Barbara Powolny, Jarosław Rudy, Przemysław Plewnia i Damian Bielicki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego reprezentowali Polskę w Telders International Law Moot Court Competition, na międzynarodowym, niezwykle prestiżowym konkursie młodych adeptów prawa.
Bezlitosna selekcja kandydatów rozpoczęła się już w czerwcu 2006 roku. Wymagania: rozległa wiedza z zakresu prawa międzynarodowego, doskonałe CV, nienaganna znajomość języka angielskiego, dyspozycyjność, pewność siebie. Po przeanalizowaniu ogromnej ilości aplikacji i wnikliwej ocenie kandydatów, podczas rozmowy kwalifikacyjnej we wrześniu, ogłoszono wyniki. Wśród szczęśliwców znalazła się czwórka studentów WPiA UŚ.
Konkurs obejmował dwa etapy. Pierwszy polegał na stworzeniu pisemnego memoriału dotyczącego tzw. case. Jest to fikcyjna sytuacja, której rozwiązanie wymaga z jednej strony głębokiej znajomości prawa międzynarodowego, a z drugiej - kreatywności i pomysłowości. Opis sytuacji drużyna otrzymała we wrześniu ubiegłego roku. Dotyczyła ona obszaru prawa medycznego oraz zagadnień opieki dyplomatycznej i prawa traktatów.
- Przejrzeliśmy tysiące artykułów, książek w poszukiwaniu niezbędnych materiałów. Spotykaliśmy się tak często, jak to było możliwe - w przerwach między zajęciami, po zajęciach, nie istniały dla nas godziny dziekańskie. Nawet w święta otwierano dla nas uczelnię. Po prostu żyliśmy tym konkursem - opowiada Jarek Rudy.
Drugi etap, ustny, odbywał się w dniach 12-14 kwietnia w Hadze w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości. Studenci musieli wykazać się nie tylko znajomością prawa, ale i cechami doskonałych prawników - opanowaniem, pewnością siebie, zimną krwią, stanowczością.
Reprezentacja na konkurs w Hadze |
- Kiedy stanęliśmy przed członkami komisji, którzy mieli zadawać nam pytania konkursowe, naszą uwagę przykuł wiszący nad nimi ogromny obraz sędziego Manfreda Lachsa, wiceprzewodniczącego Trybunału, wielkiego Polaka, który naszemu Uniwersytetowi ofiarował cenne księgozbiory. Uznaliśmy to za dobry znak - wspomina Jarek.
Ogólna klasyfikacja nie jest jeszcze znana, jednak już wiadomo, że polska drużyna nie znalazła się w pierwszej dziesiątce.
- Pozostaje oczywiście pewien niedosyt. Liczyliśmy na więcej, w końcu to osiem miesięcy żmudnych przygotowań. Jednak w porównaniu z ubiegłorocznym konkursem, w którym również nasz Uniwersytet miał zaszczyt reprezentować Polskę, zauważam ogromny postęp. Trzeba też podkreślić, że taki konkurs jest dużym doświadczeniem dla tych młodych ludzi - mogą sprawdzić i wzbogacić swoje umiejętności praktyczne i wiedzę. A to na pewno zaprocentuje - ocenia dr Jacek Barcik, opiekun drużyny. Przebieg konkursu niejednokrotnie jest monitorowany przez członków różnych organizacji międzynarodowych, którzy poszukują nowej siły zasilającej ich szeregi.
- Nie graliśmy po to, żeby wygrać, ale żeby grać, być tam, sprawdzić się. Drugi etap dał nam możliwość obserwacji zmagań innych drużyn. Poznaliśmy ich pomysły, rozwiązania i postawy. I nie chodzi tu o rywalizację, ale o inne spojrzenie, nową wiedzę - mówi z przekonaniem Barbara Powolny. Studenci poznali również szczegółowe opinie wybitnych sędziów, którzy zasiadali w komisji na temat swoich wystąpień. Opinie były życzliwe i bardzo pozytywne.
- Tym bardziej jesteśmy z siebie zadowoleni i wiemy, że nasza praca i długie przygotowania nie poszły na marne. Podkreślam raz jeszcze, że nie jechaliśmy by wygrać. Sam proces przygotowywania się, wiele nam dał. Dziś wiem, że chcę się specjalizować w prawie międzynarodowym - dopowiada z dumą Basia.
- Uczelnia bardzo wspierała studentów. Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego pokrył koszty wyjazdu oraz wszelkie opłaty konferencyjne.
- Wydział zainwestował w studentów. I z pewnością nie jest to bezpodstawne. To są wyjątkowi pasjonaci, większość z nich chce w przyszłości zawodowo zajmować się prawem międzynarodowym - pracować w instytucjach i organizacjach międzynarodowych. Zatem to nie tylko inwestycja w tych młodych ludzi, ale w przyszłe kadry naszego państwa - mówi dr Barcik.
Podobną życzliwość okazała również Polska Ambasada w Hadze.
- Jako jedyna drużyna mieliśmy tak nieocenioną pomoc - czuliśmy się bardzo wyróżnieni, kiedy wysłano po nas samochód, który zawiózł nas na audiencję do ambasadora, ugoszczono nas prawdziwie po królewsku - wspomina Jarek.
- Dziś, po konkursie mogę z pewnością stwierdzić, że mamy świetnych studentów. Są niezwykle aktywni, tylko trzeba do nich dotrzeć i pobudzić ich ducha zdrowej rywalizacji i poświęcenia. To jest jak gra na dwóch fortepianach - z jednej strony trzeba stosować życzliwą zachętę, z drugiej jednak, przy takiej dawce materiału, jaką należało posiąść przed konkursem, trzeba było sięgnąć po jakieś instrumenty dyscyplinujące. Ta drużyna jednak od razu złapała bakcyla, sami prosili mnie o dodatkowe spotkania, pan Jarek proponował nawet kolokwium weryfikujące zdobytą wiedzę - opowiada z uśmiechem opiekun drużyny.
Studenci zapytani o dalsze plany nie opowiadają chórem o zasłużonym odpoczynku. Chociaż w kolejnym konkursie Telders International Law Moot Court Competition nie mogą już wziąć udziału, to jednak już myślą o innych turniejach prawniczych i nie przerażają ich kolejne godziny spędzane nad książkami.
AGNIESZKA TURSKA-KAWA