SZANUJĄCY SIĘ BIZANTYNISTA

Na łamach gazety Uniwersyteckiej przez dwa lata z rzędu spotykaliśmy się z Przemysławem Marciniakiem - wtedy jeszcze studentem filologii klasycznej, laureatem stypendium Ministra Edukacji Narodowej. Od tego czasu sporo się zmieniło - na lepsze. Kiedy spotkałam go na katowickim deptaku - przez telefon komórkowy udzielał właśnie konsultacji z zakresu wydziobywania wątrób w historii kultury i literatury. Nadal jednak twardo stoi na stanowisku, że filologia klasyczna to sposób na idealne połączenie najdalszej przeszłości z dniem dzisiejszym i przyszłością naszego świata.

KATARZYNA BYTOMSKA: Co się zmieniło od czasu naszej poprzedniej rozmowy na łamach "Gazety Uniwersyteckiej", do której okazją stał się fakt, że po raz drugi znalazłeś się w zaszczytnym gronie stypendystów Ministra Edukacji Narodowej?

PRZEMYSŁAW MARCINIAK: Przede wszystkim skończyłem studia, co nie pozwoliło mi po raz trzeci zawalczyć o stypendium MENiS. Przeniosłem się na drugą stronę barykady edukacyjnej, sam zacząłem uczyć innych... i muszę przyznać, że bardzo to lubię. Wybrałem nareszcie dziedzinę, z którą chciałbym związać swoje życie naukowe, co brzmi może nieco jak oświadczyny, ale też tak odczuwam i rozumiem tę sytuację: to bizantynistyka. Szalenie intrygująca dziedzina wiedzy, związana poniekąd z moimi teatrologicznymi zainteresowaniami, które zapewne już zawsze będą mi towarzyszyły. Na zawsze pozostanę również filologiem klasycznym, bo pierwszej miłośni nigdy się nie zapomina. Szanujący się bizantynista powinien zresztą interesować się wieloma dziedzinami wiedzy. To dyscyplina, która stawia wysokie wymagania. Jest tak daleka od naszej rzeczywistości... a jednocześnie też zaskakująco bliska. Także z szokującym połączeniem sprzeczności Bizancjum nieźle sobie radziło - jak (?) - tego jeszcze nie wiem, to przede mną.

foto

- Dużo ostatnio podróżowałeś. Czy mógłbyś opowiedzieć o najważniejszych wyprawach oraz ich dalekosiężnych - jak mniemam - skutkach?

- Najważniejszy był z pewnością semestralny (choć w zasadzie trzymiesięczny - ze względu na inny system nauczania) pobyt w King's College of London, gdzie miałem okazję pogłębiać swoją wiedzę na wydziale studiów bizantyjskich. Takiego kierunku kształcenia w Polsce w ogóle nie ma (w Krakowie i Łodzi są specjalizacje bizantynistyczne na kierunku: historia.). W Wielkiej Brytanii spotkałem się z niewiarygodną wręcz życzliwością, która objawiała się między innymi tak, że ostatecznie oszczędzono mi nawet płacenia ogromnych pieniędzy za czesne, ale przeogromna była również gotowość pomocy. Wspomnę jeszcze tylko o przepastnych bibliotekach, miejscach wielce nieprzyzwoitych, gdzie znaleźć można było wszystko, czego tylko dusza mogła zapragnąć. Na miejscu spotkałem fantastyczną zbieraninę ludzi z całego świata, pamiętam nawet takie zajęcia, na których tylko jeden ze studentów był Anglikiem, a pozostali - łącznie z wykładowcą - pochodzili z najprzeróżniejszych zakątków Europy. Nie zapomnę też jednej z pań profesor z paleografii, która bez wahania poświęciła mi bite trzy kwadranse, żeby objaśnić kwestię, która uporczywie wydawała mi się niejasna. Pod koniec wywodu zaprosiła mnie jeszcze na indywidualne konsultacje!

- Czy i jak zamierzasz wcielać ten ideał we własnej pracy ze studentami w Polsce?

foto

- Oczywiście, że zamierzam, po powrocie z Londynu nie opuszcza mnie nadzieja i wiara w ludzi. Wprawdzie zwrócenie uwagi na indywidualne potrzeby każdego studenta w dwudziestoosobowej grupie nie jest wykonalne, ale na szczęście na filologię klasyczna takie tłumy nie docierają - tu zawsze można znaleźć czas dla każdego z osobna. Bizantynistyka, podobnie zresztą jak filologia klasyczna, to zajęcie dla pasjonatów, a takim zawsze trzeba poświęcać czas. Powiem więcej: pasjonaci tego wymagają, wręcz żądają, wymuszają nawałem dociekliwych pytań i mądrych wątpliwości.

Udało mi się również pojechać na dłużej do Wiednia, głównie żeby uczyć się niemieckiego, ponieważ jednak bizantyniści są jak jedna wielka rodzina i szukają każdej okazji, żeby się spotkać - bardzo szybko trafiłem do biblioteki Instytutu Bizantynistyki, która była otwarta nawet w czasie największych letnich upałów i jak cały dzień długi. Tam z kolei zaskoczyło mnie zaufanie, z jakim zostałem przyjęty, tak więc korzystanie z bogatego księgozbioru było czystą, niezmąconą przyjemnością.

- Czy nowych doświadczeń dostarcza Ci również kontakt ze Szkołą Języka i Kultury Polskiej?

- Ależ oczywiście, to nowy rozdział i nowa pasja w moim życiu. Wyjazd do Wiednia doszedł do skutku właśnie dzięki pomocy Dyrekcji Szkoły. Szczególnym sentymentem darzę moich egipskich uczniów z letniej szkoły języka, kultury i literatury polskiej, która odbywa się rokrocznie w sierpniu w Cieszynie. Fascynującym doświadczeniem jest dla mnie usiłowanie przekazania własnego języka i kultury - w dużej mierze odczuwanych jako oczywistości - komuś spoza europejskiego kręgu kulturowego. Rzeczy oczywiste nagle okazują się być trudnymi do objaśnienia paradoksami. Na podstawie własnych doświadczeń doszedłem do wniosku, że doskonałe porozumienie międzykulturowe nie jest do końca możliwe, zawsze bowiem pozostanie jakiś margines niewyjaśnionego, niewyjaśnialnego. A z drugiej strony - jakże wielką przyjemność i satysfakcję może sprawić prozaiczny fakt zasłyszenia poprawnej odpowiedzi na nasze polskie "Cześć!". Jak mawiał Tao: Nawet podróż tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku.

- Plany?

- Przede wszystkim muszę skończyć doktorat, teraz to dla mnie najważniejsze. Nabywam też ostatnio bolesnej świadomości tego, jak wielu rzeczy nie wiem, a zmiana punktu siedzenia (ze studenta na prowadzącego zajęcia) zobowiązuje i jest ogromnie mobilizująca - stałem się oto tarczą dla studenckiej dociekliwości. Z wielką mocą dotarło do mnie, jak wielu rzeczy nie wiem. Plan jest więc prosty: wszelkie braki nadrobić (to zarazem plan długofalowy - zajmie mi to jakieś 50 do 60 lat). Nie ukrywam, że będę starał się na stałe związać z tą uczelnią, od której doświadczyłem tyle dobrego i którą najzwyczajniej lubię, dużo czasu poświęciłem też na promowanie jej za granicą. Moja idée fixe polega natomiast na propagowaniu wiedzy o literaturze i kulturze bizantyjskiej wśród studentów Uniwersytetu Śląskiego.