W kwietniu Uniwersytet Śląski otrzymał statuetkę Superlidera Innowacji. Nagroda – jak pan rektor powiedział – jest nie tylko powodem do dumy i radości, ale mobilizuje do podniesienia poprzeczki jeszcze wyżej. Jakie działania Uniwersytetu przyczyniły się do uzyskania tego prestiżowego wyróżnienia?
– Innowacja nie jest niczym nowym na uczelni. To przecież nic innego, jak wcześniejsza przedsiębiorczość, a tę staramy się wpajać naszym studentom w całym procesie kształcenia. Innowacyjność, otwarcie uczelni na biznes i rynek pracy pojawiły się wraz nową terminologią, którą wniosło nasze uczestnictwo w Unii Europejskiej, a co za tym idzie, włączenie się w system kształcenia tam obowiązujący. Działania Uniwersytetu nierozłącznie związane są z rozwojem i postępem w dziedzinie przedsiębiorczości. Nasi naukowcy prowadzą prace badawcze w różnych obszarach, mając szczególnie na uwadze dziedziny priorytetowe, takie jak: energetyka, ochrona środowiska, nanotechnologia i nanomateriały. Znacznie wzrosła liczba, jest ich już prawie 300, przedmiotów własności przemysłowej zgłoszonych do ochrony w Urzędzie Patentowym RP, zdecydowana większość z nich już uzyskała ochronę, a kilkadziesiąt czeka jeszcze na decyzję Urzędu. W rankingu krajowych uniwersytetów daje nam to miejsce w ścisłej czołówce. O tak wysokiej ocenie zdecydował zapewne także poziom naszego zaplecza laboratoryjnego, które jest stale modernizowane. W 137 pracowniach działa światowej klasy aparatura badawcza. Wizytówką innowacyjności jest otwarte 12 października ubiegłego roku Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej. Ta supernowoczesna instytucja, wspólny projekt Uniwersytetu Śląskiego i Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, wpłynie zarówno na podniesienie jakości nauczania, jak i zwiększenie potencjału badawczego, a także roli obu uczelni w międzynarodowych relacjach naukowych. Ponadto na Uniwersytecie powstały spółki typu spin out, a spółka celowa uczelni znajduje się w fazie końcowych przygotowań. To jest oferta skierowana głównie do środowiska gospodarczego, ale także znacznie poszerza się oferta dla nauki, o czym świadczą publikacje w prestiżowych punktowanych czasopismach. Dla porównania: w 2011 roku było ich 748, a w 2012 już 1501. Tak więc uzyskanie tytułu lidera innowacji jest rezultatem nie tylko wzmożonej pracy w ostatnim okresie, to jest także efekt kontynuacji strategii dostosowywania się do potrzeb współczesnego rynku.
Znaczącą rolę w budowaniu mostów pomiędzy nauką a biznesem zaczyna odgrywać Biuro Współpracy z Gospodarką UŚ.
– Wprawdzie liczba patentów nie zwiększyła się, rośnie natomiast – i to jest bardzo pozytywny objaw – liczba wynalazków zgłoszonych do Urzędu Patentowego. Dużą rolę w tej dziedzinie odegrało Biuro Współpracy z Gospodarką UŚ – jednostka administracji ogólnouczelnianej, którą powołaliśmy półtora roku temu w ramach przystosowania struktury uczelni do nowych wyzwań. To był bardzo ważny moment, ponieważ jest to jednostka wewnętrzna, na której działalność mamy wpływ, a która ma bardzo dobre przełożenie na pracę na poszczególnych wydziałach. Jej pracownicy sami inicjują wiele projektów i angażują w ich realizację naszą kadrę naukową. Prowadzą szereg specjalistycznych szkoleń, np. z zakresu zarządzania własnością intelektualną, regulacji prawnych, form transferu wiedzy. Organizują spotkania z brokerami technologii, a także wyjazdy studyjne do europejskich parków naukowo-technologicznych, zdobywają szeroką ofertę w dziedzinie staży, prowadzą również działalność konsultacyjną. Skomasowanie tej wiedzy prowadzi do wzrostu świadomości pracowników w zakresie konieczności obejmowania właściwą ochroną wypracowanej przez nich własności intelektualnej i powoduje coraz większe zainteresowanie naszych badaczy konkretnymi projektami, a co najważniejsze, także zachęca do przedłużenia badań przynajmniej do etapu zgłoszenia patentowego.
Jednym z najważniejszych wyzwań, które stoją przed nowoczesnym uniwersytetem, pozostaje urynkowienie wyników badań.
– Droga od pomysłu laboratoryjnego do komercjalizacji jest bardzo kosztowna i skomplikowana. Dodatkową trudnością jest gąszcz przepisów, które spowalniają wiele znakomitych pomysłów. Rodzimi przedsiębiorcy wciąż wolą korzystać z technologii dostępnych na rynku i w niewielkim stopniu są zainteresowani współpracą z ośrodkami naukowo-badawczymi. Nie mają także odpowiedniej motywacji. Ta kwestia także czeka na konkretne rozwiązania prawne. Wyraźny, choć znacznie wolniejszy od oczekiwanego, postęp odnotowujemy w dziedzinie współpracy z otoczeniem biznesowym. Przychody płynące z realizacji badań zleconych na zamówienie podmiotów gospodarczych czy jednostek administracji państwowej, kilka lat temu mieściły się w granicach dwustu tysięcy zł, obecnie są na poziomie około dziewięciuset tysięcy w skali roku. Problem twardej komercjalizacji nie jest obcy żadnemu uniwersytetowi. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. Na gruncie znowelizowanej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym możemy powoływać spółki celowe, których zadaniem jest wdrożenie wyników badań naukowych lub prac rozwojowych prowadzonych w uczelni. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ogłosiło konkurs na dofinansowanie przygotowań do powołania tego typu spółek. 14 czerwca ogłoszono wyniki, wiemy już, że w ramach programu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju „SPIN-TECH” nasz projekt uzyskał pozytywną opinię i otrzymaliśmy dofinansowanie. Kwota ośmiuset tysięcy złotych pozwoli na sfinalizowanie fazy tworzenia spółki. Ukoronowaniem będzie zgłoszenie jej do rejestru sądowego. To jest duży przełom w dziedzinie komercjalizacji. Realizację projektu koordynować będzie Biuro Współpracy z Gospodarką UŚ.
Jak istnienie spółki przełoży się na konkretne efekty?
– Spółka jest platformą bezpośredniej współpracy nauki i biznesu. Funkcjonując na mocy prawa handlowego, będzie także mocno zainteresowana generowaniem zysku, a więc można spodziewać się zoptymalizowania systemu wdrażania przedmiotów własności intelektualnej do podmiotów gospodarczych oraz wzmocnienia działań promujących potencjał naukowobadawczy naszego Uniwersytetu, wzmocni się także akademicka przedsiębiorczość. Najlepsze uczelnie na świecie bazują na efektach pracy spółek tego typu.
Mamy już na uczelni dwie spółki spin out…
– W październiku ubiegłego roku powstała pierwsza, założył ją dr Marcin Binkowski, stypendysta rządowego programu „Top 500 Innovators”. Firma „n-LAB Marcin Binkowski” na mocy umowy zawartej z Uniwersytetem Śląskim korzysta odpłatnie z aparatury badawczej, która znajduje się w Laboratorium Mikrotomografii w Zakładzie Komputerowych Systemów Biomedycznych na Wydziale Informatyki i Nauki o Materiałach. Jest to sprzęt bardzo wysokiej klasy. Metoda mikrotomografii rentgenowskiej znajduje zastosowanie w wielu dziedzinach, a zadaniem spółki jest świadczenie usług konkretnym przedsiębiorcom. Właściwa organizacja pracy nie zakłóca podstawowej działalności naukowej laboratorium. Druga spółka spin out powstała w maju tego roku. Tworzą ją naukowcy Uniwersytetu Śląskiego, Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych oraz spółki Tech-form. Firma abtow biotechnology sp. z o.o. zajmuje się biomonitoringiem jakości wody. Temat niezmiernie aktualny i atrakcyjny dla wszystkich przedsiębiorstw wodociągowych, a także innych, wykorzystujących w procesie produkcyjnym jakiekolwiek zasoby wodne. Automatyczny Biodetektor Toksyczności Ogólnej Wody (ABTOW) jest to system detektorów, służących do wykrywania zagrożeń chemicznych w ujęciach wody pitnej i jego wykorzystanie pozwala na wykrycie nagłych skażeń.
Spółki generują, a przynajmniej powinny generować zysk, ich podstawowym jednak zadaniem jest przygotowanie do komercjalizacji efektów badań.
– Spółki typu spin off i spin out przyczyniają się do komercyjnego wykorzystywania i wprowadzenia na rynek wyników badań, którymi są konkretne produkty, mogą to być także innowacyjne technologie czy usługi. Korzystamy w tej dziedzinie ze sprawdzonych już doświadczeń zachodnich uczelni. W Polsce są to dopiero początki, stąd tak ogromne zainteresowanie medialne wokół naszych obu spółek. Zapewne wiele spraw będzie trzeba jeszcze zmodyfikować i udoskonalić, natomiast najważniejsze w tym przedsięwzięciu jest wzbudzenie właściwego zainteresowania w środowisku biznesowym, dla którego to także jest nowość. Trudno dziś prognozować, ale system ten sprawdził się w świecie i przynosi bardzo dobre efekty, możemy więc oczekiwać, że w naszych rodzimych warunkach przyniesie wymierne korzyści.
Kolejnym przykładem współpracy nauki z przemysłem jest konsorcjum Śląskiego Klastra Nanotechnologicznego.
– Śląski Klaster NANO został powołany w marcu. Sygnatariuszami umowy są jego założyciele: Fundacja Wspierania Nanonauk i Nanotechnologii NANONET, Uniwersytet Śląski, miasto Katowice, Instytut Metali Nieżelaznych oraz Polska Izba Gospodarcza Zaawansowanych Technologii (IZTECH). Do klastra przystąpiło także 14 firm z branż chemicznej, ceramicznej, metalurgicznej. Konsorcjum będzie wspierało na Śląsku rozwój przedsiębiorczości w dziedzinie nanotechnologii, wykorzystując podstawową bazę, jaką jest współpraca sektora naukowego i gospodarczego. Członkowie klastra zadeklarowali m.in. wspólne pozyskiwanie funduszy na rozwój nowoczesnych technologii oraz kontynuację badań w dziedzinie nanotechnologii. Tego typu konsorcjum, w którym uczestniczą przedstawiciele nauki, biznesu i instytucji publicznych, może generować nowe metody współpracy i jednocześnie wypracowywać mechanizmy współdziałania, które zmobilizują wszystkie te środowiska do konkretnych działań.
Termin ‘komercjalizacja’ stał się nie tylko powszedni, ale wręcz obowiązkowy. Jak radzą sobie z nim humaniści?
– W przypadku uniwersytetu, uczelni kierującej się szczegółowymi celami, nie możemy zapominać, że naszą powinnością jest realizacja podstawowej misji. Musimy zachować odpowiednie proporcje pomiędzy tym, co może tworzyć naszą ofertę komercjalizacji, czyli efekty naszych prac badawczych, a tym, co powinno stanowić wkład w rozwój nauki. Naszym powołaniem jest kształcenie, wkład w rozwój nauki, dopiero w następnej kolejności współpraca z otoczeniem. Wierni obranej strategii, nie wszystko więc możemy komercjalizować. Badania podstawowe pozostają w centrum uwagi naszych naukowców i cieszy fakt, że szczególnie w środowisku humanistów jest to głęboko rozumiana i doceniana konieczność, chociaż w bezpośrednim przełożeniu komercjalizacja przybiera tam zupełnie inną postać. Wystarczy prześledzić ofertę studiów podyplomowych, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem. W obszarze nauk humanistycznych pojawiły się, na przykład, tak wąskie dziedziny, jak: zarządzanie sytuacją kryzysową, specjalność negocjator służb mundurowych, podyplomowe studia w zakresie komunikacji perswazyjnej: reklamy, public relations, promocji politycznej, a także kształcące w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy czy negocjacji kryzysowych. Tylko na tych kilku przykładach widać, że to dopełnienie oferty studiów elementarnych jest wynikiem analizy potrzeb współczesnego rynku pracy, dostosowaniem i odpowiedzią na zmiany, jakie zachodzą w otaczającej nas rzeczywistości. Nowe specjalności na poziomie studiów podyplomowych są efektem wypracowanych doświadczeń – tak w dziedzinie badań interdyscyplinarnych, jak i procesie kształcenia. Szeroko rozbudowana propozycja dalszego, bardzo specjalistycznie ukierunkowanego kształcenia, jest w moim rozumieniu przykładem komercjalizacji. To nie jest termin lubiany przez humanistów i trudno się im dziwić, efektem ich prac badawczych nie jest wynalazek, patent czy efektowna sprzedaż, a jednak wychodzenie naprzeciw potrzebom rynkowym wykracza znacznie poza ramy kształcenia ustawicznego czy poszerzania wiedzy. Wyniki badań, na przykład socjologów, dotyczące przekształceń demograficznych, dostarczają nie tylko bardzo istotnych informacji, służą także modyfikacji i dostosowaniu wielu działań, począwszy od szczebla krajowego, gdzie niezbędne jest odpowiednie ukierunkowanie celów polityki rynku pracy, a skończywszy na małych firmach, które nie uciekną przed problemem starzejącego się społeczeństwa. Pojawienie się na filologiach obcych programów tłumaczeniowych, na przykład, z językiem japońskim, arabskim czy chińskim, rozwijanie sprawności językowych w zakresie terminologii specjalistycznej – to przecież nic innego, jak wychodzenie naprzeciw zapotrzebowaniu rynku.