I po świętach

Minęły już „najpiękniejsze w całym roczku” święta. I szał zakupowy podsycany reklamami, zachętami, obietnicami szczęścia i uszczęśliwienia bliskich. W bożonarodzeniowych komediach romantycznych zobaczyliśmy sceny, w których głównymi bohaterami są bogato udekorowana choinka (istnieje przecież frazeologizm ustrojony/ ustrojona jak choinka) i postaci z dumą lub zażenowaniem prezentujące podarowany sweter w renifery, uśmiechnięte dzieci o błyszczących ekscytacją oczach, góra prezentów pod choinką, większych lub mniejszych pudeł opakowanych „na bogato” kolorowymi papierami i przewiązanymi wstążkami zwieńczonymi obfitymi kokardami. Opakowanie jest tylko efemeryczną otoczką, futerałem lub obudową mającą kreować świąteczny nastrój wzmocniony magią tajemniczego świętego Mikołaja. Finałem jest frenetyczne rozrywanie otulających papierów, by dostać się do podarku, który okaże się tym wymarzonym albo też kolejną parą skarpet lub rękawiczek. Niezależnie od zachwytu lub skrywanego zawodu ważnym momentem rytuału wokół choinki jest oczekiwanie, rozpakowywanie, otwieranie; przecież „nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”.

Tuż po świętach te starannie dobierane opakowania, będące integralną częścią prezentu – papier, torebki, wstążki, kokardki i bileciki z imionami obdarowywanych – stają się odpadami i trafiają na śmietnik. Wyrzucane w Wielkiej Brytanii opakowania po prezentach ułożone obok siebie utworzyłyby drogę tak długą, jak odległość z Ziemi na Księżyc. Może zatem wybrać się tak barwną drogą na srebrny glob, by w kolejnym roku tam urządzić święta i dzięki nowym opakowaniom móc wrócić na rodzimą Błękitną Planetę?

Chyba ciekawszy poznawczo byłby poświąteczny spacer szlakiem śmietników, nazywanych eufemistycznie altankami, nieodzownych składników przestrzeni zamieszkanej przez ludzi. Tak czyni regularnie Paula/Paweł z powieści Michała Witkowskiego Zbrodniarz i dziewczyna (2014), która/który stosując intuicyjnie styl życia zero waste, odkrywa na nich skarby i „skarby”: porcelanę Rosenthala i nadpalone świece zapachowe. Oczywiście, nie znajdę nic, co przemówiłoby do mojej wyobraźni, ale zobaczę skalę okołoświątecznego marnotrawstwa. Będzie to też okazja do pomyślenia o czasie, jak w piosence Wasteland (1979) Paula Wellera, w której bohater zaprasza dziewczynę z marzeń, by towarzyszyła mu w spacerze po zaśmieconych nieużytkach i by tam wspólnie rozmyślali o tym, co przeminęło. Może pomyślę także o przyszłości, jaka czeka bezlitośnie eksploatowaną Ziemię.

By uniknąć wrażeń węchowych generowanych przez śmieci, śmietniki i śmietniska, wysypiska – intensywnych, odrzucających, budzących wstręt – można tę przechadzkę odbyć w formie zapośredniczonej medialnie. Filmy pokazujące skalę zjawiska i jego globalność – dokumentalne i fabularne – pozbawione z natury pasma olfaktorycznego, rodzą perwersyjną fascynację. Oglądając obrazy brzydoty, rozkładu, zniszczenia, nie sposób nie powtórzyć za Wolfgangiem Welschem, że obecnie prawie niemożliwe staje się znalezienie fragmentu naszej rzeczywistości, który oparł się wartościowaniu estetycznemu.

Kamera i oko kamerzysty dodają temu, co przestało być potrzebne i zostało wyrzucone, odrzucone, piękna destrukcji, pos t apoka l iptycznego patosu. Zobaczyłam to w filmie Piotra Matwiejczyka Zaraza (2020). Efektowne wysypisko śmieci, nad którym fruwają śpiewające ptaki, wędrujących przez nie dwoje nomadycznych dzieci w wysmakowanych kostiumach z odzysku, człowiek zombie; przyjaźń, empatia, opiekuńczość, zabawa, upokorzenie tego trzeciego, okrucieństwo, zbrodnia. Kilkuletni bohaterowie bywają tacy jak postaci z czarnej komedii Ettore Scoli pod sugestywnym tytułem Odrażający, brudni, źli (Brutti, sporchi e cattivi, 1976); prawie, bo mimo życia wśród odpadów i odpadków, resztek i nieczystości – są czyści.

Po śmieciowym spacerze z uznaniem myślę o kulturze Japończyków, którzy wieki temu stworzyli furoshiki, sztukę owijania, pakowania różnego rodzaju przedmiotów w zwoje pięknego materiału zawiązanego w supełek, by móc go przenosić. I jest to opakowanie wielokrotnego użycia.