Wspomnienia prof. zw. dr. hab. Romana Gera z Zakładu Równań Funkcyjnych UŚ

Miałem szczęście

Z Uniwersytetem Śląskim związany jestem od początku jego istnienia, czyli od 1968 roku, a ze Śląskiem – od urodzenia. Mimo że jestem absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, całe studia odbyłem w Katowicach, ponieważ w 1963 roku z inicjatywy ówczesnego KW PZPR uruchomiono i przeprowadzono nabór do Studium UJ w Katowicach będącego oficjalnie częścią Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii UJ. Jestem więc przedstawicielem jedynego rocznika, który w całości odbył studia w katowickiej Filii UJ (notabene Filię utworzono dopiero w roku 1966).

Prof. zw. dr hab. Roman Ger z Instytutu
Matematyki UŚ
Prof. zw. dr hab. Roman Ger z Instytutu Matematyki UŚ

Co ciekawe, jako absolwenci Studium Matematyki uzyskaliśmy absolutorium 8 czerwca 1968 roku – dokładnie w dniu powołania Uniwersytetu Śląskiego. Na UJ pojawił się problem, co z nami zrobić. Zwołano specjalne posiedzenie Rady Wydziału, na którym postanowiono, że po obronieniu prac magisterskich otrzymamy dyplomy Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wielką postacią katowickiej Filii UJ, a potem także nowo utworzonej Katedry Równań Funkcyjnych UŚ, był śp. Pan Profesor Marek Kuczma z Krakowa. To przede wszystkim dzięki jego determinacji i rozeznaniu w środowisku naukowym udało się stworzyć w Katowicach znaczący ośrodek matematyczny. Miałem szczęście być „synem” naukowym profesora Kuczmy, który w 1968 roku zaproponował mi zatrudnienie na stanowisku asystenta w jego Katedrze Równań Funkcyjnych; zawdzięczam mu bardzo dużo. W uświęconej wieloletnią tradycją drodze asystentury musieliśmy się doktoryzować w ciągu najdalej ośmiu lat. Studia doktoranckie nie istniały w obecnie znanym kształcie i szczerze powiem, że tamten system odpowiadał mi bardziej. Zdołałem obronić doktorat pisany pod kierunkiem Profesora Kuczmy już po trzech latach, czyli w roku 1971. A rok wcześniej dzięki niemu po raz pierwszy brałem udział w międzynarodowej konferencji naukowej we włoskiej miejscowości La Mendola. Później przez 16 lat (1984–2000) miałem zaszczyt i przyjemność prowadzić, niejako w spadku po nim, seminarium naukowe dotyczące równań funkcyjnych. Tradycja tych posiedzeń sięga 1964 roku: w pierwszym seminarium brał udział gość z Japonii – prof. Minoru Urabe z Kyoto University. Przyjazd do Polski uczonego z tak odległego kraju w tamtych czasach był ewenementem!

Bardzo ciepło wspominam pierwsze lata funkcjonowania Uniwersytetu Śląskiego oraz Katedry Równań Funkcyjnych (po roku Zakładu) oraz mojej pracy naukowo-dydaktycznej. Propozycja asystentury była dla mnie ogromnym honorem, chociaż przeskok z bycia studentem do sytuacji, w której studentów się uczy, był równie ogromny. Jako asystenci musieliśmy prowadzić ćwiczenia ze wszystkich podstawowych przedmiotów matematycznych, nawet tych najbardziej odległych od naszych indywidualnych specjalności, ale uważam, że wpłynęło to dobrze na nasz rozwój naukowy. Jako młodzi naukowcy dużo zawdzięczaliśmy wybitnym profesorom, których na Śląsk sprowadzał Profesor Kuczma. Ponadto czułem nad sobą parasol ochronny w innej ważnej kwestii – nikt nie zmuszał mnie do wstąpienia do partii. Trzeba przyznać, że mój Wydział zawsze był mało podatny na tego rodzaju propozycje. Nie da się jednak ukryć, że dobre kontakty ówczesnych władz Uniwersytetu z decydentami ustroju socjalistycznego miały decydujący wpływ na spektakularny rozwój naszej Uczelni w pierwszych kilku, kilkunastu latach jej funkcjonowania. Jeśli chodzi o infrastrukturę, to Henryk Rechowicz, chronologicznie drugi rektor UŚ, „załatwił” wiele dobrego dla Uniwersytetu, spacerując po terenach Doliny Trzech Stawów razem ze swoim bliskim przyjacielem Zdzisławem Grudniem, I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Respektując imienne wskazania profesury UŚ, Rechowicz sprowadzał też na Śląsk wybitnych uczonych m.in. z Wrocławia, Poznania, Krakowa i Torunia, a mocną kartą przetargową było zakwaterowanie ich w dzielnicy willowej na Brynowie gwarantowane przez lokalne władze. Tak często i bezmyślnie powtarzane pogardliwe określenie „czerwony uniwersytet” było jednak bardzo niesprawiedliwe dla ludzi uczciwie pracujących zarówno dydaktycznie, jak i naukowo. Jako autochtona związanego z uczelnią od początku niesłychanie mnie to bolało…

Pamiętam też dokładnie fragment bardzo pompatycznej inauguracji pierwszego roku akademickiego na Uniwersytecie Śląskim, która odbyła się w Hali Parkowej zlokalizowanej przy Parku Kościuszki w Katowicach. W uroczystości udział brali wszyscy dygnitarze partyjni oraz zaproszeni rektorzy polskich uniwersytetów, a wśród nich – prof. Mieczysław Klimaszewski, ówczesny rektor UJ. To on wtedy, kończąc swoje przemówienie, powiedział: „I nie każcie mi się cieszyć…” – tutaj zrobił krótką przerwę, ale na tyle długą, by decydenci poczuli lekki niepokój – i dokończył: „…bo któraż to matka cieszy się, gdy odbiera się jej pięcioletnie dziecko”. Na twarzach przedstawicieli władzy, w tym premiera Józefa Cyrankiewicza i ministra Henryka Jabłońskiego, nie było widać entuzjazmu.

Autorzy: Tomasz Płosa
Fotografie: Agnieszka Sikora