Mgr Adriana Świątek, doktorantka w Zakładzie Teatru i Dramatu UŚ i wykładowca na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu (Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie), prowadzi badania z zakresu antropologii widowisk

Moje wędrowanie

Mgr Adriana Świątek zrealizowała wiele indywidualnych i zespołowych projektów. Przygotowana pod jej kierunkiem etiuda studentów PWST pt. KRE-ON KRE-ONA KRE-ONO została wyróżniona w 4. edycji Obserwatorium Artystycznego Entrée, natomiast monodram Oskara Malinowskiego pt. coś/ktoś otrzymał wyróżnienie podczas X Ogólnopolskich Spotkań z Monodramem O Złotą Podkowę Pegaza. Doktorantka jest także pomysłodawczynią trzydniowego pleneru w Gardzienicach, wieńczącego zajęcia z antropologii teatru (UŚ) w roku akademickim 2011/2012, jak również pleneru zorganizowanego rok później w Starej Grzybowszczyźnie, którego efektem był spektakl Opowieść z Grzybowszczyzny oraz wystawa prac uczestników projektu. Od 2011 roku pod kierunkiem naukowym prof. dr hab. Ewy Wąchockiej realizuje w Zakładzie Teatru i Dramatu projekt badawczy SLAVDOM! EXPEDITION z obszaru antropologii widowisk, skoncentrowany wokół obrzędu weselnego jako widowiska kulturowego w huculskiej kulturze ludowej.

Mgr Adriana Świątek
Mgr Adriana Świątek

– Zależy mi przede wszystkim na tym, by przekraczać ramy programowych zajęć, by studenci, których traktuję jak partnerów w dyskusji, pracowali nie z obowiązku, lecz z autentycznej potrzeby – mówi mgr Adriana Świątek. O doświadczaniu żywego teatru, pracy ze studentami i poszukiwaniu śladów znikającego świata opowiada autorka projektów.

Zmysł poznawczy

Inicjowane przeze mnie indywidualne i zespołowe projekty, mające na celu włączenie studentów w proces bezpośredniego doświadczenia poznawanych zjawisk, mieszczą się w polu antropologii widowisk. Interesuje mnie przede wszystkim przestrzeń graniczna pomiędzy teatrologią a antropologią. Gdybym miała w kilku słowach określić charakter prowadzonych przeze mnie badań, wymieniłabym: akt, działanie, pracę w terenie, spotkania, rejestrację dźwięków i obrazów czy wyprawę – w znaczeniu dosłownym i metaforycznym. W tę moją wędrówkę przez pogranicze włączają się co jakiś czas wspaniali ludzie – podczas plenerów w latach 2011–2013 moi studenci (dziś większość z nich to doktoranci) – eksploratorzy i odkrywcy kreślący obecnie zakres własnego pogranicza. Praca z ludźmi mnie wzbogaca. Studenci kulturoznawstwa czy Wydziału Teatru Tańca nie są tylko słuchaczami, lecz przede wszystkim dojrzałymi partnerami w dyskusji. W spotkaniu z nimi dążę do tego, by rozważania teoretyczne przekładali na działania praktyczne, by rozbudzali w sobie zmysł poznawczy, by szukali swoich sensów, wreszcie, by wyznaczali i osiągali własne cele.

Rytuał świętej codzienności człowieka gardzienickiego

W ramach zajęć z antropologii teatru zaproponowałam studentom kulturoznawstwa trzydniowy plener w Gardzienicach. Wyprawa do wioski-teatru połączona z warsztatami fotograficznymi była propozycją doświadczenia teatru zainfekowanego etnologią i antropologią. Działania Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice, omawiane w ramach zajęć, miały stanowić inspirację. Istotą wypraw-wędrówek Włodzimierza Staniewskiego, założyciela i dyrektora ośrodka, który wraz z zespołem odwiedzał regiony wiejskie w Polsce i w Europie, było nie tyle utrwalanie odchodzącej w zapomnienie kultury, lecz jej przeżywanie. Chciałam, by studenci odbyli swoją wyprawę do wioski, która dotychczas kojarzyła się im jedynie z grupą teatru eksperymentalnego. Zależało mi, by odkryli jej obraz na nowo, po swojemu.

Wędrówka, uczestnictwo w spektaklu, trwające do świtu dyskusje oraz realizacja tematu „Rytuał świętej codzienności człowieka gardzienickiego” w ramach warsztatów fotograficznych – to była moja propozycja. Znakomita większość wybrała jednak zaliczeniowe kolokwium. W wyprawie wzięli udział nieliczni. Wędrując samotnie przez gardzienickie drogi i bezdroża, poznawali ten fragment świata przez pryzmat napotkanego Człowieka. Narzędzie – aparat fotograficzny utrwalił emocje i energię spotkania. Założeniem warsztatów fotograficznych, które prowadzili Mateusz Solecki oraz Marcin Banasiak, studenci Wydziału Radia i Telewizji im. K. Kieślowskiego, była praca nad reportażem przy zastosowaniu różnych technik fotografii. Cykl obrazów skoncentrowany wokół zaproponowanego przeze mnie tematu jest śladem ich obecności w świecie, którego kształt tak szybko ulega przeobrażeniu... Prace studentów zostały zaprezentowane na wystawie zbiorowej w Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek w 2012 roku.

Opowieść z Grzybowszczyzny

W swoich „notatkach z podróży” w 2010 roku pisałam: Wierszalin – „stolica świata”, Nowe Jeruzalem, leży półtora kilometra od wsi Stara Grzybowszczyzna. Niełatwo tu dotrzeć. Z Białegostoku PKS-em do Krynek. Dalej pieszo, około dziesięć kilometrów. Stąd już niedaleko do białoruskiej ziemi. Przyjechałam po raz pierwszy na wschód Polski, do Supraśla, by badać teatr. Okazało się, że w tym przypadku badać teatr, to znaczy rozpocząć wędrówkę przez naznaczone prawosławiem wioski. Teatr jest miejscem, w którym nadal możliwe jest zaklinanie świata, wiara w gusła, wskrzeszanie proroków i oczekiwanie na cud... Doświadczanie w sposób bezpośredni ginącego fragmentu świata to ponoć próba ocalenia go od zapomnienia. Z Krynek prowadzi droga do Grzybowszczyzny i do Starej Grzybowszczyzny. Łatwo obrać błędny kierunek.

I Plener Antropologiczno-Teatrologiczny „Grzybowszczyzna 2012” stanowił kontynuację i rozwinięcie pleneru gardzienickiego. We współpracy z doktorantami z Zakładu Teorii i Historii Kultury UŚ podjęliśmy udaną próbę realizacji projektu interdyscyplinarnego. Obraliśmy kierunek Podlasie, a ściślej Supraśl, gdzie swoją siedzibę ma Teatr Towarzystwo Wierszalin. Hasło wywoławcze pleneru brzmiało „praca”. Interesowała nas także legenda grzybowskiego proroka Ilji. Struktura pleneru, trwającego tym razem niemal tydzień, była dwupłaszczyznowa. Działania terenowe poprzedzone zostały warsztatami teoretycznymi. Tryb pracy był niezwykle intensywny. Uczestnicy pleneru wstawali każdego dnia o świcie, pokonywali często nawet dziesięć kilometrów pieszo, by dotrzeć do okolicznych wsi, a gdy wracali, wywoływali w prowizorycznej ciemni negatywy. Dyskusje kończyły się zazwyczaj dopiero nad ranem. Analizowaliśmy wspólnie zebrany materiał, a kilka godzin później ponownie ruszaliśmy w teren.

Leszczany, nieopodal wsi Stara Grzybowszczyzna, w chacie gawędziarza Janka (2012)
Leszczany, nieopodal wsi Stara Grzybowszczyzna, w chacie gawędziarza Janka (2012)

Odnaleźliśmy chałupę Pawła Wołoszyna, który, jak powiadają ludzie, był prawą ręką proroka Ilji. Poznaliśmy także Janka – filozofa, gawędziarza, ludowego mędrca, bogatego w mądrość najwyższą, archetypiczną, dziedziczoną z pokolenia na pokolenie, opartą na doświadczeniu, a nie nabytą z książek. Janek opowiadał nam o proroku Ilji tak, jakby go znał. Porównywał go do Jezusa Chrystusa, do Matki Teresy i do Ojca Pio, gdyż Ilja przede wszystkim pomagał ludziom. „A i święte baby pomagały” – mówił z przekonaniem. Pokazał nawet nogę, którą mu w dzieciństwie uzdrowiły.

Materiały zgromadzone podczas pleneru – fragmenty wywiadów i dzienników uczestników – stały się treścią scenariusza przedstawienia Opowieść z Grzybowszczyzny. Wzbogaciła go muzyka – wokalna i instrumentalna – oraz fragmenty książki Włodzimierza Pawluczuka Wierszalin. Reportaż o końcu świata. Spektakl miał premierę 24 stycznia 2013 roku na scenie Teatru Korez w Katowicach. W ubiegłym roku zrealizowane zostało również słuchowisko Opowieść z Grzybowszczyzny, którego premiera odbędzie się, mam nadzieję, niebawem.

SLAVDOM! EXPEDITION

Od 2011 roku realizuję w Zakładzie Teatru i Dramatu na Uniwersytecie Śląskim autorski projekt badawczy SLAVDOM! EXPEDITION z obszaru antropologii widowisk.

Siakonosy. Nie obowiązuje tu czas środkowoeuropejski, lecz... czas huculski
Siakonosy. Nie obowiązuje tu czas środkowoeuropejski, lecz... czas huculski

O świcie drugiego dnia wesela rozpoczyna się ostatni etap ceremoniału przejścia – moment niezwykle wzruszający, kameralny, intymny. Ceremonia zdjęcia z głowy kniahyni czilce
O świcie drugiego dnia wesela rozpoczyna się ostatni etap ceremoniału przejścia – moment niezwykle wzruszający, kameralny, intymny. Ceremonia zdjęcia z głowy kniahyni czilce

Huculszczyzna to kraina położona na terytorium Ukrainy Zachodniej, gdzie rytuał oznajmia o istnieniu trwałych, podstawowych wzorców, łącząc w ten sposób przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość. Interesuje mnie forma dramatyczna obrzędowości weselnej, niejako przedstawienie pisane na scenie życia społecznego. Dokumentuję huculską codzienność oraz huculską niecodzienność, czas świecki i święto – strukturę obrzędu weselnego. Wraz ze współpracującym ze mną operatorem filmowym Mateuszem Soleckim współtworzę etnograficzny film dokumentalny, który opowiada o przemianie świata oddalonego od cywilizacji, świata nieco zapomnianego, schowanego pośród gór, który na naszych oczach powoli zanika. To, co robimy, skupia się na obyczaju, na pradawnym trwaniu nieokreślonym w książkach, za to wyraźnym w codziennym rytmie życia. Spędzamy w huculskich wsiach ponad dwa miesiące każdego roku. Praca nad projektem to wiele godzin nagranych materiałów dźwiękowych, dziesiątki dni spędzonych w ciemni przy wywoływaniu negatywów, slajdów i taśm filmowych. Ważna jest dla nas jakość i atmosfera obrazu. Łączymy technologię zapisu cyfrowego z tradycyjną taśmą filmową na kamerze super 8 mm, a większość fotografii wykonujemy na negatywach lub slajdach. W projekcie badawczym z obszaru antropologii widowisk podkreślam rolę świadomej, profesjonalnej narracji wizualnej, która nie jest tylko dodatkiem, ozdobnikiem czy uzupełnieniem materiału badawczego, lecz zapisem dostarczającym dowodów rzeczowych.

Wyprawa w głąb Huculszczyzny trwa aż albo zaledwie cztery lata. Zbliżam się do końca jakiegoś etapu. Jednak wiem, że to tak naprawdę dopiero początek...

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Andriej Skolnikowski, Adriana Świątek