Źródło natchnienia

Czerwiec, miesiąc mistrzostw świata w piłce nożnej, egzaminów i rekrutacji. Mistrzostwa świata i egzaminy łączą się ściśle. Przypominam sobie, że jednego roku grali o puchar świata w jakimś dziwnym kraju, w którym dzień jest wtedy, gdy u nas przeciętni ludzie śpią. Otóż jeden ze studentów należał do grona nieprzeciętnych i śledził ,,na żywo” transmisje telewizyjne po całych nocach. Akurat wypadł termin jego egzaminu ustnego (pisemny był przed rozgrywkami i student zdał go jako tako). Przyszedł, wyraził zdumienie, iż zaliczył część pisemną, i poprosił o wpisanie dwói, bo ze względu na pasjonujący mecz nie miał sposobności do przygotowania się. Próbowałem, nakłaniałem, ale w końcu trzeba było go przesunąć do kampanii wrześniowej. W tym roku nie powinno być problemów z różnicą czasu, ale proszę o wyrozumiałość dla studentów kibiców: oni naprawdę nie są winni temu, że FIFA organizuje mistrzostwa kopanej piłki akurat w czasie sesji.

W tym roku czeka nas jeszcze jedna perturbacja: w grudniu na dwa tygodnie zostają odwołane zajęcia, tym razem z powodu szczytu klimatycznego w Katowicach i decyzji Jego Magnificencji. Za to będziemy więcej pracować w styczniu, co zdecydowanie pogłębi nasze zaangażowanie w zagadnienia walki o polepszenie klimatu.

Te dwie wymienione wyżej przyczyny dokładają się do argumentów, jakie ostatnio widuję w prasie, argumentów przeciwko istnieniu uniwersytetów. „Plus Minus”, dodatek do Rzeczpospolitej, opublikował jako temat numeru z 6 maja kilka artykułów, które oznajmiały, że proces kształcenia akademickiego ulega erozji, dyplomy są coraz mniej warte i przestały dawać przewagę na rynku pracy, aż wreszcie jeden z autorów stwierdza: ,,kres mirażu wyższego wykształcenia”. Uff, po takiej serii ciosów trudno się podnieść, ale w numerze z 19 maja pojawiły się polemiki dwóch akademików z tymi prowokacyjnymi tezami. Kto chce, ten przeczyta, nie będę tu streszczał wszystkich argumentów. W stylu felietonowym dodam tylko, że taka okoliczność (miraż wyższego wykształcenia) przed wielu laty pojawiła się w USA, które zawsze miały wysoki stopień scholaryzacji. Okazało się, że mimo studiów pokaźna liczba młodych ludzi nie robi zawrotnych karier w biznesie czy w życiu społecznym. Pewien Amerykanin napisał wtedy, że trudno się spodziewać czegoś lepszego, bo w plemieniu indiańskim jest tylko jeden wódz. A ja, chociaż jestem przekonany, że warto studiować z tysiąca i jednej przyczyny, to przede wszystkim zacytuję słowa osiemnastowiecznego poety angielskiego Alexandra Pope’a, który napisał w wierszu Essay on criticism co następuje: A little learning is a dangerous thing./ Drink deep, or taste not the Pierian spring:/ There shallow draughts intoxicate the brain,/ And drinking largely sobers up again. Chociaż wszyscy znają angielski, to pozwolę sobie przytoczyć ,,przekładania” Jacka Przybylskiego z 1790 roku: Niebezpieczna nauki troszka, i lepiy nic,/ Piy z głębi, lub nie kosztuy z Pijeryyskich krynic./ Trucizną mózg zaraża płytkie z prądu picie,/ A znow się wytrzeźwiamy, gdy czerpniem obficie. „Pijeryyskije krynice” były źródłami w Macedonii poświęconymi Muzom, metaforycznie – krynicą sztuki i wiedzy.

Gdzież można pić obficiej niż na uniwersytecie?