Mijają kolejne miesiące czterdziestego roku naszych uniwersyteckich dziejów, zbliżamy się do marca. A marzec jest bardzo ważny, jeśli mówimy o naszym jubileuszu.
Uniwersytet na Górnym Śląsku powinien był powstać znacznie dawniej niż cztery dekady temu. Ale tak się jakoś nie składało, więc Ślązacy i Zagłębiacy musieli wędrować do Wrocławia albo Krakowa, albo i dalej. Jasne jednak było, że prędzej czy później wszechnica nad Rawą, Przemszą i Brynicą powstać musi (i było to bardziej realne od tęsknot przedwojennej Ligi Morskiej i Kolonialnej, której działacze twierdzili niezłomnie, że,,Polska kolonie posiąść musi i posiędzie!Ó). Bardzo wielu ludzi i tu, i gdzie indziej w Polsce dążyło do utworzenia uniwersytetu, powołano do życia Filię UJ, która miała przygotować narodziny samodzielnej uczelni. Tak więc pierwsza inauguracja była wydarzeniem oczekiwanym i spodziewanym. Bywa jednak, że oczekiwane i spodziewane narodziny przychodzą nieco wcześniej niż by to wynikało z kalendarza. Poród UŚ też został przyśpieszony: może o parę miesięcy, może o kilka lat, ale odbył się przed terminem. Był niespodzianką do tego stopnia, że rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego nie krył żalu z usamodzielnienia filii - córki.
Powód przyśpieszenia porodu ściśle wiąże się z marcem, z tym szczególnym marcem 1968 r., którego skutki Polska odczuwa w pewnym stopniu do dziś. W przyszłym miesiącu w gazetach będzie pełno o wydarzeniach, do których doszło w głównych polskich ośrodkach akademickich. Niedobrze byłoby, żeby zabrakło świadectw i refleksji z naszego regionu, a w szczególności nie powinno zabraknąć wspomnień dawnych studentów i pracowników Filii, którzy ryzykowali nie tylko sińce od milicyjnych pałek, ale i przyszłość, bo w tamtych czasach udział w protestach przeciw jedynie słusznej władzy mógł oznaczać koniec jakiejkolwiek kariery. Musiało być tych ryzykantów niemało, a ich wystąpienia w imię solidarności ze społecznością akademicką Warszawy, Krakowa czy Wrocławia musiały zrobić wrażenie na aparacie jedynie słusznej partii. Nic dziwnego, że postanowił on rozbić tę studencką wspólnotę i odciąć Śląsk od miazmatów jagiellońskich. Przyśpieszony poród i okoliczności chrzcin spowodowały przyprawienie nam gęby,,czerwonej uczelniÓ na długie lata. Na szczęście zdarza się, że wcześniaki, mimo trudnych początków, dochodzą do sił i prezentują się całkiem krzepko.
Nie mamy się dzisiaj czego wstydzić; znakomita większość spośród nas ani nie pamięta tamtych czasów ani nie rozeznaje się w niuansach sytuacji towarzyszącej powstaniu uczelni. Nie zwalnia to jednak od mówienia prawdy o tamtych czasach. Także dlatego, że niejeden pracownik naukowy Filii nie doczekał Uniwersytetu. Musieli opuścić uczelnię, miasto i kraj, ponieważ padli ofiarą antysemickich rozruchów zaplanowanych, sterowanych i wykonywanych przez funkcjonariuszy ówczesnego państwa polskiego. W roku czterdziestolecia nie powinniśmy o nich zapominać.