Niedawno napisał do mnie pewien cudzoziemiec, który czytał właśnie Pana Wołodyjowskiego. Oczywiście w tłumaczeniu, bo choć język polski teoretycznie lubi, to praktycznie nie ma z nim zbyt wiele do czynienia. Jakkolwiek powieść zasadniczo mu się podobała, to wyraził opinię, że dialogi są słabsze niż można by oczekiwać. Sienkiewicz, pisał, skonstruował dialogi, nie biorąc pod uwagę dokonań Hemingwaya na tym polu, a nawet Czechowa. Początkowo się nieco oburzyłem – nie z powodu Hemingwaya, ale co do Czechowa, to pomyślałem, że Henryk Sienkiewicz, jeśli nawet nie znał go osobiście, to pewnie słyszał i może nawet czytał. W końcu imperium carów nie było aż tak duże, żeby dwaj pisarze nie mogli się spotkać, przynajmniej w teorii. Tym bardziej, że życie Czechowa upłynęło całe – jak łatwo sprawdzić – podczas życia polskiego noblisty. Wszelako główny argument mojego korespondenta brzmiał: zwykli ludzie tak nie rozmawiają! Próbowałem go przekonać, że może tłumaczenie nie było doskonałe, a może ludzie opisywani przez Sienkiewicza nie byli zwykli – plątałem się w zeznaniach.
I po niewielu dniach zostałem ukarany. Jak mówią ,,zwykli ludzie” dowiedzieliśmy się z nagrań dokonanych w pewnej warszawskiej restauracji. Z nagrań, których jednym z bohaterów był… prawnuk Henryka Sienkiewicza. Trzeba powiedzieć, że sobie nie żałował tej ,,zwyczajności”, by nie rzec ,,pospolitości”. A ponieważ Bartłomiej Sienkiewicz jest (lub był, bo w chwili pisania tego tekstu nie znam decyzji premiera) wysokim urzędnikiem Rzeczypospolitej, to przykro stwierdzić, ale się dostosował do standardów, a nawet je przekroczył – jego język był nie tyle pospolity, co po prostu gminny.
W tle kryje się zjawisko podsłuchiwania. Nie chcę rzucać kamieniem w służby specjalne, bo tych kamieni, nomen omen, rzucono już całą kupę. Proponuję rozwiązanie problemu podsłuchów: język migowy. Istnieje coś takiego i trzeba z tego korzystać, skoro już ministrowie i szefowie banku centralnego muszą się spotykać w restauracjach dla omówienia zagadnień interesujących obie omawiające strony. Jednak i tu istnieje pewna pułapka. Otóż w obszarze polskim funkcjonują dwa ,,języki” migowe: Polski Język Migowy i System Językowo-Migowy. Nie znam się na tym, ale podobno występują między nimi zasadnicze różnice; pewien mój były student zajmuje się na co dzień ,,miganiem” (ale nie wiem, w którym z omawianych systemów) i on na pewno kompetentnie wypowiedziałby się ,,w tym temacie”. Niestety nie wiem, czy potrafiłby ,,wymigać” słynną już frazę kończącą się stwierdzeniem ,,…i kamieni kupa”. Konkretnie nie jestem pewien, czy bez użycia gestów powszechnie uznanych za nieprzyzwoite da się pokazać słowa użyte przez B. Sienkiewicza i przynoszące wstyd lub chlubę rodzinie Sienkiewiczów.
Nawiasem mówiąc, mój zagraniczny korespondent twierdzi, że Sienkiewicz senior wymyśliłby coś takiego, co nawet juniora mogłoby zaskoczyć. Jak można przeczytać w memach, chodzi zapewne o ,,ruję i poróbstwo”. Albo o coś, czego nawet internauci jeszcze nie znają. A może po prostu senior nic by nie powiedział?