Internetowe lektury

Profesor Łukasz Turski, fizyk, ale przede wszystkim humanista i człowiek, któremu droga jest Polska i jej losy, wypowiedział się na łamach tygodnika „Przegląd” na temat kryzysu we współczesnym świecie. Według uczonego „obecny kryzys światowy ma w moim przekonaniu bardzo prostą przyczynę – to efekt wielkiego błędu edukacyjnego”. I dalej mówi tak: „Dużą odpowiedzialność ponoszą za to ludzie, którzy wtedy mówili, że są różne prawdy”. Na co dziennikarz dorzuca domyślnie: „Że są różne narracje”. To stwierdzenie spotyka się z natychmiastową ripostą: „Otóż dla takich jak ja to brednia. Wie pan – tablet zrzucony ze stołu spada. Nie leci do góry, tylko w dół. Może pan zrobić sam to doświadczenie i potwierdzić moją tezę. Jeśli zacznie pan mówić, że będzie leciał do góry, to nie będzie żadna narracja ani postprawda, ale kłamstwo, po prostu bzdura. Wykluczenie tego pojęcia prawdy, które akurat w naukach ścisłych zostało bardzo precyzyjnie sformułowane przez matematyka i filozofa z połowy XIX w. Williama Clifforda jako „bezpieczna prawda”, sprawiło, że wszystko się rozjechało”.

Turski mówi też ciekawe rzeczy na temat rekrutacji. „Przez 25 lat przywracaliśmy maturę z matematyki i jak ją przywróciliśmy, matura przestała mieć sens”. „Dlaczego?” – pyta dziennikarz. Profesor odpowiada: „W ciągu ostatnich lat, kiedy nastąpiła rewolucja cywilizacyjna, wiele uczelni amerykańskich postanowiło z niej skorzystać. I tak jak myśmy mieli maturę, Amerykanie mieli testy, np. SAT. Otóż wiele bardzo dobrych uczelni już nie wymaga od kandydatów wyniku SAT. Dlaczego? Jak oni to robią, że mają tak dobrych studentów? Po prostu na każdym liczącym się amerykańskim uniwersytecie ważną komórką jest ta, która przyjmuje studentów. Tam kandydaci składają aplikacje i zatrudnieni w niej specjaliści poprzez media społecznościowe rozmawiają z tymi kandydatami. Długo. […] Oni rozmawiają przez rok z takim młodym człowiekiem, każą mu coś napisać, przesłać fotografie, rozmawiają z nim o wakacjach, pytają, czy jest wolontariuszem, co robi jako wolontariusz itd. Potrafią rozpoznać jego talent. Poza tym mają profil studenta, wiedzą, kogo chcą przyjąć na uczelnię, i wtedy go przyjmują albo nie – to po co im ten egzamin? Zmieńmy system i my! To duży wysiłek, ale zmieńmy, powolutku, małymi krokami”.

Wywiad z prof. Turskim przeczytałem w internecie. W internecie też znalazłem, na różnych portalach, banner „Żydowska Warszawa”. Trudno mi powiedzieć, czyj to jest pomysł, ale z pewnością poszerza on edukację na temat naszej przeszłości w – przynajmniej z mojego punktu widzenia – atrakcyjny dla młodego pokolenia sposób. Strona „Żydowskiej Warszawy” podzielona jest na kilkanaście „podstron”, m.in. dotyczących Janusza Korczaka, wybitnych Izraelitów przeszłości, a także zagłady i współczesnej Warszawy – ,,Naszej Warsze” – po której oprowadzają nas Józef Hen, Seweryn Blumsztejn, Stanisław Krajewski i inni.

Jak się okazuje, internet nie jest tylko siedliskiem zła, czasami można w nim znaleźć coś pożytecznego i kształcącego. To powoduje, że mijających „ferii semestralnych” nie uważam za stracone. Internetowe lektury pozwalają spojrzeć w przyszłość z – ograniczoną, to prawda – nadzieją.