Skąd się biorą nasze postawy polityczne? Okazuje się, że na to pytanie odpowiedzi szukają nie tylko psycholodzy, socjolodzy czy politolodzy, lecz również... genetycy i neurobiolodzy. Czy źródeł postaw należy szukać w najbliższym otoczeniu – w sposobie wychowania, wykształceniu? Czy raczej w osobowości, w obwodach neuronalnych, a może nawet w naszych genach? Dynamiczny rozwój różnych dyscyplin naukowych otwiera przed badaczami nowe drzwi i pozwala zbadać to, co jeszcze do niedawna wydawało się „nie do zbadania”. Nowe naukowe ścieżki analizuje dr Mateusz Wajzer z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego, a głównym przedmiotem jego zainteresowań jest genopolityka.
Przeszczepianie metodologii
– Interesują mnie współczesne sposoby łączenia politologii z biologią, które dają naukowcom podstawy do wysuwania pewnych wniosków o genetycznych czy neurobiologicznych uwarunkowaniach różnych zjawisk politycznych – mówi dr Mateusz Wajzer. – W praktyce oznacza to, że sam nie szukam wspomnianych przed chwilą zależności, lecz sprawdzam, w jaki sposób badacze prowadzą tego typu analizy. W pewnym sensie badam więc... interdyscyplinarne badania, które, jak możemy się domyślać, budzą wiele kontrowersji – dodaje naukowiec.
Genopolityka powstała w wyniku prób łączenia politologii z genetyką behawioralną. Ważną datą był rok 2005.
Wtedy po raz pierwszy w czasopiśmie politologicznym ukazał się artykuł prezentujący wyniki badań dotyczących genetycznych uwarunkowań postaw politycznych. To był moment zwrotny w historii genopolityki, ponieważ od tego czasu temat stawał się – mówiąc wprost – coraz bardziej popularny. Spadek zainteresowania nastąpił około siedmiu lat później ze względu na pojawiające się coraz częściej wyzwania metodologiczne.
– Co ciekawe, tego typu badania w zasadzie zawsze wzbudzały pewnego rodzaju dystans. Jest to zrozumiałe, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że w pierwszej połowie XX wieku genetyka niejednokrotnie służyła do legitymizowania prawa dyskryminującego słabsze jednostki – podkreśla naukowiec i dodaje: – Zdarzało się, że sami badacze spotykali się z różnymi atakami. Wystarczy wspomnieć Edwarda O. Wilsona i jego próby wprowadzenia teorii ewolucji do socjologii w latach 70. ubiegłego wieku. Amerykański socjobiolog doświadczył wielu ataków, nie tylko słownych, lecz również fizycznych.
Naukowiec wyjaśnia, że łączenie politologii z genetyką behawioralną polega przede wszystkim na wykorzystaniu technik badawczych z jednej dziedziny w badaniach drugiej dziedziny. Innymi słowy politolodzy, a w zasadzie zespoły badawcze, w których politolodzy pracują, stosują w badaniach postaw politycznych techniki używane przez genetyków behawioralnych. Jednym z takich przykładów mogą być klasyczne badania bliźniąt, które, mówiąc najogólniej, polegają na porównywaniu różnic analizowanych cech w parach bliźniąt jednojajowych z różnicami tych samych cech w parach bliźniąt dwujajowych. W tym przypadku naukowcy mogą porównywać na przykład wyznawany system wartości, stosunek do różnych kwestii, takich jak kara śmierci, podatki, imigracja, emancypacja kobiet, homoseksualizm czy prawo do aborcji. Większe podobieństwo analizowanych cech między bliźniętami jednojajowymi należy wiązać z wpływem czynników genetycznych.
– Nie należy zapominać, że badaniom genopolitycznym podlegają determinanty różnic indywidualnych w populacji. Badana zatem jest odziedziczalność postaw, a nie ich dziedziczność. Odziedziczalność to statystyczna miara opisowa pokazująca, jaką część zmienności fenotypowej możemy wyjaśnić zmiennością genetyczną, dziedziczność natomiast jest deterministycznym mechanizmem przyczynowym, który dotyczy jednostek – wyjaśnia politolog.
– Badania genopolityczne podzielić możemy na: klasyczne badania odziedziczalności, w których stosowana jest między innymi wspomniana już metoda bliźniąt, i bardziej wyrafinowane badania molekularne, np. badania asocjacyjne całego genomu – dodaje dr Mateusz Wajzer.
U źródeł tych zainteresowań tkwi prosta refleksja, że to kultura wyłania się z natury, a nie odwrotnie. Choć to stwierdzenie wydaje się oczywiste, badania genopolityczne prowadzone są zaledwie w kilku ośrodkach badawczych na świecie, w tym głównie w Stanach Zjednoczonych i w krajach skandynawskich. Temat, choć niszowy, paradoksalnie dosyć dobrze widoczny jest w przestrzeni naukowej – dzięki artykułom publikowanym w najlepszych czasopismach politologicznych czy psychologicznych. Nie bez znaczenia są również materiały publikowane w mediach.
Polski gen sprzeciwu i inne absurdy
– Należy pamiętać, że badania z zakresu genopolityki powinniśmy rozpatrywać w kategoriach śmiałych hipotez badawczych, a nie wiedzy okrzepłej i dobrze uzasadnionej – dodaje.
Największym problemem, z jakim boryka się genopolityka, jest niewielka liczebność prób badawczych. Problem ten dotyka zwłaszcza badania molekularne, w których podejmuje się próby identyfikacji określonych wariantów genetycznych związanych z analizowaną cechą. W efekcie rośnie ryzyko otrzymania wyników fałszywie pozytywnych.
– Warto również podkreślić, że wokół badań genopolitycznych – niestety – narosło wiele mitów. Wynika to przede wszystkim z daleko idących uproszczeń i... pewnej łatwości tworzenia chwytliwych medialnie haseł – mówi dr Mateusz Wajzer.
Jednym z takich nieugruntowanych naukowo wyobrażeń jest przekonanie o znaczeniu pojedynczego genu mającego wpływ na to, kim jesteśmy, co osiągniemy w życiu i po której stronie życia politycznego się opowiemy.
– Gen szczęścia, gen sukcesu czy popularny ostatnio polski gen sprzeciwu – to przykłady takich szkodliwych uproszczeń. Wystarczy sprawdzić, ile artykułów na ten temat wyświetla się w sieci. Mamy do czynienia z niewiarygodnie atrakcyjnym i nośnym tematem. Naukowcy zidentyfikowali gen inteligencji? Na pewno nie – mówi badacz.
Cechy psychologiczne są tak złożone w swej naturze, że ich wyjaśnienie będzie wymagało wzięcia pod uwagę setek – jeśli nie tysięcy – genów, które wpływają na siebie nawzajem i wchodzą w niezwykle skomplikowane relacje ze środowiskiem.
Mimo wielu wyzwań, z którymi mierzą się badacze, warto wspomnieć o znaczeniu wyników badań genopolitycznych. Jak podkreśla naukowiec, nawet jeśli w przyszłości w tej dziedzinie dokonane zostaną przełomowe odkrycia, nadal będziemy mówić jedynie o pewnych predyspozycjach. – Wiemy, że uwarunkowania genetyczne do różnych chorób nie muszą wcale oznaczać, że choroba się objawi. Dziś słyszymy o tym, że ktoś ma na przykład skłonność do otyłości. Czy to oznacza, że jest na nią skazany? Niekoniecznie, jeśli będzie prowadził odpowiedni tryb życia – wyjaśnia naukowiec i dodaje: – Podobnie jest z naszymi postawami politycznymi. Predyspozycja do takiej czy innej postawy nie oznacza wcale determinizmu biologicznego. To czynniki środowiskowe mogą przesądzić o tym, że skłonność, na przykład do konserwatyzmu czy liberalizmu, zaowocuje rzeczywistymi postawami w określonym momencie naszego życia.
Przyszłość genopolityki
– Trudno jednoznacznie określić, jaka będzie przyszłość genopolityki. W dużej mierze zależy ona od sprawności w przezwyciężaniu kolejnych ograniczeń metodologicznych. – uważa badacz z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem tego typu analizy są ważne, ponieważ nie pozwalają zapomnieć o pozaśrodowiskowych uwarunkowaniach fenotypu politycznego.
– Nie jest dobrze doszukiwać się ich źródeł jedynie w kulturze. Głos natury także musi być słyszalny i tę lukę na pewno dobrze wypełniają badania wykorzystujące metody stosowane przez genetyków behawioralnych – dodaje.
Z pewnością nie można jednak mówić o zmianie paradygmatu w politologii czy socjologii, gdyż badania genopolityczne są zbyt niszowe. Wpływ na to ma wiele czynników, wśród których wymienić można przywiązanie części środowiska naukowego do historycznie wyznaczonych granic poszczególnych dyscyplin czy niezbyt elastyczną strukturę organizacyjną akademii.
W dyskusji na temat genopolityki ważny jest głos teoretyków, takich jak dr Mateusz Wajzer. Analizując metodologię badań, sprawdza między innymi, czy wątpliwości kierowane w stronę naukowców zajmujących się genopolityką są słuszne. Jeden z takich zarzutów, dotyczący nadmiernego redukcjonizmu, został przez politologa podważony w opublikowanym artykule naukowym pt. Idealisation, genetic explanations and political behaviours: Notes on the anti-reductionist critique of genopolitics, który ukazał się na łamach czasopisma „Studies in History and Philosophy of Science Part A”.