Zgodnie z przewidywaniami styczniowe posiedzenie Senatu (30. I) jak
dotąd okazało się najdłuższym w tej kadencji i - daj Boże - aby takim pozostało.
A wszystko za sprawą 22 "spraw kadrowych" czyli wniosków o stanowiska
profesorskie - w tym 18 po raz pierwszy rozpatrywanych wniosków o
mianowanie na stanowisko profesora nadzwyczajnego na czas nieokreślony.
Właśnie dlatego że Senat rozpatrywał tego rodzaju wnioski po raz pierwszy -
niejako na marginesie konkretnych propozycji co raz to "rozkwitała" dyskusja
nad interpretacją zasad tej procedury (zwłaszcza merytorycznych kryteriów
oceny 5-letniego dorobku profesora nadzwyczajnego) zawartych w uchwale
Senatu sprzed ostatnich wakacji letnich. O tę dyskusję wręcz apelował prof.
Marian Pulina, przewodniczący senackiej komisji przygotowujacej opinie w
sprawach mianowań - bowiem, jego zdaniem, uchwała potrzebuje doprecyzowań
czy jednoznacznej wykładni. Rezultatem tego punktu obrad było odrzucenie
przez Senat jednego wniosku o mianowanie profesora nadzwyczajnego na czas
nieokreślony, co dla zainteresowanego oznacza powrót do statusu docenta ( bo z
takiego statusu uzyskał stanowisko profesorskie).
Senat zatwierdził regulamin wyborczy na zbliżającą się kampanię
wyborczą władz uczelnianych, przedstawiony przez przewodniczącego
uczelnianej komisji wyborczej prof. Kazimierza Zgryzka.
Ożywioną dyskusję wywołała wprowadzona dodatkowo do porządku
obrad sprawa przyszłości adiunktów, którzy w ciągu 12 lat nie zrobili habilitacji.
Tekst ostatecznie podjętej uchwały zapewne znany już jest najbardziej
zainteresowanym i ich przełożonym, dlatego przekazujemy tylko to, iż w obronie
tej kategorii nauczycieli akademickich stawał dzielnie dziekan Matematyki,
Fizyki i Chemii - wnioskując, bezskutecznie, o przedłużenie owego czasu na
habilitację o trzy lub więcej lat. Ważne jest, co powiedział przy tej okazji.
Stwierdził mianowicie, iż jeśli instytuty tego wydziału mogą poszczycić się
najwyższym poziomem naukowym w skali uczelni, najwyższą liczbą tytularnych
profesorów i bardzo dobrym poziomem dydaktyki - to jest w tym jednakowy
wkład pracy także tych adiunktów, którzy habilitacji nie zrobili na czas.
Pan prof.
Jerzy Zioło powiedział wręcz coś (mniej więcej) takiego: " Na tę liczbę profesur,
na dobry poziom naszych prac naukowych pracowali i pracują także nasi koledzy
adiunkci bez habilitacji. Zresztą podobnie jest w innych instytytach nauk
ścisłych w innych uczelniach, gdzie również się bardzo ceni tych naszych
kolegów. " Też w obronie ale z inną argumentacją głos zabrała dr
Zdzisława
Mokranowska, podnosząc, iż humanistycznej generacji adiunktów, którym
obecnie "czas się kończy" wpajano potrzebę "ładowania akumulatorów" oraz
przekonanie, iż w naukach humanistycznych niczego wartościowego nie da się
zrobić szybko, w nagłym olśnieniu ( co być może zdarza się w naukach
ścisłych). Dziś wprawdzie także na gruncie humanistyki coraz częściej pojawiają
się błyskawiczne doktoraty i habilitacje, ale - stwierdziła bardziej osobiście dr
Mokranowska - nasi Mistrzowie uformowali nas inaczej.
Senat powołał do życia i wprowadził do Statutu UŚ nową
ogólnouczelnianą, międzywydziałową jednostkę dydaktyczną o nazwie Ośrodek
Dokumentacji i Studiów Europejskich UŚ.
Pośród spraw bieżących JM Rektor, informując iż w połowie lutego będzie
płacona "trzynastka" (była - dziękujemy, już się rozeszła), podniósł także
kwestię w zasadzie nadal obowiązkowego wywieszania list z uczelnianymi
dochodami pracowników za rok poprzedni, z czym, jak wiadomo, jest związana
"tzynastka". Otóż nastąpiło zderzenie starych z nowymi czasami, z którego nowe
czasy wychodzą zwycięsko - bowiem jest obowiązujaca uchwała Sądu
Najwyższego stwierdzająca, iż nasze dochody są tajemnicą (naszą i płacących
nam) a ujawnianie tej tajemnicy (poza szczególnymi przypadkami) jest
godzeniem w nasze dobra osobiste. Senat, w tym także przedstawiciele
związków zawodowych, nie wniósł sprzeciwu.