Środowisko uniwersyteckie, podobnie jak środowiska wszystkich uczelni Górnego Śląska poruszone są perspektywą likwidacji akademickiej służby zdrowia. Wejście w życie przepisów Ustawy o zakładach opieki zdrowotnej - skądinąd jednego z fundamentalnych aktów prawnych dla reformy lecznictwa w Polsce - może, okazać się szczególnie dotkliwe dla uczelni Śląska. W naszym regionie akademicka służba zdrowia dopracowała się struktury uznanej jednomyślnie przez wszystkie uczelnie za zadowalającą z punktu widzenia wypełniania zadań leczniczych i profilaktycznych. Jesteśmy jedynym regionem w kraju, jedyną aglomeracją, w której każda z trzech największych uczelni (Politechnika, UŚ, ŚLAM) działa przynajmniej na terenie dwóch miast. Wyodrębnienie służby zdrowia dla środowiska akademickiego i zorganizowanie jej w postaci Zespołu Opieki Zdrowotnej dla Szkół Wyższych Województwa Katowickiego było przed laty pociągnięciem udanym, pozytywnie zweryfikowanym przez praktykę. Teraz koniec. Nastaje nowy ład, w którym opiekę zdrowotną nad nami sprawować będą albo publiczne zakłady opieki zdrowotnej, tworzone i utrzymywane przez ministrów, wojewodów lub gminy, albo zakłady tworzone i utrzymywane przez same szkoły wyższe, które ze środków publicznych będą mogły skorzystać tylko wówczas, gdy organy administracji zechcą zlecić im udzielanie świadczeń zdrowotnych ludności określonego obszaru lub określonym grupom ludności.
Dotychczasowe lecznictwo akademickie ma przed sobą generalnie dwie drogi: wtopić się w publiczną służbę zdrowia tracąc dotychczasową odrębność, co w praktyce może oznaczać, iż (skądinąd zaprzyjaźniony z nami) Pan dr Wacek Drząszcz będąc nadal naszym lekarzem uniwersyteckim będzie zarazem lekarzem rejonowym dla kilku, powiedzmy najbliższych ulic rejonu ul.Uniwersyteckiej i będziemy wszyscy równo i sprawiedliwie - studenci, pracownicy US i pobliscy mieszkańcy cierpliwie czekać do niego w kolejce. Podobnie może być przed gabinetem lekarskim w Ligocie czy Sosnowcu.
Możliwość druga jest taka, iż uczelnie wkroczą na "ścieżki" niepublicznej służby zdrowia powołując wspólnie lub przystępując do powołanego przez jedną z nich niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej - placówki wyłącznie akademickiej, wydzielonej, odrębnej.
Jest obszerny zestaw argumentów medyczno-społecznych uzasadniających celowość, nawet konieczność odrębności opieki lekarskiej nad środowiskiem akademickim. Niestety realizacja drugiej z przedstawionych możliwości w najbliższym czasie wydaje się mało realna. Powołanie niepublicznego ZOZ-u akademickiego jest przedsięwzięciem niesłychanie pracochłonnym, do którego uczelnie nie są przygotowane, ponadto muszą zapewnić sobie środki finansowe co jednak wymaga czasu. A właśnie czasu brak najbardziej.
Czym się to wszystko skończy - z jak zorganizowaną (bądź zdezorganizowaną) akademicką służbą zdrowia wkroczymy w 1993 rok spróbujemy opisać w numerze styczniowym.