których skłaniał go monotonny widok wodnej pustyni. Niezwykłe ptaszory zachwyciły pamiętnikarza. Najbardziej urzekło go – stwierdza literaturoznawczyni – źródłowe zawieszenie między żywiołami, rodzajami i gatunkami, ze zdziwieniem więc konstatował: „patrząc na te ryby w powietrzu, trudno sobie wmówić, że to ryby”. I to właśnie owo „zawieszenie pomiędzy” stało się emblematem jego pisarstwa. On także doświadczał wewnętrznego pęknięcia, rozdarcia, niczym latająca ryba, pomiędzy dwoma żywiołami, niebem i wodą, Polską i Chile. Echa tego egzystencjalnego szpagatu odnaleźć można niemal we wszystkich jego zapiskach. Wspomnienia rodzimych pejzaży, obyczajów i przyrody przeplatają się z zachwytami krajem, który obdarował go wolnością i dał możliwość wszechstronnego rozwoju – stwierdza badaczka. Jak bardzo zjawiskowa ryba zakotwiczyła się w wyobraźni pisarza, świadczy najlepiej wskazówka, której udzielał Mickiewiczowi, instruując go w sprawie okładki edycji zapisków z podróży do Chile: „… gdybyś chciał kiedy wydrukować mój dziennik, rad bym, żeby choć na okładce była wysztychowaną Teneryfa, a gdzie w środku, dla zaostrzenia ciekawości, z parę Murzynów i latającą rybę” – pisał do przyjaciela. Niestety za życia Mickiewicza dzienniki nie doczekały się druku. Życzenie Domeyki odnośnie do ilustracji, wprawdzie nie w dziennikach, ale w studiach nad nimi, spełniła autorka Latającej ryby.