Wybitny dramaturg i prozaik, jeden z najznamienitszych twórców teatru europejskiego i światowego, przenikliwy sędzia natury ludzkiej oraz mistrz ironii został wyróżniony honorowym doktoratem Uniwersytetu Śląskiego. Ceremonia odbyła się 23 marca w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego.
Obecność autora Tanga w ojczyźnie zawsze jest wydarzeniem najwyższej rangi i świętem dla wszystkich wielbicieli jego twórczości. Także i tym razem tłum oczekiwał nie tylko przed teatrem, ale także, w godzinach popołudniowych, przed księgarnią przy ulicy Stawowej, gdzie dramaturg składał autografy na kartkach m.in. swojej autobiografii Baltazar… i Dzienników. Pisarz przybył do Katowic 22 marca późnym wieczorem, w towarzystwie żony Susany Osorio. Przylecieli z Nicei, gdzie mieszkają od kilku lat. Przed rozpoczęciem uroczystości gość sprawił miłą niespodziankę licznie zgromadzonym dziennikarzom i w towarzystwie JM Rektora UŚ prof. zw. dr. hab. Wiesława Banysia, autora laudacji prof. zw. dr. hab. Mariana Kisiela oraz recenzentów prof. zw. dr hab. Małgorzaty Sugiery z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. UŚ dr hab. Barbary Gutkowskiej z Uniwersytetu Śląskiego oraz prof. dr. hab. Stanisława Gębali z Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej, uczestniczył w błyskawicznym briefingu prasowym. Atmosferę niezwykłego napięcia pisarz rozładował promienistym uśmiechem, którym powitał dziennikarzy. Na wszystkie pytania odpowiadał krótko i zwięźle, dziwiąc się, że jego książki nadal w Polsce cieszą się tak dużą popularnością i wciąż dobrze się sprzedają. Na koniec powiedział ze smutkiem: – Świat, który obserwuję od dziecka, zmienia się coraz bardziej, w tempie zatrważającym; przyznaję, że cierpię, bo ja już schylam się ku starości.
Profesor Gutkowska, zapytana o fenomen Mrożka, stwierdziła: – Urzeka sobą, swoim niepowtarzalnym humorem, niepowtarzalnym piórem, stylem bliskim poezji, umiejętnością wykoncypowania trafnych metafor, które tłumaczą nasze miejsce w świecie, i to nie tylko w świecie zideologizowanym, ale też w świecie psychicznym, bo Mrożek to pisarz, który dokonał interesujących rozliczeń z epoką PRL-u, ale też pisarz, który sprawdza współczesność, pragmatyzm, konsumpcjonizm i globalizację.
Po briefingu orszak udał się do wypełnionej po brzegi sali teatralnej. W uroczystości uczestniczyli parlamentarzyści, przedstawiciele władz państwowych, wojewódzkich, samorządowych, duchowni kościoła rzymsko- -katolickiego, prawosławnego i ewangelicko- -augsburskiego, rektorzy i przedstawiciele uczelni z całego kraju a także rodzina, przyjaciele i znajomi Sławomira Mrożka.
– W poczet szacownych doktorów honorowych w ponad czterdziestoletniej historii naszej Uczelni – powiedział JM Rektor UŚ prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś, otwierając ceremonię – przyjęte zostały wybitne osobowości – uczeni, filozofowie, poeci, artyści: Irena Bajerowa, Stanisław Barańczak, Josif Brodski, Jacques Derrida, Douwe Waselin Fokkema, Eugène Ionesco, Ryszard Kapuściński, Tadeusz Różewicz, Józef Szajna… Dzisiaj dołącza do nich nieprzeciętnej miary dramaturg i prozaik, jeden z najznamienitszych twórców teatru europejskiego i światowego, przenikliwy sędzia natury ludzkiej i demaskator absurdów świata.
O niezwykłym dorobku pisarza, a także niebywałej wręcz percepcji jego dzieł mówił w laudacji profesor Marian Kisiel: – Sławomir Mrożek, jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy i dramaturgów, w panteonie twórców europejskich i światowych. Autor o miejscu rozpoznawalnym i swoim, jest – w istocie rzeczy – kimś, kogo nie daje się ani łatwo opisać, ani też zamknąć w efektownej definicji. Kim jest? Geniuszem literatury: wyczulonym słuchaczem (bo nikt, jak On, nie potrafi wyłuskać z żywej i literackiej mowy tak celnych konstrukcji i zwrotów językowych, demaskujących nasze myślenie); niebezpiecznym obserwatorem (bo każdy szczegół przez Niego dostrzeżony staje się pod Jego piórem bardziej realny niż w rzeczywistości); fantastycznym dekonstruktorem (bo z wyrafinowanym kunsztem miesza rozmaite style i konwencje, do których się z zamiłowaniem odwołujemy), niepohamowanym ironistą (bo – wedle diagnozy Jana Błońskiego – stale zderza „mędrka” i „chama”, niejednokrotnie gnieżdżących się w nas niepodzielnie). Sławomir Mrożek – zdaniem profesora Kisiela – jest także personalizowany jako ten, dzięki któremu świat PRL-u dało się przeżyć, i jest usytuowany poza kontekstem polskim jako ten, dla którego mechanizmy ideologicznej deprawacji są niezależne od lokalnego przyporządkowania. Czytając, staramy się odszukać siebie.
Fenomenem twórczości wielkiego dramaturga jest niekończąca się popularność jego utworów. – Każda generacja czytała Sławomira Mrożka podług siebie – przypomniał profesor Kisiel. – Jego rysunki, opowiadania, sztuki teatralne sytuowano w rozmaitych kontekstach. Czasami ograniczano ich wymowę do doraźności; czasami delektowano się nimi dla samej przyjemności obcowania z ironicznymi konceptami czy wynajdywaniem tego, ile w słowach autora Indyka było celnej riposty na absurdalność dookolnego świata i jego fatalne uporządkowanie; czasami – nie tak znowu rzadko – czytano Jego starszą i nowszą twórczość, odnosząc ją do zmieniających się warunków życia w PRL-u. We wszystkich tych postaciach lektury przyjemność obcowania z tekstem zderzała się z rozpoznawaniem okrutnego świata, ukazanego wprawdzie w krzywym zwierciadle, ale mającego trwałe podstawy, żelazną logikę i swój – w jakimś sensie – nieludzki wymiar.
Pokolenie wychowywane w absurdalnych czasach PRL wiele zawdzięcza Sławomirowi Mrożkowi. Jak pisze jeden z recenzentów, prof. dr hab. Stanisław Gębala z Akademii Techniczno- Humanistycznej w Bielsku-Białej: „Czytanie Mrożka bez wątpienia pomogło nam przeżyć PRL. Jego twórczość miała trudne do przecenienia znaczenie terapeutyczne, a ściślej – psychoterapeutyczne. Umożliwiała dystansowanie się od absurdów tamtej codzienności i odświętności, dziwnie przemieszanych przez nachalność i prymitywizm ówczesnej propagandy, czyniącej ze świąt kościelnych dni pracy (np. przez ogłaszanie rozmaitych „czynów społecznych”), a z dni powszednich nieustanne święto, z powiewającymi flagami i politycznymi hasłami, które z biegiem czasu stawały się trwałym elementem miejskiego krajobrazu. (…) W przeświadczeniu czytelników i widzów teatralnych, bowiem, Mrożek był zawsze z nami przeciw nim”.
Pośród wielu oczywistych powodów przyznania autorowi Garbusa najwyższej godności akademickiej Uniwersytetu Śląskiego, znalazł się także mniej znany epizod z życia pisarza… z Katowicami połączyła go miłość.
Sławomir Mrożek z góry uprzedził, że nie wygłosi oficjalnego przemówienia. Jak bowiem wszystkim wiadomo – stroni od pompatycznych uroczystości. Miejsce okolicznościowego wykładu zajęły wzruszające wspomnienia pisarza o pierwszej żonie, katowiczance, malarce Marii Obrembie. Nie tylko poznali się w Katowicach, tutaj także w 1959 r. w urzędzie stanu cywilnego zawarli związek małżeński. Maria, znana bardziej jako Mara, aktywnie uczestniczyła w grupie ST-53, w której działali m.in.: Walter Napieralski, Waldemar Świerzy, Zdzisław Biliński, Urszula Broll, Krystyna Broll, Klaudiusz Jędrusik, Tadeusz Ślimakowski, Zdzisław Stanek, Konrad Swinarski, Hilary Krzysztofiak, Stefan Gaida, Irena Bąk. Było to jedno z pierwszych powojennych ugrupowań artystycznych w Polsce, powołali go do życia studenci katowickiej ASP. Ich inspiracją stała się Teoria widzenia Władysława Strzemińskiego. W swojej twórczości demonstracyjnie sprzeciwiali się dominacji realizmu socjalistycznego w sztuce. Ponury początek lat 60. nie tylko stłumił zapał młodych artystów, skłonił także Mrożków do wyjazdu do Warszawy. Coraz poważniej zaczęli rozważać możliwość opuszczenia kraju.
– Rosły we mnie wątpliwości – wspominał pisarz – które wnet przybrały formę decyzji: albo pozostanę wolnym pisarzem, albo przy ówczesnym stanie rzeczy pozostanie mi tylko emigracja, oczywiście nielegalna. – Zdecydowała Maria, 15 czerwca 1963 r. Mrożkowie wyruszyli do Italii. W 1969 r., po krótkiej walce z rakiem, Maria Obremba-Mrożek umarła w berlińskim szpitalu. Pogrzeb odbył się, oczywiście, w Berlinie. – Dla komunizmu ani dla zdrajczyni, ani dla jej męża nie było w Polsce miejsca nawet na pogrzeb (…) i dopiero kiedy Polska osiągnęła niepodległość po raz drugi, oznaczało to kres wędrówki dla Marii Obremby. Została przeniesiona z Berlina do Katowic i, mam nadzieję, tam zostanie już na wieki – powiedział pisarz, nie ukrywając wzruszenia i zakończył słowami – ja bez niej nie wyjechałbym nigdy.
Warto przypomnieć, że śmierć żony poprzedziły burzliwe wydarzenia w życiu pisarza. W 1968 r. Sławomir Mrożek przeprowadził się do Paryża, 28 sierpnia w „Le Monde” i paryskiej „Kulturze” Jerzego Giedroycia ukazał się jego głośny list protestujący przeciw udziałowi wojska polskiego w inwazji na Czechosłowację. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Władze PRL wezwały pisarza do natychmiastowego powrotu, on zaś w odpowiedzi poprosił o azyl polityczny we Francji. Utwory tego wybitnego dramaturga zniknęły ze scen polskich teatrów.
Wzruszającą ciszę po słowach pisarza przerwała prof. zw. dr hab. Małgorzata Łuszczak, dyrektor Instytutu Sztuki na Wydziale Artystycznym UŚ w Cieszynie, która wręczyła Sławomirowi Mrożkowi pamiątkową „księgę”, dzieło autorstwa dr hab. Krystyny Pasterczyk z Katedry Rzeźby Instytutu Sztuki UŚ w Cieszynie. Profesor Łuszczak wyjaśniła ideę rzeźby. Inspiracją tytułu „Fryderyk dla Mrożka” stał się jeden z najczęściej czytanych przez autora Emigrantów pisarz i filozof – Friedrich Wilhelm Nietzsche, przesłanie wyryte na księdze: pójdźmy nad morze… zaczerpnięte zostało z jego Jutrzenki. W bryle czarnego granitu star galaxy znalazły się także trzy okruchy onyksu, starożytnego symbolu szczęścia. Lustrzana wersja dzieła powiększy kolekcję „Biblioteki Honoris”. Wręczając rzeźbę, profesor Pasterczyk życzyła pisarzowi pięknego rozgwieżdżonego na wybrzeżu nicejskim nieba i morza szczęścia.
Doniosłą uroczystość oprawił artystycznie Akademicki Chór „Harmonia” pod dyrekcją dr Izabelli Zieleckiej-Panek.
Przyszedł czas na gratulacje. Koniecznością było ich ograniczenie, w przeciwnym wypadku trwałyby zapewne do późnego wieczora. – Patrzeć nie zawsze oznacza dostrzegać i widzieć – a dzięki pana twórczości, widzieliśmy o wiele więcej, dokładniej, ostrzej i także rozumieliśmy o wiele więcej – powiedział m.in. prezydent Katowic Piotr Uszok.
Zastępca prezydenta Zabrza Krzysztof Lewandowski, składając gratulacje, przyznał, że należy do pokolenia, które wychowało się na kanonie lektur szkolnych, wśród których znajdowały się utwory Sławomira Mrożka. I, jak to zwykle bywa z obowiązkowymi lekturami, uczniowie ich nie lubili. – Wyjątkiem jednak były dramaty autora Tanga, na który to spektakl wymykaliśmy się do Teatru Starego w Krakowie. Można więc znaleźć się w kanonie lektur obowiązkowych i być przez młodzież kochanym. I za to dziękujemy! – zakończył Krzysztof Lewandowski.
W imieniu zespołu Teatru Śląskiego serdeczne gratulacje złożył Tadeusz Bradecki, dyrektor artystyczny teatru. – Jest mi niezmiernie miło na scenie Teatru Śląskiego pogratulować panu otrzymania tytułu doktora honoris causa UŚ. Wiążą nas wieloletnie kontakty artystyczne. Miałem okazję być producentem pana przedstawień jeszcze w czasach krakowskich, gościć pana jeszcze w ponurych czasach komunizmu…, a jednak oglądał pan nasze przedstawienia. Dla młodego wówczas reżysera było czymś niezwykłym doświadczyć komplementu ze strony mistrza Mrożka. Jestem wzruszony – zakończył dyrektor.
JM Rektor odczytał dwa z kilkudziesięciu listów gratulacyjnych. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka przesłała pisarzowi słowa najwyższego uznania dla dotychczasowych osiągnięć artystycznych w dziedzinie literatury i kultury teatralnej. „Honorując pana tą zaszczytną godnością akademicką – napisała minister Kudrycka – społeczność Uczelni docenia w panu zarówno znakomitego polskiego dramaturga i prozaika, którego dzieła tłumaczone są na wiele języków a dramaty grane w teatrach na całym świecie, jak i wybitnego satyryka, rysownika, publicystę a także autora scenariuszy filmowych. Wielki szacunek budzi pańska twórczość, która w sposób szczególny demaskuje absurdy otaczającego nas świata, poddaje krytycznej ocenie naturę ludzką i, wykorzystując mistrzowską ironię oraz błyskotliwy humor, groteskowo odbija rzeczywistość. Na szczególne uznanie zasługuje także genialna umiejętność łączenia tematów związanych z historią i polskimi tradycjami, z zagadnieniami uniwersalnymi, takimi jak: wolność, zniewolenie, wyobcowanie czy samotność. O niekwestionowanym literackim autorytecie świadczą także wyróżniające pana twórczość absurdalny komizm, wieloznaczna metaforyka oraz inspirująca odważna polemika z tradycją literacką”.
Podziękowanie i gratulacje złożył także wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk: „Dzisiejsza uroczystość to symboliczne podziękowanie za całokształt twórczości, za wrażliwość i świadomość językową, za mistrzowskie czarowanie słowem, za plastyczne metafory oraz za wzbogacanie wyobraźni czytelników o sugestywne obrazy współczesnego świata. Piękne słowa pisane, utkane w wielu dramatach, dziesiątki nagród i wyróżnień, wszechstronne talenty poparte niezwykłą siłą ducha oraz determinacją spowodowały, że stał się Pan dla wielu z nas postacią wyjątkową”.
Po uroczystym zakończeniu ceremonii pisarz spotkał się z gośćmi w teatralnym foyer, gdzie, otoczony tłumem wielbicieli, długo podpisywał swoje utwory. Wśród najczęściej podawanych mu książek królowały Baltazar. Autobiografia i Dzienniki. Warto przypomnieć, że w 2004 r. pisarz przebył udar mózgu, po którym został dotknięty afazją. Opiekujący się wówczas Sławomirem Mrożkiem lekarze zachęcili go do spisywania wspomnień w celach terapeutycznych i tak powstał autobiograficzny Baltazar, opublikowany w 2006 r. Sławomir Mrożek pozostał w Katowicach. Następnego dnia (24 marca) uczestniczył w premierze Kontraktu – dramatu, który napisał w 1986 r. Spektakl ten zainaugurował otwarcie, po długoletnim remoncie, małej sceny Teatru Śląskiego, zwanej popularnie „Malarnią”.
Podobnie jak akt nadania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Śląskiego Sławomirowi Mrożkowi wpisał się na stałe do historii śląskiej Alma Mater, tak i otwarcie trzeciej sceny Teatru Śląskiego, dokonane ręką laureata Złotego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2010 r.) otworzył nowy rozdział w dziejach teatru. Symboliczne przecięcie wstęgi odbyło się w towarzystwie marszałka województwa śląskiego Adama Matusiewicza, prezydenta Katowic Piotra Uszoka oraz dyrektorów Teatru im. S. Wyspiańskiego Krystyny Szaraniec i Tadeusza Bradeckiego. Aktorom Bernardowi Krawczykowi i Marcinowi Szaforzowi autor Kontraktu osobiście złożył gratulacje. Mamy nadzieję, że dla wielkiego dramaturga pobyt w Katowicach pozostanie miłym wspomnieniem.