Czy kanon literacki jest potrzebny? Kto go tworzy i w oparciu o jakie kryteria? Odpowiedzi na te pytania poszukiwali uczestnicy spotkania z cyklu „Kawa i Czasopisma” – redaktorzy i redaktorki czasopism literackich

O kanonie przy kawie

Swoimi poglądami na temat kanonu podzielili się m.in.: dr hab. prof. UŚ Zbigniew Kadłubek, redaktor czasopisma „Fabryka Silesia”, prof. dr hab. Krzysztof Uniłowski, redaktor „FA-artu”, oraz reprezentanci dwutygodnika internetowego „ArtPapier” – Wojciech Rusinek i Agnieszka Wójtowicz-Zając. Rozmowę prowadziła Sonia Gwóźdź-Rusinek.

Pierwsze powakacyjne spotkanie w ramach cyklu „Kawa i czasopisma” odbyło się 3 października
w Cafe Bellmer w Katowicach
Pierwsze powakacyjne spotkanie w ramach cyklu „Kawa i czasopisma” odbyło się 3 października w Cafe Bellmer w Katowicach

Redakcja jednego z czasopism reprezentowanych na spotkaniu – „Fabryki Silesia” – rozpoczęła swą działalność od kwestii związanych z kanonem literackim. Pierwszy numer poświęcony był kanonowi literatury Górnego Śląska. Do wyboru takiej tematyki przyczyniła się dyskusja, która rozgorzała po wydaniu książki pod redakcją prof. Zbigniewa Kadłubka zatytułowanej 99 książek, czyli mały kanon górnośląski. Dzieło to miało być wyzwaniem i rzeczywiście sprowokowało debatę nie tylko o kanonie górnośląskim, ale także i kanonie w ogóle. Zdecydowane stanowisko w tej debacie zajmuje prof. Krzysztof Uniłowski. Podczas spotkania przedstawił je następująco:

– Cała moja biografia i formacja intelektualno-duchowa ma charakter antykanoniczny. Moje nieustające potyczki z kanonem polskim spowodowane są tym, że zakłada on pewną esencjonalną koncepcję czy ideę polskości, do której w gruncie rzeczy należy starać się zbliżyć. Jest pewna zdefiniowana transhistoryczna polskość wpisana w korpus dzieł, poczynając od Bogurodzicy po autorów współczesnych. Przeszkadzało mi to, że ten ideał jest ponadhistoryczny, niezwiązany z obecnością w historii.

Jednocześnie prof. Uniłowski podkreślił, że dekonstrukcja czy krytyka kanonu nie są możliwe bez kanonu, a w latach dziewięćdziesiątych XX wieku to pojecie się zdezawuowało. Zwrócił uwagę na fakt, że jeżeli kanon zanika, tracą kulturotwórczą rolę wszystkie spory na jego temat. Z tego powodu stwierdził, że chociaż jest przeciwko kanonowi, gotów jest uczestniczyć we wszystkich staraniach, które mają nam kanon przywrócić. Wyjaśnił też, że ze wszystkich definicji kanonu, z którymi się zetknął, najbardziej przydatna wydaje mu się definicja amerykańskiego literaturoznawcy Herberta Lindbergera. Określa ona kanon jako zbiór sztandarowych dzieł, dzięki którym poszczególne ruchy społeczne, narodowe i twory regionalne ustanawiają swój rodowód, określają tożsamość i prezentują się światu.

Rozmawiając o kanonie, uczestnicy spotkania poruszyli też kwestię zestawu lektur szkolnych. Wojciech Rusinek stwierdził, że aktualny spis lektur obowiązkowych jest wypadkową „resztek” dawnego kanonu tożsamości narodowej, w którym podkreśla się fundatorską rolę Dziadów, Pana Tadeusza czy Wesela, ale z drugiej strony dobór tekstów wskazuje, że ma się też rodzić rodzaj świadomości obywatelskiej, o czym świadczy obecność na tej liście Lalki. Zauważył przy tym, że edukacja polonistyczna nastawiona jest głównie na kształcenie umiejętności, toteż przedstawiamy uczniom korpus wiedzy, ale właściwie nie mówimy o funkcji tego korpusu.

Zgodził się z tym stwierdzeniem prof. Uniłowski i dodał, że nie chodzi o to, że coraz mniej się czyta czy że manipuluje się listą lektur. Chodzi o to, że, odwołując się do definicji Lindbergera, nie potrafimy wysłać jasnego przekazu. Nie wiemy, jak się zaprezentować światu, nie mamy żadnej wizji tożsamości. Z tego powodu nie potrafimy odpowiedzieć na pytania, jaki kanon, po co kanon, co się w tym kanonie ma zmieścić. To nie jest kwestia, czy uczniowie mają czytać, np. Potop, tylko po co mają go czytać.

Prowadząca rozmowę Sonia Gwóźdź-Rusinek spojrzała na zestaw lektur jeszcze z innej strony, mianowicie zwróciła uwagę na fakt, iż nie ma w nim żadnej pozycji autorstwa kobiety. Zauważyła, że ma to związek z obowiązującym kryterium arcydzielności, które wykluczało pojawienie się w kanonie kobiet, przez wiele wieków pozbawionych dostępu do edukacji i niemogących tworzyć. W związku z tym zapytała, czy jest potrzeba przeformułowania kanonu z feministycznego punktu widzenia.

Odnosząc się do tej kwestii, Agnieszka Wójtowicz-Zając zasugerowała, że wprowadzanie kobiet do kanonu, kiedy mówimy o jego dekonstrukcji, przypomina szturmowanie otwartych drzwi. Zaproponowała natomiast zastanowienie się, czy mamy jakiś kanon kobiecy. Odwołała się do Elaine Showalter, która próbowała prześledzić tradycję literatury kobiecej. Zwróciła też uwagę na istnienie czegoś, co można by określić mianem kanonu kobiecej literatury romansowej. Tworzą go same czytelniczki, oddolnie, trochę na zasadzie listy przebojów. Nie ma tu grupy ekspertów.

Rozmówcy zgodzili się, że w przestrzeni literatury popularnej obserwuje się istnienie wielu kanonów związanych z poszczególnymi gatunkami, czego przykładem jest kanon wampiryczny. Cechują się one tym, że są mocno sprofilowane, przeznaczone dla konkretnych odbiorców, ale nawet fani danego gatunku mają bardzo niską świadomość istnienia tekstów kanonicznych.

Dyskusję o kanonie podsumował prof. Uniłowski wypowiedzią na temat roli krytyków literackich:

– Krytyk literacki dzisiaj powinien mieć świadomość, że nie jest po to, aby dyktować czytelnikowi, co ma czytać, tylko po to, by go ośmielać do dokonywania samodzielnych wyborów. Przyjmując takie założenie, chcę wychować czytelnika, który będzie w stanie przeciwstawić się kanonowi, jeżeli on go będzie uwierał, obojętnie, czy to będzie kanon szkolny, czy komercyjny.

Autorzy: Olga Witek