Rozmowa z Ewą Żurawską, wiceprzewodniczącą Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” UŚ o wykorzystanych szansach i zawiedzionych nadziejach związanych z transformacją ustrojową

Dziś brakuje nam solidarności

W Chorzowskim Centrum Kultury zorganizowane zostały dwudniowe obchody 25. rocznicy wyborów parlamentarnych z 1989 roku – częściowo wolnych do sejmu oraz wolnych do senatu. Zgromadzonych gości przywitał dyrektor instytucji Antoni Sobczyk. Kończąc swą wypowiedź, przypomniał słowa aktorki Joanny Szczepkowskiej, które stały się symbolem rozpoczynających się zmian: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”. Wówczas ktoś z widowni dodał półgłosem: „Tak nam się tylko wydawało”.

Ewa Żurawska, wiceprzewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” UŚ
Ewa Żurawska, wiceprzewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” UŚ

Podczas konferencji „Droga do wolności – kobiety na Śląsku”, która odbyła się w Chorzowskim Centrum Kultury, padły słowa, że w kontekście wydarzeń historycznych znane nam są przede wszystkim nazwiska mężczyzn. Zorganizowane w Chorzowie obchody „25 lat Wolności”, koncentrowały się tymczasem wokół historii kobiet, które odegrały znaczącą rolę na Śląsku, także w kontekście czerwcowych wyborów.

– Odnoszę wrażenie, że jest to przejaw pewnych modnych ostatnio tendencji. Patrząc przez pryzmat historii „Solidarności”, ci, którzy naprawdę dużo poświęcili dla wolności Polski, pozostają anonimowi. Można powiedzieć, że wszyscy byli dobrą, zgraną drużyną bez względu na płeć i pozycję społeczną. Ludzie ruchu potrafili zrezygnować z własnych ambicji, dlatego byli niezwykle otwarci i pomocni. Przytoczę jedną z historii, która mnie się przydarzyła. Jesienią 1981 roku odbywało się w Hucie Baildon Walne Zebranie Delegatów „Solidarności”. Pamiętam, że obrady trwały do późnych godzin i nie miałam szans wrócić do domu. Obca osoba zaproponowała mi nocleg w centrum Katowic. Nie pamiętam niestety jej nazwiska, chociaż zapamiętałam, jak wyglądała. Kilka miesięcy później, już po wybuchu stanu wojennego, spotkałam ją na ulicy i w pierwszej chwili jej nie poznałam. Posiwiała i jakby nagle postarzała się. Taką cenę zapłaciła za stan wojenny. Została zwolniona z aresztu, bo okazało się, że jej rodzice w międzyczasie ciężko zachorowali na serce i zmarli w wyniku traumatycznego przeżycia. Tych strat nikt nie podliczy i nikt nie dowie się, ile było ofiar anonimowych, nie tylko tych, które znamy z imienia i nazwiska. Jeżeli zatem odzyskaliśmy wolność i dokonaliśmy tego, co Zachodowi wydawało się niemożliwe, to udało nam się to dzięki solidarnej współpracy wszystkich Polaków, znanych i anonimowych, którzy rozumieli, że wolność i niepodległość to wartości godne poświęceń.

Solidarnie współpracowali wszyscy Polacy, ale w wyborach z 1989 roku frekwencja wyniosła „tylko” 62,7 procent. Pozwolę sobie przywołać jeszcze fragment wypowiedzi Anny Knysok, posłanki na Sejm kontraktowy, która podczas wspomnianej wyżej konferencji powiedziała: „Niemal połowa społeczeństwa była obojętna. Mało ich obchodziła sytuacja polityczno-społeczna, troszczyli się przede wszystkim o swoją rodzinę”. Czy w Pani odczuciu można mówić o obojętności i rozczarowaniu w kontekście takiej frekwencji?

– Zdecydowanie nie. Wszyscy działacze „Solidarności” byli mocno zaangażowani w wybory 4 czerwca. Rozumieli, że trzeba zagłosować, by odsunąć wreszcie komunistów od władzy. W tamtym gorącym okresie nikt nie zastanawiał się nad liczbami, wszyscy natomiast byliśmy zaskoczeni, że przeszła taka burza. Joanna Szczepkowska w swym słynnym zdaniu doskonale wyraziła euforię, która zapanowała po ogłoszeniu wyników. Dopiero później zaczęto analizować inne fakty. To prawda, frekwencja nie była porażająca, ale gdyby wybory odbyły się w 1981 roku, wynik byłby miażdżący także pod względem liczby głosujących. Uznaliśmy spadek emocji społecznych za efekt stanu wojennego, który przyczynił się przede wszystkim do dezintegracji środowiska „Solidarności”. Wielu wybitnych działaczy zostało zmuszonych do emigracji, część osób zwątpiła w jakąkolwiek możliwość zmiany. Na szczęście mimo grozy stanu wojennego, 4 czerwca powiedziano komunizmowi zdecydowane: nie!

Patrząc z perspektywy frekwencji wyborczej w późniejszych wyborach parlamentarnych w Polsce, nie udało się na razie powtórzyć takiego wyniku.

– W czerwcu 1989 roku znów podniosła się „temperatura społeczna”. Wynik wyborów nas uskrzydlił. Ludzie „Solidarności” tworzyli prężnie Komitety Obywatelskie i to był najlepszy oddolny ruch, jaki mógł nam się zdarzyć! Mieliśmy wspaniałe społeczeństwo obywatelskie, którego dziś już nie ma. Uczestnictwo w tamtych wyborach było niezwykle świadome, podobnie jak wybór poszczególnych kandydatów. Nasze środowisko w pełni poparło kandydatury prof. Augusta Chełkowskiego do Senatu RP i prof. Waleriana Pańki do Sejmu RP. Na spotkania z oboma profesorami przybywali licznie wyborcy z naszego województwa. Pamiętam wystąpienie prof. Augusta Chełkowskiego przed Teatrem im. St. Wyspiańskiego, gdzie zgromadził się tłum ludzi, który słuchał w skupieniu.

Ludzie „Solidarności” zyskali społeczne zaufanie i chcieli działać dalej. Dr Jan Jelonek, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Uniwersytetu Śląskiego, objął przewodniczenie Unii KO w naszym województwie. Rok później dzięki tej aktywności działacze komitetów obywatelskich objęli różne funkcje w samorządzie terytorialnym. Dr Adam Kasprzyk, fizyk, został wiceprezydentem Katowic, dr Janusz Frąckowiak objął funkcję marszałka Sejmiku Województwa Katowickiego. Nie sposób w tym miejscu wymienić wszystkich burmistrzów i radnych. Dr Michał Kalitowski, prawnik, przewodniczący katowickiego KO, szkolił mieszkańców miasta na zebraniach i tłumaczył ludziom, na czym polega prawdziwa samorządność, która rozwijała się np. w dwudziestoleciu międzywojennym. Potem wszystko się rozmyło, zapał przygasł i spadła aktywność ludzi. Rozwiązano komitety obywatelskie, społeczności lokalne często pogrążały się w stagnacji, a wielu działaczy „Solidarności” nie znalazło dla siebie miejsca w przeobrażającej się rzeczywistości.

Obchodom „25 lat Wolności” towarzyszyła wystawa mgr
Katarzyny Wilczok z Instytutu Historii UŚ pt. „Wybory
4 czerwca w Chorzowie. W walce o wolny mandat”
Obchodom „25 lat Wolności” towarzyszyła wystawa mgr Katarzyny Wilczok z Instytutu Historii UŚ pt. „Wybory 4 czerwca w Chorzowie. W walce o wolny mandat”

Rocznica wydarzeń związanych z transformacją ustrojową staje się pokusą do formułowania podsumowań. Czy można już mówić o zyskach i stratach w kontekście szansy danej nam przez historię 25 lat temu?

– Właściwie wciąż się o to spieramy. Jedni uważają, że 4 czerwca to okazja do świętowania, zdaniem innych data ta wiąże się przede wszystkim z zawiedzionymi nadziejami. To, co moim zdaniem dzisiaj budzi krytykę, to nie kompromis Okrągłego Stołu, ale podtrzymywanie zawartego kompromisowego układu przy całkowicie zmieniającej się rzeczywistości. Tamte umowy nadal dla niektórych są ważne.

Umowy z tamtym systemem?

– Tak. Zmienił się ustrój, ustalenia pozostały. Nie dokonano rozliczeń, wciąż boimy się naruszyć przywileje naszych prześladowców, a anonimowi bohaterowie lat 80. żyją często w biedzie i zapomnieniu. Układ okrągłostołowy naruszył tkankę współpracy społecznej, która została wyparta przez grę polityczną. Przestała liczyć się solidarność społeczna, inicjatywa obywatelska, twórcza krytyka służąca zmianom...

Czy w Polsce 4 czerwca skończył się komunizm?

– Szczepkowska wtedy bardzo entuzjastycznie powiedziała, że w Polsce skończył się komunizm, ale okazało się, że wyraziła jedynie entuzjastyczne marzenie. Nastąpiła transformacja ustrojowa, ale niestety popełnione błędy polityczne spowodowały, że wciąż krąży nad nami jego cień. Odzyskaliśmy oczywiście wolność, Polska weszła do Unii Europejskiej i do NATO, to są fakty. 25 lat to wystarczająco dużo czasu, aby stworzyć silne, samodzielne państwo. Nie brakowało nam przecież osobowości, wzorów do naśladowania. Mieliśmy prof. Augusta Chełkowskiego, prof. Waleriana Pańkę, prof. Irenę Bajerową, prof. Andrzeja Pawlikowskiego, prof. Leonarda Neugera, prof. Edwarda Kluka, dr. Adama Kasprzyka czy dr. Jana Jelonka. Pamiętam dzień, gdy śp. prof. Walerian Pańko wrócił z internowania. To był styczeń 1982 roku. Stał na schodach Instytutu Matematyki przy ul. Bankowej 14 w białym kożuchu i, uśmiechając się, powiedział: „Trzeba działać, jest jeszcze wiele do zrobienia”.

Zabrakło pewnych kroków, które były konieczne, by oczyścić środowisko akademickie. Dekomunizacja różnie się jednak ludziom kojarzy. Pamiętamy, ile emocji wywołała ustawa lustracyjna. Straciliśmy ważny moment, kiedy mogliśmy powiedzieć, że coś nie było właściwe, że popełnione zostały konkretne błędy. Nie chodzi przecież o krzywdzenie kogokolwiek, lecz o rozliczenie ważnych spraw.

Wyłaniający się obraz tej rzeczywistości jest raczej gorzki. Aby nieco go osłodzić, chciałabym nawiązać raz jeszcze do słów Anny Knysok, która, zwracając się podczas swojego wystąpienia do młodzieży, powiedziała, że odzyskaną wolność muszą traktować jak zadanie.

– Wolność rzeczywiście jest nie tylko dana, ale także – zadana. Dzisiaj brakuje solidarności między ludźmi i myślę, że trzeba włożyć jeszcze wiele trudu w odbudowanie więzi społecznych. Na zakończenie chciałabym przypomnieć ważne słowa prof. Augusta Chełkowskiego, które powinny być aktualne dla naszych polityków: „Chodzi mi zawsze o pewne zasady, o krzewienie obywatelskich postaw”. Myślę, że warto pamiętać o tym przesłaniu.

 


W ramach dwudniowych obchodów „25 lat Wolności”, odbywających się w Chorzowskim Centrum Kultury, zorganizowana została konferencja popularnonaukowa „W drodze ku wolności – kobiety na Śląsku”. Mgr Agata Muszyńska (Instytut Historii UŚ) mówiła o księżnych i księżniczkach górnośląskich, dr hab. Aleksandra Skrzypietz (Instytut Historii UŚ) przybliżyła słuchaczom historię Janiny Omańkowskiej, „chorzowianki z wyboru”. Wspomnieniami oraz radością z wyborów 1989 roku podzieliła się natomiast Anna Knysok, posłanka na Sejm kontraktowy. 5 czerwca wystawiony został spektakl Joanny Szczepkowskiej „ADHD i inne cudowne zjawiska”. Obchody „25 lat Wolności” objęte zostały patronatem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Lucyna Sadzikowska, Małgorzata Kłoskowicz